Makuch: Ukraina – próba szantażu, czy realpolitik?

20 sierpnia 2014, 07:19 Gaz. Energetyka gazowa

KOMENTARZ

Grzegorz Makuch

Klub Jagielloński

W zeszły tygodniu parlament Ukrainy przyjął ustawę umożliwiającą utworzenie konsorcjum ds. GTS, w którym Kijów będzie miał pakiet większościowy (51%), a pozostałe udziały będą w rękach firm europejskich i amerykańskich. Ustawa wyklucza udział kapitału rosyjskiego i zobowiązuje udziałowców do udzielenia wszelkich informacji dotyczących ich akcjonariatu. Z kolei strona rosyjska od kilku miesięcy zapewnia, że kwestii infrastruktury przesyłowej nie można rozwiązać bez jej udziału.

Ponadto w obecnej sytuacji, gdy na wschodzie Ukrainy toczy się wojna i sytuacja w kraju jest bardzo niestabilna, brak jest chętnych do kupna udziałów w ukraińskim GTS. Trzeba też pamiętać, że ukraińska infrastruktura przesyłowa wymaga niemałych nakładów na modernizację. Jest tego świadom rząd ukraiński, który przez miesiące bezskutecznie zachęcał firmy zachodnie do korzystania z PMG i dlatego teraz proponuje przesunięcie punktu odbioru rosyjskiego gazu płynącego do Europy na granicę ukraińsko-rosyjską, co de facto doprowadziłoby do stworzenia amerykańsko-europejsko-ukraińskiego konsorcjum dot. GTS. Ciekawa jest odpowiedź Moskwy, bowiem z nieoficjalnych informacji wiadomo, że Rosja może zgodzić się na tę ofertę, pod warunkiem, że UE uzna powstający Gazociąg Południowy, który w przyszłości będzie omijał Ukrainę. Zatem Kijów zyskałby na tym posunięciu tylko czas, bowiem Gazociąg Południowy ma ruszyć końcem 2016 r./początkiem 2017 r. Ale zachodnie firmy energetycznie i tak nie mają najmniejszej ochoty angażować swoje środki finansowe na Ukrainie, a Europa nie zamierza zwiększać swojego uzależnienia energetycznego od Kijowa, dlatego komisarz ds. energii Günther Oettinger powiedział, że kupno surowca na granicy ukraińsko-rosyjskiej wymagałoby zgody Gazpromu i firm europejskich, a także trójstronnych (UE-Ukraina-Rosja) ustaleń i przeglądu „umów tranzytowych”.
Reakcją Kijowa na tę sytuację są przyjęte – równolegle do ustawy dot. GTS – uregulowania prawne dające Radzie Bezpieczeństwa Ukrainy możliwość wprowadzenia sankcji wobec Rosji, w tym zakazu przesyłu węglowodorów. Warto podkreślić, że wciąż jest to tylko prawna możliwość, która nie jest równoznaczna z wprowadzeniem sankcji na tranzyt gazu i ropy z Rosji do UE – co również zauważył premier Arsenij Jaceniuk. Ale właśnie poprzez groźbę zablokowania przesyłu gazu do UE Ukraina próbuje wymusić na firmach zachodnich wejście w ukraińską infrastrukturę. Podczas głosowania w Radzie Najwyższej Ukrainy nad projektem sankcji Arsenij Jaceniuk powiedział, że kraj potrzebuje obrony swojej terytorialnej integralności, jednak nie jest w stanie uczynić tego sam, dlatego potrzebuje zgody parlamentu na wprowadzenie sankcji wobec Rosji, co w mniemaniu Jaceniuka ma sprowokować UE do wywarcia presji na Rosję. Z kolei szef Naftogazu Andrej Kobolew po raz kolejny zapewnił, że tranzyt może odbywać się bez najmniejszych przeszkód, jeśli tylko europejskie firmy zdecydują się kupować surowiec na granicy ukraińsko-rosyjskiej, i przy okazji zyskają dostęp do ukraińskich ogromnych (30 mld) PMG, a Kijów zyska bezpośredni kontakt z europejskimi operatorami. Podobnie jak premier, dodał, że przyjęcie przez parlament sankcji dot. Rosji nie oznacza ich automatycznego wprowadzenia, ale tworzy prawne możliwości ich wdrożenia. W opinii Kobolewa przeniesieniu punktu odbiorczego na granicę ukraińsko-rosyjską, czyli faktyczne wciągnięcie Zachodu w ukraińską infrastrukturę, zniweluje zagrożenie wprowadzania sankcji wobec Rosji, jak i umożliwi wdrożenie przez Ukrainę zapisów trzeciego pakietu energetycznego. Komisarz ds. energii Günther Oettinger powiedział jednak, że „na dzień dzisiejszy wprowadzenia sankcji wobec tranzytu jest niewykonalne”.
