Na pewno będę rozmawiać z branżą budowlaną – takie słowa padły z ust minister infrastruktury i rozwoju Elżbiety Bieńkowskiej. – Umówiliśmy się na cykliczne spotkania raz w kwartale – zapewniła wicepremier.
– Tego typu zapewnienia padały wielokrotnie w ostatnich latach z ust kolejnych ministrów. Ale nic z tego nie wynikało. Mam nadzieję, że tym razem będzie inaczej, że te spotkania doprowadzą przynajmniej do tego, że ktoś z rządu wysłucha stanowiska ekspertów – mówi w rozmowie z naszym portalem Tomasz Latawiec, ekspert Stowarzyszenia Inżynierów Doradców i Rzeczoznawców (SIDiR).
– Będę się wówczas mógł wypowiedzieć np. na temat warunków kontraktowych FIDIC, które w Polsce są nieprawidłowo realizowane – mówi dalej Latawiec. – Zbyt daleko się to posunęło, do tego, stopnia, że właśnie opublikowaliśmy komunikat, w którym można przeczytać m.in., że „dotarły do nas sygnały dotyczące zaniepokojenia naszych kolegów z branży budowlanej złym stanem sektora budowlanego i inwestycji infrastrukturalnych w Polsce, będących rezultatem niewłaściwych regulacji prawnych i złych praktyk”, powiedział Enrico Vink, Dyrektor zarządzający FIDIC, Międzynarodowej Federacji Inżynierów Konsultantów, odnosząc się do aktualnie toczącej się w branży dyskusji.
Zdaniem Latawca nadeszła już pora by powstał rodzaj okrągłego stołu, bądź stałego komitetu mógł obradować, by wypracować standardy i przenosić ze świata dobre praktyki w zakresie realizowania zamówień publicznych na roboty budowlane.
– Praktyki te są za granicą znane, a u nas na razie nie potrafimy sobie z nimi poradzić – twierdzi ekspert SIDiR. – Chodzi o to, by strony uczestniczące w kontraktach na roboty infrastrukturalne: zamawiający, jak i wykonawcy, zrozumieli swoje potrzeby i ograniczenia. Ci pierwsi ograniczeni są ustawą o zamówieniach publicznych, a wykonawcy – muszą zarabiać.
– Musimy odejść od myślenia, że kontrakty muszą być jak najtańsze. Chodzi o to, by były jak najbardziej efektywne – mówi dalej Latawiec. A więc by jak najefektywniej wydawać środki publiczne. A więc by dana złotówka wydana na budowę fragmentu drogi mogła szybko pracować. Nie może być tak, ze wybieramy najtańszego wykonawcę, po czym schodzi on po pięciu latach wciąż nieskończonej budowy. Następnie wybieramy kolejnego, a efektów nie ma żadnych. Nie zyskują bowiem na tym ani kierowcy, którzy nie mogą korzystać z drogi, jak i budżet, który nie wpływów z opłat od ciężarówek – kończy Latawiec.