– Francuski prezydent uważa, że nie należy inwestować w interkonektory gazowe, gdyż to tylko pogłębia europejskie uzależnienie od gazu. Ten z kolei jest niepożądanym surowcem, z którym należy jak najszybciej zerwać. Macron powiedział to w tym samym dniu, w którym zapowiedział rozbudowę interkonektorów z Niemcami. Więc wygląda na to, że solidarność europejska według prezydenta Francji jest różna względem poszczególnych krajów wspólnoty – mówi dr Łukasz Maślanka, analityk w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych, w rozmowie z BiznesAlert.pl.
BiznesAlert.pl: Prezydent Francji Emmanuel Macron i kanclerz Niemiec Olaf Scholz niedawno zapewnili się wzajemnie o współpracy energetycznej. W razie niedoborów Francja ma sprzedawać Niemcom gaz, w zamian za energię elektryczną. Co to oznacza dla obu tych krajów?
Łukasz Maślanka: Pod względem ekonomicznym sytuacja jest paradoksalna, bo przez lata słyszeliśmy, że Francja jest modelem niezależności energetycznej dzięki ogromnym ilościom prądu produkowanym przez swoje liczne elektrownie jądrowe. A tu nagle okazuje się, że mniej więcej od roku musi ona importować energię elektryczną z zagranicy. Wynika to z faktu, że spora część francuskiego „parku reaktorów” jest niesprawna. Obecnie 32 z 56 instalacji posiadanych przez Francję jest nieaktywnych. Powodem jest korozja wykryta w 12 reaktorach zbudowanych w latach 90. oraz programowa konserwacja pozostałych. EDF obiecuje, że do końca roku zostaną one przywrócone do użytku, ale trzeba będzie wtedy zatrzymać dziesięć kolejnych, również wymagających przeglądu. Obecna sytuacja jest konsekwencją wielu lat zaniechań w kwestii inwestowania w elektrownie jądrowe. Polityka ta była związana z niepewnością co do przyszłości energetyki atomowej po wydarzeniach w Fukushimie. Teraz Macron mniej więcej od roku zdecydowanie popiera energię atomową, choć wcześniej znacznie ostrożniej wypowiadał się w tej kwestii. To właśnie było powodem tych wieloletnich opóźnień w serwisie elektrowni. Natomiast jeśli chodzi o Niemcy, ponownie mamy do czynienia z paradoksem. To właśnie związki z Gazpromem miały zapewniać im rolę hubu energetycznego dla całej Europy. To Niemcy miały decydować, kto po nich będzie odbiorcą rosyjskiego gazu. Przewrotnie okazało się, że to jednak one będą odczuwać jego niedobory.
Skąd Francja ściąga swoje dostawy gazu?
Francja rzeczywiście dysponuje obecnie pewnymi rezerwami. Jej magazyny są zapełnione prawie w stu procentach. Ale są to rezerwy, które pozwolą państwu na funkcjonowanie mniej więcej przez dwa miesiące. Na terenie Francji nie występują znaczące naturalne pokłady gazu. Należy jednak pamiętać, że francuska Grupa Total posiada jego złoża w różnych krajach, znajdujących się m.in. w Afryce. Ma też dostęp do złóż rosyjskich, a także tych na szelfie norweskim. W tej chwili jednak Francja zaopatruje się właśnie z Norwegii, skąd sprowadza 36 procent swojego zapotrzebowania na gaz. Natomiast Gazprom odciął kilka dni temu dostawy do Francji, przesyłane za pomocą rurociągu. Błękitne paliwo, które obecnie dociera do Francji robi to w formie skroplonej. Francja posiada cztery terminale LNG i ma zbudować piąty w niedalekiej przyszłości. Macron zapowiedział, że będą one wykorzystywane w celu dostarczania gazu skroplonego do Niemiec, które dopiero pracują nad swoimi terminalami. Znacznie bardziej niż o zabezpieczenie dostaw gazu Francja martwi się o możliwy niedobór energii elektrycznej, której Niemcy produkują dużo dzięki wiatrakom w północnej części kraju i elektrowniom gazowym. Kolejnym, może ważniejszym, powodem zawarcia tego porozumienia jest chęć podkreślenia ekskluzywności francusko-niemieckiego tandemu w UE. Macronowi bardzo na tym zależy z przyczyn politycznych.
