Śni mi się świat, w którym w lasach rosną zawilce. W którym las jest lasem a nie jest wycięty i spalony w kotle elektrowni. Śni mi się świat, w którym lasy nie są postrzegane jedynie jako surowiec energetyczny, świat w którym pamięta się o tym, że las jest jednym organizmem. Nie może nie może po prostu zostać poćwiartowany a każdy z jego elementów jest niezbędny – pisze Wiktor Maciejewski, aktywista klimatyczny Młodzieżowego Strajku Klimatycznego.
Aktualnie w Unii Europejskiej palenie w elektrowniach drewna pozyskanego ze starych lasów jest uznawanie za odnawialne i zrównoważone źródło energii. Umieszczenie drewna w dyrektywie RED I, opierało się na założeniu, że nowe drzewa, rosnąc, zaabsorbują dwutlenek węgla, który trafił do atmosfery podczas spalania biomasy. Na papierze bilans wychodzi na zero. Tyle samo dwutlenku węgla wyemitowano, co pochłonięto. Git, brzmi dobrze. Tylko rzeczywistość jest trochę bardziej skomplikowana.
Po pierwsze po wycięciu drzew nie zawsze sadzone są nowe. Po drugie do emisji należy doliczyć jeszcze te związane ze ścinką lub zrywką drzew. Skutkiem zniszczenia gleby i roślin rosnących w okolicy jest wydzielanie dwutlenku węgla. Las nie pochłonie nieograniczonej ilości tego gazu, więc nadmiar zostanie w atmosferze. Po trzecie wielkość emisji zależy od tego w jakim czasie się na nie patrzymy. Jeśli skupimy się na chwili spalenia, to, przykro mi, ale produkcja określonej ilości energii powoduje wypuszczenie w atmosferę więcej dwutlenku węgla niż w przypadku spalania węgla kamiennego. Kiepsko, nie? Po dłuższym czasie bilans spada, ale do jakiego poziomu – to nie jest w pełni wiadome.
Przede wszystkim, teraz za odnawialne źródło energii uznawane jest każde drewno – właściwie niezależnie od tego, skąd pochodzi. W świetle prawa nie ma znaczenia czy pali się drzewa z upraw energetycznych, czy z terenów cennych przyrodniczo, czy 500 letnie drzewa już od dawna spełniające wymagania na pomniki przyrody, czy ścinki z tartaku. Teoretycznie nic nie stoi na przeszkodzie, by wyciąć i spalić dąb równie stary jak słynny Dunin, który w tym roku został europejskim drzewem roku i dostać na to dofinansowanie. Każdy jest domem dla wielu zwierząt a pod nim rosną grzyby i rośliny runa leśnego, które znikną wraz z nim. Mało odnawialnie, co nie?
Według norm Unii Europejskiej obowiązujących jej państwa, w 2020 roku co najmniej 15 procent energii zużywanej w każdym z nich powinno pochodzić ze źródeł odnawialnych. Jako że w drewno jest za nie uznawane przez dyrektywy unijne, niektóre kraje, w tym Polska, spełniają ten udział właśnie drewnem z lasu. Żeby liczby się zgadzały, co piąte ścinane drzewo w Polsce idzie prosto do elektrowni. Na przykład w Zielonym Bloku elektrowni Połaniec, który zapewnia niewiele ponad jedną dwusetną krajowej produkcji energii, dziennie spala się 20 hektarów lasu. Porównując to do podmiejskich lasów – las Kabacki w Warszawie Zielony Blok spaliłby w 46 dni, las Mokrzański we Wrocławiu w 27 dni, a Lasek Marceliński w Poznaniu zniknąłby w niecałe dwa tygodnie – dokładnie w 12 dni.
Od wprowadzenia RED I w polskich lasach wycina się o połowę więcej drzew niż wcześniej. 86 procent drzew spalanych w polskich elektrowniach pochodzi z naszych lasów. Nie chciałbym, by wiosną w lasach nie kwitły zawilce gajowe, które są wskaźnikiem dawnych lasów. Rosną one w starych, w miarę naturalnych lasach. Jeżeli się wytnie taki las, zawilce z tego miejsca po prostu znikną. Rozprzestrzeniają się na tyle wolno, że nie mają jak dojść do odpowiedniego dla nich środowiska. Trudno nazwać aktualne wycinki, i to że jest ich coraz więcej, zrównoważoną gospodarką leśną.
Warto przy tym zauważyć, że nie każda biomasa spalana w elektrowni lub elektrociepłowni musi mieć tak negatywny wpływ na przyrodę i klimat. Spalanie ścinków z tartaków jest zrównoważonym źródłem energii. Jak się je wyrzuci, emisje z nich będą takie same. Podczas rozkładu węgiel i tak je opuszcza, lecz nie tylko jako dwutlenek węgla, ale również jako metan, który jest jeszcze bardziej szkodliwy dla atmosfery niż CO2. Jeżeli się jeszcze zwiększy wydajność energetyczną, czyli ilość energii zużywanej zgodnie z założenie, pozwoli to znacząco zmniejszyć emisje. W elektrociepłowniach mniej energii ucieka w powietrze niż w elektrowniach.
Drewno z lasu trafiające prosto do elektrowni nie powinno być uznawane za odnawialne źródło energii i dofinansowywane przez Unię Europejską. Już na pewno nie powinno być za nie uważane drewno z lasów i drzew przyrodniczo cennych. Na szczęście jeszcze da się to zmienić. ENVI, czyli Komisja Ochrony Środowiska Naturalnego, Zdrowia Publicznego i Bezpieczeństwa Żywności Parlamentu Europejskiego 16 i 17 maja głosowała, a 12 i 13 czerwca ITRE (Komisja Przemysłu, Badań Naukowych i Energii) będzie głosowały nad swoimi poprawkami do dyrektywy RED II. We wrześniu, po przerwie wakacyjnej, zajmie się nimi zgromadzenie ogólne Parlamentu Europejskiego.
Jako społeczeństwo obywatelskie możemy mieć na to wpływ. Trzeba przekonać europosłów, by wśród odnawialnych źródeł energii nie było już takiej pokraki jak biomasa pierwotna drzewna.
Fedorska: Susza w rolnictwie, czyli raczej adaptacja niż histeryczne reakcje