Ceny energii elektrycznej są tematem licznych publikacji, a ich ton zaczyna przypominać panikę. Fakty potwierdzają wzrost cen. Przez lata ceny hurtowe energii elektrycznej utrzymywały się na niskim poziomie 160-170zł/MWh, co było poniżej kosztu odtworzenia istniejącego majątku wytwórczego – pisze prof. Władysław Mielczarski z Politechniki Łódzkiej.
W ostatnim roku na skutek znacznego wzrostu cen pozwoleń na emisje CO2, w dużej mierze spekulacyjnego, ceny pozwoleń wzrosły z około 7-8Euro/tonę do obecnych 20 Euro/tonę przekraczając w szczycie wzrostu nawet 23 Euro/tonę. Wzrost cen pozwoleń pociągnął za sobą gwałtowny wzrost cen energii elektrycznej o 93zł/MWh w kontraktach bazowych o 146 zł/MWh w kontraktach na okres szczytu zapotrzebowania. Oznacza, to wzrost: 56% w kontraktach bazowych oraz 70% w kontraktach na szczyt zapotrzebowania. Tak duże i szybkie wzrosty cen energii elektrycznej zaczęły budzić obawy o ich oddziaływanie na gospodarkę.
Gdyby przeanalizować składniki wzrostu cen energii elektrycznej to można wydzielić dwa wyraźne elementy: (a) wzrost spowodowany podniesieniem cen na pozwolenie emisje CO2 oraz (b) wzrost dokonany przez producentów.
Na wzrost cen energii elektrycznej w kontraktach typu BASE w całkowitej wysokości 93zł/MWh, wzrost wynikający ze wzrostu pozwoleń wynosił 51,6zł/MWh (około 55% całego wzrostu), ale wzrost cen producentów wynosił 41,4 zł/MWh czyli około 45% całego wzrostu cen. W kontraktach typu PEAK wzrost wynikający z wyższych cen pozwoleń wynosił również 51,6 zł/MWh (około 35%), podczas gdy wzrost producentów wyniósł 94,4 zł/MWh czyli około 65% całkowitego wzrostu.
Ceny pozwoleń na emisje CO2 powoli stabilizują się, a plany Unii Europejskiej wzrostu produkcji ze źródeł odnawialnych do 32% całkowitego zużycia energii w roku 2030 oraz ograniczenie zużycia energii pierwotnej również o 32% wskazują na znaczne zmniejszenie emisji CO2, a tym samym spadek zapotrzebowania na pozwolenia. Wszystko wskazuje, że ponownie wystąpi nadpodaż pozwoleń i spadek ich cen, ponieważ zmniejszenie podaży poprzez wprowadzanie mechanizmu ograniczającego (Market Stability Reserve) nie będzie wystarczające. Nawet gdyby wystąpiło zmniejszenie cen pozwoleń na emisje CO2 wydaje się prawdopodobnie, że ceny energii elektrycznej w Polsce nie spadną, a jeżeli nawet nastąpiłby ich spadek to w niewielkim stopniu.
Kolejnym niepokojącym elementem są ceny na pierwszej aukcji rynku mocy. Już aukcja próbna wskazywała na możliwość wystąpienia wysokich cen, a możliwość skoordynowanych i zapowiadanych zresztą, działań składających oferty była dodatkowym sygnałem ostrzegawczym. Zamiast obciążenie odbiorców rynkiem mocy na poziomie do 3 mld zł roczne już po pierwszej aukcji widać, że jest to ponad 5 mld zł rocznie.
Szybki i mało uzasadniony wzrost cen energii elektrycznej oraz znacznie bardzie kosztowny niż zakładano rynek mocy wskazują na konieczność głębszych zmian w funkcjonowaniu rynku energii elektrycznej. Pomimo dobrych chęci Ministerstwa Energii i zapowiedzi rekompensaty wzrostu cen odbiorcom trzeba zdawać sobie sprawę z ograniczonych możliwości takich działań do skompensowania wzrostu cen pozwoleń na emisje CO2, ponieważ ich skutkiem jest wzrost wpływów do budżetu państwa. Powrót do dyskusji na temat cen węzłowych, która toczy się bez większych efektów od 2002 roku nie jest panaceum na nieodpowiednie funkcjonowanie rynku energii elektrycznej, potrzebne są konkretne działania.