Sukces ofensywy w Charkowie jest cenny dla Ukrainy na wielu poziomach. Potrzebowała go nie tylko władza w Kijowie, żołnierze w okopach i miliony Ukraińców. Tego sukcesu potrzebował również świat, wspierający i trzymający kciuki za Ukrainę – pisze Mariusz Marszałkowski, redaktor BiznesAlert.pl.
W BiznesAlert.pl od początku przyglądamy się tak zwanej „Specjalnej Wojennej Operacji na Ukrainie” zapoczątkowanej orędziem Władimira Putina o godz. 4.00 nad ranem, 24 lutego 2022 roku. Wcześniej, jeszcze przed startem aktywnej fazy działań zbrojnych na Ukrainie przewidywaliśmy możliwe warianty i to, jak potoczy się rosyjska inwazja. Dzisiaj, ponad pół roku po rozpoczęciu wojny, można stwierdzić, że prognozy i szacunki okazały się słuszne. Rosyjska armia pomimo przygniatającej przewagi zarówno na lądzie, na morzu i w powietrzu nie zdołała osiągnąć nawet swoich celów minimum, jakim było pełne przejęcie kontroli nad obwodami Donieckim i Ługańskim. Armia rosyjska nie zrealizowała tym bardziej zadania zajęcia Kijowa i zmiany prozachodniego obozu rządzącego, na czele z prezydentem Wołodymyrem Zełeńskim. Względnym sukcesem wynikającym, jak się później okazało w głównej mierze z braku lojalności i zdrady części aparatu bezpieczeństwa Ukrainy, było zajęcie części obwodu Chersońskiego ze stolicą regionu Chersoniem, a także części obwodu Zaporoskiego, co pozwoliło na „wybicie” lądowego korytarza łączącego kontynentalną Rosję z okupowanym od 2014 roku Krymem.
Marszałkowski: Czy agresja Rosji na Ukrainę jest nieuchronna?
Chersoń i obszar na Wschód od Dniepru od kilku miesięcy był języczkiem u wagi komentatorów, analityków i ekspertów ds. wojskowości na całym świecie. Stało się tak za sprawą co rusz powtarzanych przez władzę w Kijowie deklaracji o rychłym rozpoczęciu kontrofensywy, która w założeniu miała nie tylko odbić miasto Chersoń, ale przywrócić granicę kontroli państwowej co najmniej na poziomie sprzed 24 lutego. Ofensywa wojsk ukraińskich na Chersoń funkcjonowała w mediach już własnym życiem, będąc projekcją wielu życzeń jednej bądź drugiej strony konfliktu.
Same akcje ofensywne trwały właściwie już od kwietnia, kiedy ustało zagrożenie desantu Odessy po zatopieniu krążownika rakietowego Floty Czarnomorskiej „Moskwa”, a garnizon skierowany do obrony plaż Odessy przed morskim desantem został wysłany do obrony Mikołajewa i dalszej stabilizacji frontu na odcinku Chersońskim.
Od tego czasu sporadycznie jedna i druga strona prowadziła tzw. rozpoznanie bojem, czyli ataki na wybranych odcinkach frontu niewielkimi grupami (zazwyczaj o sile plutonu/kompani) w celu zbadania zdolności nieprzyjaciela do obrony na danym odcinku. Pierwsze poważne działania kontrofensywne sił ukraińskich na kierunku Chersońskim rozpoczęły się w czerwcu. Po początkowych sukcesach i dojściu do miasta Chersoń na odległość 15-20 km, siły rosyjskie przeprowadziły swoją kontrofensywę, która odbiła atak ukraiński i odrzuciła siły ukraińskie na odległość 30-40 km od samego miasta. W połowie lipca prezydent Zełeński polecił ministrowi obrony, a przy tym siłom zbrojnym „odbicie południa Ukrainy”. Od połowy lipca rozpoczęły się nasilone ataki rakietowe, przy wykorzystaniu dostarczonych z USA, Wielkiej Brytanii i Niemiec nowoczesnych systemów HIMARS oraz MLRS M270. Celem ataków stały się punkty dowodzenia, składy amunicji, obszary zgrupowania wojsk, węzły logistyczne i stanowiska systemów obrony przeciwlotniczej. Ukraińcy również skutecznie razili mosty i przeprawy drogowo-kolejowe nad rzeką Dniepr, w tym most Antonowski nieopodal Chersonia, a także mosty w Nowej Kachowce. Ataki te okazały się na tyle skuteczne, że Rosjanie zostali zmuszeni do transportu ludzi, zaopatrzenia i sprzętu przy wykorzystaniu barek i mostów pontonowych, które raz po raz stawały się kolejnym celem ataków rakietowych. Ze strony polityków ukraińskich co rusz pojawiały się informacje, o szykowanej wielkiej kontrofensywie, która miała złamać rosyjskie linie obronne i wypchnąć wojska rosyjskie poza obszar prawobrzeżnego Dniepru.