Fitch opublikował już analizę, z której wynika, że ewentualne wstrzymanie tranzytu gazu odbije się negatywnie na bezpieczeństwie energetycznym Ukrainy, jak i UE. Oczywiście, państwa zabezpieczyły się na taką ewentualność i w różnym stopniu zapełniły magazyny (Austria 85%, Włochy 87%, Chorwacja 72%). Najbardziej będą jednak zagrożone kraje, które duży wolumen rosyjskiego gazu pobierają właśnie poprzez Ukrainę, jak Bułgaria (90%), Słowacja, Słowenia (100%), Austria, Grecja, Czechy i Chorwacja (50%), Włochy (40%). Ukraińska groźba wprowadzenia sankcji na tranzyt rosyjskiego gazu zwiększy również presje na powstanie Gazociągu Południowego omijającego Ukrainę. Ale przede wszystkim zablokowanie przesyłu surowców będzie bardzo źle odebrany w Europie. Rzecznik niemieckiego rządu Steffen Seibert oświadczył, że Berlin oczekuje iż Kijowa nie zrealizuje zapowiedzi premiera Jaceniuka dot. nałożenia sankcji na Rosję w zakresie tranzytu przez Ukrainę węglowodorów. Również niemiecki RWE twierdzi, że Naftogaz zapewne nie przerwie tranzytu gazu. Także E.On napisał, że „nie wierzy, by ukraińskie sankcje dotyczyły dostawy rosyjskiego gazu”. Szef austriackiego OMV Gerhard Roiss uważa, że scenariusz zatrzymania tranzytu rosyjskiego gazu przez terytorium Ukrainy jest nierealny. Dodał, że Gazprom robi wszystko, by wypełnić swoje zobowiązania wobec europejskich firm. Słowacki Slovensky Plynarensky Priemysel (SPP) twierdzi, że na bieżąco monitoruje sytuacje, w celu zapewnienia sobie stałego dopływu gazu, podobnie jak Wintershall, który zauważa, że ewentualne sankcje nie będą miały wpływu na jej działalność handlową. Bowiem Wingas (spółka córka Wintershall) dostaje surowiec z Morza Północnego, a z Rosji via gazociąg Jamał-Europa przez Białoruś i Polskę, natomiast poprzez Ukrainę otrzymuję około 10% gazu. Niemniej przedstawiciele Wintershalla twierdzą, że budowa Gazociągu Południowego zwiększyłaby bezpieczeństwo dostaw. Również szef OMV powiedział, że gazociąg ten będzie odgrywał ważną rolę w bezpieczeństwie energetycznym Europy. Z kolei rosyjski analityk z Fundacji Narodowego Bezpieczeństwa Energetycznego Aleksiej Griwacz twierdzi, że przerwanie dostaw surowców bardziej uderzyłyby w UE niż w Rosję. Griwacz zauważył również, że propozycja zmiany punktu odbioru gazu wymagałaby zgody Gazpromu na zmianę zapisu w każdej umowie z europejskim odbiorcą.
Rząd w Kijowie próbuje wykreować sytuację, w której firmy zachodnie kupią udziały w ukraińskim GTS bądź poniosą straty wynikające z odcięcia dostaw rosyjskiego gazu. Biorąc pod uwagę ukraińską pozycję ekonomiczną (potrzebę uzyskania kredytów od MFW i EBC) i militarną (wojna na wschodzie kraju), próba postawienia UE i Rosji pod murem, jest grą przerastającą możliwości Ukrainy. Warto również zauważyć, że nawet jeśli Kijów nie blefuje, to Moskwa – za nieoficjalną zgodą kilku państw europejskich – zawsze może podbić stawkę. A straty po stronie decyzyjnego jądra UE nie będą dotkliwe, bowiem Niemcy dostają surowiec z Gazociągu Północnego.