Od początku organizacji Europejskiego Kongresu Ekonomicznego w Katowicach na panelach węglowych padają te same slogany. W takiej sytuacji trudno uwierzyć w zapewnienia, że niebawem poznamy politykę energetyczną państwa i pomysł na reformę górnictwa – pisze Karolina Baca-Pogorzelska, współpracownik BiznesAlert.pl.
Katastrofa ekonomiczna i społeczna
– Polityka klimatyczna jest jedną z głównych przyczyn zamykania górnictwa w Polsce – powiedział podczas EKG prezes Polskiej Grupy Górniczej Tomasz Rogala. Cóż, szklanka jest do połowy pusta, albo do połowy pełna. Wieloletnie spalanie węgla również przyczyniło się do zmian klimatu i globalnego ocieplenia (z paliw kopalnych to właśnie węgiel kamienny i brunatny emitują najwięcej dwutlenku węgla). Gdyby nie to, pewnie nikt nie musiałby stawać na rzęsach, by opracować sposób na walkę z tymi zmianami. A u nas? Jak to u nas. Jakoś to będzie. I choć prezes Górniczej Izby Przemysłowo-Handlowej Janusz Olszowski kolejny raz apelował, by nie dać się zwariować, to Polska – powiedzmy to w końcu głośno – została z węglem jak Himilsbach z angielskim. A wszystko przez to, że przez przynajmniej kilkanaście ostatnich lat problemy branży węglowej były niczym śmierdzące jajko – wszyscy woleli się trzymać z daleka. Efekt jest dziś taki, że mamy do czynienia z ekonomiczną i społeczną katastrofą branży, a pomysłu na nią jak nie było, tak nie ma. Polska Grupa Górnicza stoi nad przepaścią i chyba lepiej, żeby nie robiła kroku do przodu.
Nie obronimy już na długo węgla w energetyce, ale też nie skończymy z jego spalaniem w 2030 roku, czego domaga się m.in. Młodzieżowy Strajk Klimatyczny, którego aktywiści ostatnio postanowili odsądzić mnie od czci i wiary, gdy zwyczajnie zapytałam ich o to, jak widzą ten scenariusz. Ale zostawmy piaskownicę.
Choćby nie wiem jak PiS chciał zaklinać rzeczywistość i układać się z górniczymi związkami zawodowymi, to szans na cud już nie ma. Coraz więcej kopalń trzeba będzie z czasem, sukcesywnie zamykać i Ruda oraz Wujek, które były „na tapecie” na pewno nie będą jedynymi. W PGG przynajmniej jeszcze Sośnica w ciągu kilku lat powinna zakończyć fedrunek, a w Tauronie Wydobycie dwa z jego trzech zakładów. Pytanie które: nierentowne Brzeszcze czy któryś z tych, w których poczyniono właśnie wielomilionowe inwestycje – Sobieski (szyb Grzegorz) lub Janina (nowy pokład wydobywczy).
Jeśli dyskusja na ten temat będzie prowadzona konstruktywnie, to być może nawet po 2040 roku, do którego mamy zagwarantowany rynek mocy w naszych warunkach wspomagający przede wszystkim energetykę węglową, uda się zachować pracę niektórych kopalń. Mam tu na myśli lubelską Bogdankę z najniższymi kosztami wydobycia w Polsce, ale mocno ograniczaną na rzecz kopiących „czarne złoto” kopalń śląskich (i małopolskich, bo Brzeszcze i Janina są na tych terenach). Mam też na myśli kopalnie węgla koksowego, bazy do produkcji stali, skupione w Jastrzębskiej Spółce Węglowej. W porównaniu do energetyki zastąpienie węgla w branży hutniczej jest znacznie trudniejsze i droższe, więc może należy się nad tym poważnie zastanowić. Zwłaszcza, że JSW jest największym producentem surowca w regionie.
Tylko takie gdybanie i gadanie nic nie da, póki nie poznamy przyszłego miksu energetycznego i odpowiedzi na pytanie, jak zmniejszyć 70-procentową produkcję energii elektrycznej z węgla.
Baca-Pogorzelska: Stare błędy nowej reformy górnictwa (FELIETON)