Kuczyński: Gazowy koncert mocarstw (FELIETON)

11 lutego 2019, 07:30 Energetyka

Jeśli ktoś dał się nabrać na sensacyjne doniesienia, jakoby Francja wystawiła w sprawie Nord Stream 2 Niemców do wiatru, to już po kilkudziesięciu godzinach zderzył się mocno z Realpolitik. W czwartek MSZ Francji poinformowało, że Paryż poprze zmianę unijnej dyrektywy gazowej dotyczącej gazociągu. Nad Wisłą wybuchła euforia. W piątek Paryż zrobił tak, jak zapowiedział – zagłosował za dyrektywą. Tyle że Berlin również. Bo w projekcie w ostatniej chwili zaszła pewna zmiana. Być może niczego jeszcze nie przesądzająca, ale nastroje przeciwników Nord Stream 2 do optymistycznych trudno zaliczyć – pisze Grzegorz Kuczyński, współpracownik BiznesAlert.pl.

Angela Merkel (L) i Władimir Putin (P) / fot. Kancelaria Prezydenta Federacji Rosyjskiej
Angela Merkel (L) i Władimir Putin (P) / fot. Kancelaria Prezydenta Federacji Rosyjskiej

Sprytna gra Berlina

Berlin rozegrał to sprytnie. Jako że nie dało się już dłużej blokować dyrektywy na poziomie krajów członkowskich – Rumunia to jednak nie Bułgaria i nie Austria – Niemcy oznajmili, że są „za”, ale trzeba wprowadzić poprawki do projektu. Dla wahających się, w tym choćby Francji, to było wyjście z sytuacji. Bo można było oddać głos za dyrektywą, nie narażając się na gniew Frau Merkel. Był też inny kraj, który z ulgą odetchnął po głosowaniu. Oto Dania schodzi z celownika Putina – już nieważne, czy jest za czy przeciwko budowie gazociągu.

Przy całej tej dyskusji nad zapisami dyrektywy i sporach interpretacyjnych, i zakładając ryzyko, że legislacja jeszcze może jednak przepaść w czeluściach eurokratycznych mechanizmów i negocjacji, najważniejsze wydaje się czysto polityczne przesłanie całego tego zamieszania. Okazanie skuteczności – utwierdzonej niedawno w Akwizgranie – osi Berlin-Paryż. Choć może uznanie tych dwóch partnerów za równorzędnych nie do końca jest uzasadnione… W każdym bądź razie francusko-niemiecka operacja ws. dyrektywy nie powinna nikogo zaskakiwać. Zaskakujące to mogły być początkowo sygnały z Paryża o poparciu dyrektywy. Oczywiście dziś wiemy, że zapewne już wtedy była dogadana poprawka. Należy to powiedzieć wprost: nie było żadnych sensownych przesłanek, by Francja wystąpiła przeciwko Niemcom w sprawie Nord Stream 2. Nie tylko dlatego, że francuski koncern Engie jest zaangażowany w projekt. Należy wrócić do spotkań Emmanuela Macrona z Władimirem Putina, snucia wizji o „wspólnym europejskim domu” a la de Gaulle, czy choćby do wypowiedzi francuskiego prezydenta z 30 sierpnia 2018. W Helsinkach Macron stwierdził, że wobec Rosji Unia Europejska powinna wykazać się większym realizmem. Jakby to mówiła sama Merkel, albo kursujący wciąż do Moskwy jej ministrowie Altmaier czy Maas.

Wraca tercet Niemcy-Francja-Rosja?

Piątek 8 lutego 2019 to dobry dzień dla Putina. Coraz więcej wskazuje na to, że udało mu się odtworzyć tercet sprzed kilkunastu lat. Tylko że teraz rozmawia z Merkel i Macronem zamiast Schroederem i Chirakiem. No i tym „złym” nie jest już Bush, a Trump. W sprawie Nord Stream 2 widać to chyba najmocniej. Nie ma już wątpliwości, że ktokolwiek w Europie zatrzyma ten projekt. Ostatnia nadzieja w Amerykanach. Kilkanaście godzin przed głosowaniem w Brukseli członkowie Komisji Spraw Zagranicznych Senatu USA przedstawili projekt rezolucji wzywającej do wstrzymania budowy gazociągu Nord Stream 2. Komisja zajmie się projektem rezolucji na najbliższym posiedzeniu. Może ją i przyjmie, może nawet zrobi to później cały Senat. Tyle że rezolucje rezolucjami, a ostrą amunicją dysponuje Trump. I choć wciąż straszy, rewolweru nie wyciągnął. Co martwi nie tylko nas, ale też – może nawet bardziej – naszego sąsiada z południowego wschodu. Wszak sprawa Nord Stream 2 jest ściśle związana z losami tranzytu rosyjskiego gazu przez Ukrainę. Równie niepokojący powinien być dla Kijowa zrodzony właśnie układ Merkel (senior) – Macron (junior). „Bez niemiecko-francuskiej współpracy sprawy by się tak nie rozwinęły” – skomentowała sprawę dyrektywy kanclerz Merkel. Podkreślając, że także w innych ważnych kwestiach tak to się będzie odbywać. Pytanie, czy tylko w kwestiach wewnątrzunijnych? Bo warto pamiętać, że funkcjonuje coś takiego, jak format normandzki – od lat bezskuteczny w rozwiązywaniu konfliktu w Donbasie. I tak się składa, że z czterech jego uczestników, trzej to beneficjenci Nord Stream 2: Rosja, Niemcy, Francja. Czwarty, czyli Ukraina, ma dziś poważne powody by się obawiać o to, co owi partnerzy wymyślą w ramach „pokojowej oferty”. Nie jest zresztą wykluczone, że będzie to miało jakiś związek z tranzytem rosyjskiego gazu przez Ukrainę.

Jakóbik: Pyrrusowe zwycięstwo dyrektywy gazowej. Nie obejmie Nord Stream 2?