Dlaczego Emmanuel Macron jest tak bardzo zapatrzony w Niemcy?
Francja ma przeszłość imperium kolonialnego i mocarstwa światowego. W tej chwili nadal posiada pewne atrybuty tego mocarstwa – stałe miejsce w radzie bezpieczeństwa ONZ, broń atomową i posiadłości zamorskie. Sprawia to, że Francja nigdy nie wyzbyła się ambicji do odgrywania znaczącej roli w polityce globalnej. Jednak jej obecny potencjał gospodarczy jest na to zbyt mały. W związku z tym koncepcja Macrona jest następująca: tylko poprzez ścisłe współdziałanie z Niemcami, nawet jeśli oznacza to ustępowanie im w niektórych sprawach, można realizować francuskie aspiracje do globalnej mocarstwowości. Stąd wynika współpraca obu państw np. na forum ONZ, w G7 i G20, czy choćby wspólne uzgadnianie polityki wobec Federacji Rosyjskiej. To właśnie bardzo miękki, właściwie nieistniejący sprzeciw Francji wobec pogłębiania zależności gazowej od Rosji jeszcze przed wybuchem wojny, jest objawem jej nastawienia na politykę Germany First.
W tym kontekście Macron uważa, że rząd kanclerza Scholza jest pozytywnym zjawiskiem z punktu widzenia francuskich interesów. Mam na myśli to, że łatwiej się współpracuje z Scholzem niż z Angelą Merkel. Postulaty reform rynku unijnego w kierunku bardziej socjalnym są teraz łatwiejsze do przyjęcia przez obecną koalicję. Scholz jest postrzegany jako słabszy polityk niż była kanclerz, co daje Francji szansę na odgrywanie ważniejszej roli w niemiecko – francuskim tandemie. Za tym idzie, większa możliwość realizowania francuskich pomysłów na budowę europejskiego mocarstwa, które miałoby stanowić kolejny biegun na arenie międzynarodowej, różny od USA, Rosji czy Chin. Sporą rolę odgrywa też relatywne osłabienie Niemiec w Europie: niechęć państw południowej częsci UE, kryzys w relacjach z Polską i Europą Środkową. Macronowi wydaje się, że w tych warunkach Berlin będzie bardziej niż wcześniej cenił przyjaźń Paryża. Praskie przemówienie Scholza potraktowane zostało we Francji jako otwarcie na postulaty reformy UE, które Macron przedstawia od 2017 roku.
Kontrowersje wzbudza kwestia gazociągu MidCat, mającego łączyć Hiszpanię i Francję, w celu zabezpieczenia dostaw gazu z Algierii i hiszpańskich terminali LNG do Europy. Francja jest temu przeciwna. Pytanie dlaczego?
Wyjaśnienia Macrona nie wydają mi się specjalnie przekonujące. Francuski prezydent uważa, że nie należy inwestować w interkonektory gazowe, gdyż to tylko pogłębia europejskie uzależnienie od gazu. Ten z kolei jest niepożądanym surowcem, z którym należy jak najszybciej zerwać. Macron powiedział to w tym samym dniu, w którym zapowiedział rozbudowę interkonektorów z Niemcami. Więc wygląda na to, że solidarność europejska według prezydenta Francji jest różna względem poszczególnych krajów wspólnoty.
Z całą pewnością Macron chce inwestować w tandem francusko-niemiecki, który jest jego dogmatem polityki europejskiej. Nie zostawi Niemiec w potrzebie niezależnie od okoliczności. Nie zrobi tego nawet biorąc pod uwagę, że Niemcy zwalczały energetykę atomową działając na szkodę francuskiego interesu. Natomiast jeżeli chodzi o realizację aspiracji Hiszpanii, która chciała tutaj pełnić rolę pośrednika w tranzycie gazu z Algierii czy LNG w głąb Europy, to Macron ewidentnie nie jest czymś takim zachwycony, obawiając się być może o rentowność francuskich terminali. Zbywa też hiszpańskie argumenty, że w przyszłości połączenie mogłoby służyć do transportowania wodoru – być może w nadziei, że to Francja stanie się producentem i dystrybutorem tego paliwa przyszłości. Co ciekawe, Macron kilka dni temu złożył wizytę w Algierii i podobno uzyskał tam zapewnienie, że Algieria jest gotowa zwiększyć o połowę wolumen dostaw gazu do Francji (obecnie jest to około osiem procent francuskiego importu). Wydaje się więc, że Francja niechętnym okiem patrzy po prostu na potencjalną rolę Hiszpanii jako pośrednika dla afrykańskiego gazu, który obecnie dociera przez Włochy. Warto przy okazji wspomnieć, że francusko-niemiecka „oś energetyczna” zaniepokoiła Włochów, którzy poczuli się wykluczeni. Francusko-niemieckie ambicje tworzenia faktów dokonanych w UE budzą niepokój nie tylko w Europie Środkowej, warto o tym pamiętać.