Do rzeczywistego ataku na rosyjską pozycję doszło 29 sierpnia, kiedy na kilku odcinkach frontu południowego doszło do ataków ukraińskich wojsk na rosyjskie pozycje. Nie doszło przy tym do frontalnego przełamania. Rosjanie przez ostatnie pół roku zdołali zbudować liczne fortyfikacje i okopać się na zajętych pozycjach. Dodatkowo pomimo problemów logistycznych i nie najlepszej koordynacji, cały czas broniących się Rosjan wspiera lotnictwo, wykonujące ponad 200 lotów dziennie (ilość operacji wsparcia). Możliwe jest, że jedna maszyna w ciągu doby wykonuje po trzy do pięciu misji.
Odbicie Chersonia i prawego brzegu Dniepru ma wymiar nie tylko symboliczny – Chersoń jest pierwszym, i dotąd, jedynym miastem obwodowym (poza Ługańskiem i Donieckiem utraconymi w 2014 roku) zajętym przez Rosjan w trakcie „Specjalnej Wojennej Operacji”. Oczyszczenie tego obszaru jest również istotne z powodów wojskowych. Przyczółek rosyjski na prawym brzegu Dniepru wciąż powoduje (obecnie – iluzoryczne) zagrożenie do dalszych działań ofensywnych, np. w kierunku Krzywego Rogu. Dodatkowo umiejscowienie Rosjan pozwala im na ciągłe dokonywanie ataków rakietowych na Mikołajów. Wypchnięcie okupantów poza prawy brzeg Dniepru oddali zagrożenie ataków przy wykorzystaniu wieloprowadnicowych wyrzutni rakietowych pokroju BM-30 Smiercz i BM-27 Uragan, które regularnie atakują stolice obwodu Mikołajewskiego, m.in. z wykorzystaniem amunicji kasetowej.
Trudno jednoznacznie powiedzieć, ile dokładnie miejscowości zostało wyzwolonych spod rosyjskiej okupacji, ponieważ front jest bardzo dynamiczny. Obie strony walczą często o wioski, których zabudowa w 90 procentach została zniszczona w wyniku m.in. ostrzału artyleryjskiego jednej bądź drugiej strony. Również sami Ukraińcy niechętnie informują o swoich postępach. Na media nałożona została blokada informacyjna, aby nie demaskować działań. Wynika to z często zmieniającej się sytuacji na froncie. Jedna miejscowość odbita dzisiaj, może z powrotem trafić w ręce wroga jutro. Przyjęło się, że ukraiński sztab generalny informuje o odzyskaniu miejscowości, dopiero po unormowaniu i stabilizowaniu frontu.
Ofensywa na Chersoń miała jednak jeszcze jeden ważny aspekt, który dostrzegli sami Rosjanie, jednak patrząc po efektach, niewiele im to pomogło.
Fridericus II i „Taktyczny odwrót armii rosyjskiej”
Już pod koniec sierpnia, chwilę po rozpoczęciu ukraińskiej kontrofensywy na Chersońszczyźnie, niektóre prorosyjskie kanały telegramowe, powiązane prawdopodobnie z rosyjskimi służbami, ostrzegały, że operacja Chersońska może mieć na celu przykrycie przygotowań do większej operacji na Charkowszczyźnie. Według tamtych ostrzeżeń, ukraińskie wojska od kilku dni nasiliły ataki artyleryjskie na wojska rosyjskie stacjonujące, m.in. w okolicy Balakliji, na froncie Charkowskim. Dodatkowo rosyjski wywiad wojskowy zaobserwował koncentrację sprzętu wojskowego i ukraińskich pododdziałów w okolicy linii rozgraniczenia. „Telegramiści” wskazywali nawet na potencjalne kierunki natarcia ukraińskiej armii, które mogą skończyć się dla wojsk rosyjskich tragicznie.
Rzeczywiście było się o co martwić. Front na odcinku Bałaklija, Kupiańsk, Izium obsadzali praktycznie wyłącznie żołnierze i funkcjonariusze tyłowi. Wśród nich byli zmobilizowani (często pod przymusem) mieszkańcy obwodów Donieckiego i Ługańskiego, oddziały Rosgwardii, w tym poddziały specjalne tzw. SOBR (jednostki antyterrorystyczne rosyjskiej policji), pododdziały artylerii, logistycy i wojska inżynieryjne. Do tego niewielkie pododdziały czołgów i transporterów opancerzonych. Czarne sny Rosjan spełniły się szóstego września, kiedy wojska ukraińskie rozpoczęły szturm w kierunku Bałakliji. Wielu komentatorów nazwało ukraińską ofensywę Blitzkriegiem, gdyż tempo ukraińskiego natarcia było imponujące. W ciągu pierwszych 48 godzin od rozpoczęcia szturmu, forpoczty ukraińskich oddziałów dotarły do rzeki Siewierski Doniec, po czym rozdzieliły się na dwa dodatkowe kierunki. Jeden północny, w kierunku Kupiańska, drugi południowy, w kierunku Izium.
