KOMENTARZ
Bogusław Mazur
Redaktor BiznesAlert.pl
Wymiana zdań między Ministerstwem Spraw Zagranicznych a Ministerstwem Obrony Narodowej o zaniepokojeniu Unii Europejskiej wyjątkami od prawa zamówień publicznych przy zakupach zbrojeniowych wskazuje, że tryb dozbrajania armii powinien być szczegółowo skontrolowany.
Już sama forma komunikowania się między obydwoma resortami jest dość zaskakująca. Chociaż rząd w każdą środę zbiera się na narady, to – jak poinformowała PAP – w grudniu wiceminister MSZ Rafał Trzaskowski wystosował do wicepremiera i ministra obrony Tomasza Siemoniaka pismo. W piśmie tym stwierdził, że systematyczne wyłączanie przetargów spod ustawowych przepisów o zamówieniach publicznych jest niezgodne z prawem UE, co naraża Polskę na zarzut niedotrzymywania zobowiązań państwa członkowskiego.
Na dokładkę Trzaskowski poinformował, że KE prowadzi postępowania wyjaśniające w sprawach zamówień dotyczących śmigłowców, okrętu patrolowego Ślązak i wozów opancerzonych Rosomak. Przy czym wiceminister zaznaczył, że i owszem, można stosować szczególny tryb zamówień obronnych, jednak tylko w wyjątkowych, uzasadnionych przypadkach.
Wiceministrowi Trzaskowskiemu odpowiedział via PAP wiceminister MON Czesław Mroczek. Z jego słów wynika, że ależ skąd, o naruszaniu unijnego prawa nie ma mowy, wszystkie przypadki wyłączania spod prawa zamówień publicznych są jak najbardziej uzasadnione i wyjątkowe, bo dotyczą podstawowego interesu bezpieczeństwa państwa. Ponadto – zaznaczył – większość tych przypadków są postępowaniami konkurencyjnymi. I dodał, że resort obrony już udzielił wyjaśnień KE w sprawie przetargu na 70 śmigłowców bojowych.
Nie przesądzając, kto ma rację w tej uprzejmej wymianie opinii, można zadać sobie dwa pytania. Pierwsze – czy w tak wrażliwym obszarze jak polityka obronna i zbrojenia dwa ważne resorty nie mogłyby współdziałać na bieżąco bez wysyłania do siebie pism? Bo nasuwa się przypuszczenie, że MSZ chce się asekurować, gdyby KE jednak stwierdziła naruszenie unijnego prawa przez MON.
I drugie, ważniejsze pytanie – jeżeli Komisja Europejska prowadzi postępowania wyjaśniające, jeżeli od lipca 2013 r. ma wątpliwości co do praktyki stosowanej przez resort obrony, jeżeli wreszcie MSZ wątpi w zgodność z unijnym prawem, to jakimi ekspertyzami prawnymi dysponuje MON na podparcie swojej linii obrony?
Te rozdźwięki nasuwają wniosek, że postępowaniu MON powinna się szczegółowo przyjrzeć sejmowa Komisja Obrony Narodowej, a może też Najwyższa Izba Kontroli. Bo gdy się okaże, że KE zarzuci Polsce łamanie unijnego prawa, to tempo dozbrajania armii ulegnie jeszcze większemu spowolnieniu niż dotychczas. Możliwe przecież, że polityka zakupowa MON jest zgodna z prawem i w pełni uzasadniona, jednak lepiej mieć w tej sprawie absolutną pewność.
Na koniec dodatkowy smaczek – zamówień dla MON mogą udzielać także cztery jednostki podległe Inspektoratowi Wsparcia Sił Zbrojnych, np. Regionalne Bazy Logistyczne. Jak jednak informuje PAP, Inspektorat nie ma zbiorczych danych o liczbie takich przetargów.