Ze strony Francji pojawiają się różne argumenty przeciwko MidCat – rzekoma nieopłacalność, sprzeciw społeczny czy niebezpieczeństwo dla rodzimego rynku gazowego. Na ile te argumenty są swoistą zasłoną dymną, a na ile są rzeczywiście trafne?
Pamiętajmy, że Macron często przywołuje fakt dwóch już istniejących połączeń gazowych między Francją a Półwyspem Iberyjskim, które jego zdaniem nie są wykorzystane w należytym stopniu. A co więcej gaz częściej płynie właśnie z Francji do Hiszpanii i Portugalii, niż odwrotnie. Kwestionuje to ekonomiczną zasadność budowania kolejnego gazociągu. Macron uzasadnia swój sprzeciw również w następujący sposób: nie należy mylić celów krótkoterminowych, jakim jest zapewnienie poszczególnym państwom gazu w nadchodzącej zimie, z celami długoterminowymi, czyli kompletnym odejściem Europy od gazu. Budowa nowego gazociągu jest środkiem długoterminowym, który w tym wypadku posłużyłby do realizacji krótkoterminowego celu w dodatku niezgodnego z francuską wizją przyszłości bez błękitnego paliwa. Według Macrona nie należy działać w ten sposób. Tak właśnie prezydent Francji podkreśla brak zasadności budowania tego połączenia. Być może jakieś lokalne problemy dodatkowo stoją tutaj na przeszkodzie. Przebieg gazociągu przez Pireneje jest pewnie kwestionowany z punktu widzenia ekologicznego, być może nie chcą go też lokalni mieszkańcy, podobnie jak sprzeciwiają się budowie nowych transgranicznych połączeń kolejowych. Widać tutaj wyraźny zgrzyt w stosunkach francusko – hiszpańskich. Nie są najlepsze od kilku dobrych lat, i na pewno nie polepszy ich opozycja Francji w stosunku do wznowienia projektu MidCat.
Jaka jest polityka Francji względem Algierii? Czy między tymi państwami może pojawić się jakaś wykluczająca Hiszpanię współpraca gazowa?
Ostatni rok to czas bardzo ostrego kryzysu w relacjach francusko – algierskich. Był on spowodowany częściowo czynnikami historycznymi, częściowo niezadowoleniem Francji z polityki nieprzyjmowania przez Algierię swoich obywateli wydalonych z Francji a częściowo rywalizacją na obszarze Sahelu. Stosunki między tymi państwami były do pewnego czasu zamrożone, a ostatnia wizyta Macrona miała dokonać w nich swego rodzaju przełomu. Widać wyraźnie, że francuskie władze dostrzegły straty, jakie ponoszą w wyniku braku współpracy z Algierią. Ponadto wiele zyskały państwa ościenne względem Francji, czyli Włochy i Hiszpania. To właśnie Włochy, które w ostatnich miesiącach bardzo ociepliły relacje z Algierią, zapewniły sobie stamtąd dostawy gazu. Macron doszedł więc do wniosku, że trzeba będzie jednak odejść od sporów historycznych, do których sam się zresztą przyczynił swoimi nieostrożnymi wypowiedziami, i nawiązać jakąś współpracę. Jest to również spowodowane tym, że wpływy Francji w Sahelu maleją na korzyść Rosji. Działalność operacyjna wojsk francuskich jest ograniczona przez np. brak możliwości przelatywania nad Algierią. Macron zrozumiał więc, że skoro sytuacja w Europie jest bardzo poważna, to afrykański front trzeba zamknąć. Zobaczymy, jak długo to potrwa i czy w kolejnych miesiącach nie dojdzie do konfliktów, które te zamiary pogrzebią.
Rozmawiał Szymon Borowski