W ukraińskiej infosferze nawet zaczął funkcjonował nieoficjalny kryptonim tej operacji. Nazwano ją Fridericus II.
Fridericus to nazwa niemieckiej operacji ofensywnej na obszarze Bariwnkowe-Izium z maja 1942 roku. Wojska niemieckie wyprowadzając atak od strony Czuchujewa z północy i Sławiańska z południa zamknęły w kotle wojska sowieckiej 9 Armii. Operacja ta była dużym sukcesem państw Osi.
Po niespełna tygodniu, wojska ukraińskie zajęły Izium, strategiczny punkt do ataku na Słowiańsk, a także Kupiańsk, który jest ważnym punktem logistycznym. W mieście tym zlokalizowany jest węzeł kolejowy, dzięki któremu rosyjskie wojska na Charkowszczyźnie były zaopatrywane w amunicję, żywność i paliwo. Rosjanie w wyniku porażki pod Izium wycofali się również z okupowanej, północnej części obwodu Charkowskiego dzięki czemu wojska ukraińskie odzyskały kontrolę nad swoją granicą państwową.
Ukraińcom nie udało się jednak zamknąć wojsk rosyjskich w kotle. Duża część rosyjskich żołnierzy zdołała uciec, zanim wojska ukraińskie zamknęły okrążenie. Jednak uciekając, Rosjanie porzucili ogromne ilości sprzętu, w tym czołgi, artylerie, transportery opancerzone, wozy dowodzenia a także dużą ilość amunicji.
Według udokumentowanych zdjęciami strat, Rosjanie stracili 533 jednostek sprzętu, co jest liczbą równoważną wyposażeniu co najmniej dywizji. Duża część porzuconego sprzętu została przejęta przez Ukraińców.
Dzięki ofensywie Charkowskiej, Ukraińcy oddalili zagrożenie ostrzałem artyleryjskim Charkowa, odzyskali kontrolę nad częścią granicy państwowej oraz zmniejszyli presję militarną na Słowiańsk ze strony północnej. Ponadto zdezorganizowali rosyjskie plany dalszych ofensyw i znacznie osłabili potencjał bojowy rosyjskiej armii. Cały czas trwają walki o kolejne miejscowości, tym razem w obwodzie Ługańskim, gdzie wojska ukraińskie zbliżają się do Łymana, Łysyczańska i Siewierodoniecka – miasta, które broni się już ponad miesiąc, często nazywanego „małym Mariupolem” ze względu na poziom rosyjskich strat i skalę zniszczenia.
Czy Chersoń był „maskirówką”?
Sukces na Charkowszczyźnie przyćmił dyskusje o Chersoniu i południowej kontrofensywie. Pojawiły się głosy, że cała operacja na Chersońszczyźnie była maskirówką strony ukraińskiej po to, aby ściągnąć maksymalnie dużo wojsk rosyjskich w ten region, a jednocześnie osłabić rosyjskie akcje ofensywne na Bahmut i front na Charkowszczyźnie. Wedle informacji pozyskanych przez Wall Street Journal, tak jednak nie jest. Ukraińcy zgodnie z planem, przygotowali dwie równoległe ofensywy. O ile ta w Charkowie zaskoczyła rezultatem samych Ukraińców, to ta na południu była planowana jako długotrwała i mozolna operacja. Warto pamiętać, że według szacunków ukraińskiego wywiadu, na froncie w okolicy Chersonia znajduje się około 30 tys. rosyjskich żołnierzy. Pomimo braków w zaopatrzeniu i słabego dowodzenia to i tak siła zdolna do długotrwałej obrony.
Sukces na południu jest równie potrzebny jak ten w okolicy Charkowa. Nadejście zimy może utrudnić działania ofensywne, a Rosja może wykorzystać ten czas do zalizania ran i rozpoczęcia natarć na wiosnę. Im więcej uda się Ukraińcom odbić do nadejścia błota i śniegu, tym bardziej komfortowa będzie ich pozycja w 2023 roku.
Sukces ofensywy w Charkowie był też potrzebny dla serc i duszy ukraińskich żołnierzy. Pokazał, że Rosjan da się pokonać wtedy, kiedy się jest stroną atakującą. Wyzwolenie okolic Charkowa też jest ważnym sygnałem dla rządów i społeczeństw Zachodu. Pokazuje, że pomoc militarna Ukrainie ale i wyrzeczenia związane z wysokimi cenami energii mają swoje dobre strony, którymi bez wątpienia są sukcesy Ukraińców w walce z rosyjskim okupantem.
Marszałkowski: Ukraina obnażyła mit armii rosyjskiej (ANALIZA)