Wygląda na to, że Polsce sprzedaż samochodów z napędem elektrycznym rośnie szybciej niż Unii Europejskiej, ale wciąż jesteśmy w ogonie unijnego peletonu. Popyt wspiera program wspiera NaszEauto, ale jego wpływ słabnie. Wigor odzyskują za to marki premium.
Polska jest w Unii Europejskiej piątym rynkiem pod względem sprzedaży nowych samochodów osobowych i to rosnącym. Choć polscy kierowcy są bardziej konserwatywni niż fani progresywnej motoryzacji z innych krajów UE, dlatego nie we wszystkich segmentach jesteśmy na równie mocnej pozycji. Ale i to zaczyna się zmieniać. W ciągu czterech miesięcy 2025 roku w naszym kraju zarejestrowano 7659 fabrycznie nowych samochodów osobowych z pełnym napędem elektrycznym, o 40,4 procent więcej niż w tym samym okresie rok wcześniej. Z kolei w Unii w pierwszym w kwartale liczba dostarczonym klientom wzrosła o 23,9 procent do blisko 413 tysięcy sztuk.
Słomiany ogień unijnych programów
W Polsce w bardzo zmiennym 2024 roku, w którym notowano spadki i miesięczne wzrosty, ostatecznie zanotowano spadek liczby rejestracji nowych eaut o 3 procent, do 16564 sztuk. Był to głównie, w ocenie branży skutek ograniczeń wprowadzonych przez ministerstwo klimatu i środowiska w priorytetowym programie poprzedniego rządu „Mój elektryk”. Od września 2024 roku wstrzymano przyjmowanie wniosków od firm o dotacje do leasingu zeroemisyjnych samochodów osobowych. W sumie w tzw. bankowym kanale przetransferowano 960 milionów złotych na elektryfikację flot. Obecny rząd koalicji 15 października uznał, że to wystarczy, choć środki pochodziły z unijnych funduszy.
MKiŚ ostatecznie wykluczyło firmy z możliwości korzystania z dotacji także w nowym programie NaszEauto z budżetem 1,6 miliarda złotych, który ruszył 3 lutego. Tym razem finansowanie pochodzi z Krajowego Programu Odbudowy, dlatego podpisywanie umów o dofinasowanie zakończyć się do 30 czerwca 026 roku. Beneficjentami mogą tylko osoby fizyczne, w tym prowadzące jednoosobową działalność gospodarczą. Limit maksymalnej ceny aut kwalifikujących się do dofinansowania podniesiono o wartość o 23 procent do 225 tysięcy netto. Dotacja, z dodatkowymi premiami za niskie dochody i zezłomowanie spalinowego auta wynosi 40 tysięcy złotych, a więc znacznie więcej niż w programie „Mój elektryk”. Aby ją dostać trzeba kupić lub wyleasingować elektryka, a następnie wykupić ubezpieczenie OC i AC.
Wpływ programu NaszEauto na popyt słabnie?
W lutym, jak poinformował Biznes Alert Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, operator programu prawidłowe wnioski złożyło 1638 osób, co było prawdopodobnie rekordem w historii w dotacyjnych programów. Jeśli zestawić to z liczbą rejestracji eaut, która według danych Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego wyniosła w lutym 1 675, co mogłoby oznaczać, że zakupy z dotacjami NaszEauto stanowiły aż 97,8 procent. Choć niekoniecznie. Trzeba pamiętać bowiem, że do rozliczenia można było przedstawiać faktury za zakup/leasing auta nabytego po 2024 roku, dlatego do NFOŚiGW mogły spływać wnioski dotyczące takich starszych aut, i tym samym mogło dojść do kumulacji.
W marcu dotacyjna fala opadła, bo do NFOŚiGW zgłosiło się 1210 osób, czyli o 27,1 procent mniej niż przez 26 dni lutego, od kiedy ruszył nabór wniosków do programu NaszEauto. Jednocześnie padł miesięczny rekord liczby rejestracji nowych euat (2311 sztuk), do czego przyszli beneficjenci przyczynili się w 52,4 procentach. W kwietniu, który był najlepszym miesiącem w historii polskiej emobilności wydano zielone tablice rejestracyjne dla 2552 osobowych eaut (o 102 procent więcej niż rok wcześniej). Ale choć wniosków nieco przybyło (o 4,7 procent), to samochody nabyte z nadzieją, że zostaną sfinansowane w części dotacją z NaszEauto stanowiły już mniejszość (49,6 procent).
Postulaty „Zielony ładu” trafiają pod strzechy?
W lutym, kiedy do NFOŚiGW wpłynęła rekordowa liczba wniosków o dotację, zwycięzcą rankingu TOP10 marek pod względem rejestracji nowych aut elektrycznych była rumuńska Dacia, będąca częścią francuskiego koncernu Renault (235 sztuk). Jak wynika z wyliczeń Biznes Alert, mając tylko jeden model w pełni elektryczny – tanie miejskie autko Dacia Spring, co warto podkreślić produkowane w Chinach, zgarnęła wówczas 14 procent rynku, liczone nowymi rejestracjami, co było najlepszym wynikiem w historii (tego odnowionego) modelu.
Drugie miejsce wówczas zajęła marka premium Tesla należąca do amerykańskiego miliardera Elona Muska, bojkotowana na całym świecie za jego zaangażowanie w kampanię wyborczą, a potem jego działalność w administracji prezydenta Donalda Trumpa (11,6 procent). Trzecią pozycję zajęła w lutym koreańska Kia (7,6 procent), ale która ze swoim głównym akcjonariuszem, czyli Hyundai Motor, pokonała mając łącznie 12,5 procent wicelidera. Górą były wówczas marki popularne.
Jednak to się zmieniło, bo jak policzył Biznes Alert, po trzech miesiącach działania programu NaszEauto, to marki premium dostały najwyższą notę zaufania od klientów. Liderem jest Tesla, której nadal choć notuje spadki sprzedaży, to zarejestrowano jej 999 aut (15,3 procent w tym okresie). Wiceliderem jest Kia (691 sztuk), a na trzecim miejscu
podium jest niemieckie BMW (400).Choć MKiŚ faworyzuje osoby niezamożne, to bez marek premium nie byłoby tak dobrych wyników rejestracji aut elektrycznych w Polsce.
Tomasz Brzeziński