Amerykanie nieraz zadają pytanie będące sprawdzianem zaufania: Czy kupiłbyś od tego człowieka używany samochód? A kto kupiłby samochód od lobbysty atomu? Warto zadać sobie takie pytanie zanim rozpoczniemy program energetyki jądrowej – pisze prof. dr hab. inż. Władysław Mielczarski z Politechniki Łódzkiej.
W latach 2009-2015 toczyła się w Polsce intensywna dyskusja dotycząca „Programu energetyki jądrowej”. Analizę tej dyskusji od strony naukowej przedstawił dr hab. Piotr Stankiewicz z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu i opublikował w piśmie „Transformacje 1” nr 1-2(88-89) 2016. s.213-236, ISSN 1230-0292 oraz w książce „Gra w atom”, Wydawnictwo Naukowe UMK, Toruń 2017. Jest to moim zdaniem jedna z najbardziej profesjonalnych analiz argumentów używanych przez lobbystów elektrowni jądrowych.
W omawianym artykule P. Stankiewicz zwraca uwagę na „rozbieżności między toczącym się na arenie międzynarodowym dyskursem o energetyce jądrowej, podkreślającym jej ryzykowny charakter, a sposobem prezentacji tej technologii [w Polsce] przez podmioty odpowiedzialne za realizacją Polskiego Programu Energetyki Jądrowej (instytucie rządowe, inwestora: spółkę PGE EJ, podmioty dozory jądrowego, instytucje eksperckie i naukowe) ……., jako bezpiecznego, taniego i czystego źródła energii, właściwie pozbawionego ryzyka”.
Wskazuje on również, że „ryzyko i bezpieczeństwo [jest często] ujmowane są w kategoriach naturalistycznych, uchwytnych dla nauk matematyczno-przyrodniczych. Pominięty jest przy tym fakt, że wartość zdrowia/życia ludzkiego czy wartości środowiska naturalnego są tylko jednymi z wielu, na które niekorzystnie może wpłynąć rozwój tej technologii. Społeczne definicje ryzyka odnoszą się do faktu, że w społecznym odbiorze ryzyka istotne jest narażenie na szwank ważnych dla ludzi wartości: nie tylko życia czy zdrowia ale także wartości materialnych (majątek), kulturowych (tradycja i dziedzictwo przodków) czy ekologicznych.”
Autor artykułu nie zajmuje się ekonomicznym aspektem budowy elektrowni jądrowych i jego wpływem na istotne dla ludzi wartości. Jeżeli planowany program budowy 9000MW mocy w elektrowniach jądrowych pochłonie 400 mld zł, to musi odcisnąć się to negatywnie na innych dziedzinach życia np. na już obecnie nie najlepiej działającej służbie zdrowia.
Dr hab. P. Stankiewicz przytacza informacje że „elektrownie atomowe, produkując tylko kilkanaście procent energii elektrycznej na świecie, były miejscami aż 40% poważnych awarii zarejestrowanej w całej energetyce (Sovacool, 2009). Rocznie wydarza się kilkaset incydentów i awarii, które sprzyjają wielkim katastrofom, jak te w Czarnobylu i Fukushimie (Wspólna Ziemia, 2012)”.
Powstaje pytanie o zneutralizowanie skutków awarii. „W odniesieniu do Three Island, po której w USA nie wybudowano już żadnej nowej elektrowni atomowej, bagatelizuje się jej znaczenie..”. W Czarnobylu awaria miała miejsce w reaktorze grafitowym, co jak twierdzą lobbyści atomu nie może powtórzyć się w reaktorach wodnych bo „awaria jak czarnobylska jest wykluczona prawami fizyki”. Jednak w Fukushima w 2011 r. doszło do wypadków w trzech reaktorach wodnych, które to awarie miały być „wykluczone prawami fizyki”.
Zwolennicy elektrowni jądrowych nawet te awarie próbują przekuć w sukces. To nic, że w elektrowni Fukushima doszło do wybuchu wodoru i rozerwania kopuły jednego z reaktorów oraz uwolnienia radioaktywnych substancji i tak np. p. T. Kamińska, ówczesna prezes Pomorskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej twierdzi, że przecież elektrownia ta „wytrzymała trzęsienie ziemi”. W podobnym tonie wypowiada się inny ekspert „na Bałtyku nie ma tsunami” i „awaria atomowa taka jak w Fukushimie nie może się zdarzyć (Strupczewski, 2011)”.
Niektórzy próbują postawić sprawy na głowie. Prof. Marek Janiak w wywiadzie udzielonym Gazecie Wyborczej odpowiada na pytanie czy możliwa jest dziś powtórka z Czarnobyla: „Nie. Najlepszy dowód to to, co zdarzyło się w Fukushima … Uważam, że ostatnia awaria w japońskiej elektrowni Fukushima 1 nie tylko nie powinna nas odstręczać od energetyki jądrowej, ale wręcz przekonać…”. (?)
Duże poczucie „humoru” cechuje wypowiedzi prof. A. Strupczewskiego. „Czytelniku, czy śpisz na łóżku? Porównaj spanie na łóżku, które ma średnio wysokość 40cm, ze spaniem na materacu o wysokości np. 20 cm. Śpiąc na materacu zamiast na łóżku, jest się niżej, więc moc dawki promieniowania jest mniejsza o 0,02 mikoSV/rok niż na łóżku”. Lubi też pożartować ze studentami: „podczas prezentacji na II Szkole Energetyki Jądrowej Andrzej Strupczewski wykorzystał (ku radości zgromadzonej publiczności, głównie studentów kierunków technicznych) obliczenia zwiększenia dawki promieniowania powodowanego chodzeniem na szpilkach, pytając, czy powinniśmy zakazać chodzenia w butach na wysokim obcasie (Strupczewski, 2009a)”.
Podsumowaniem może być wypowiedź prof. R. Domańskiego na III Szkole Energetyki Jądrowej w Gdańsku, który na słowa Dariusza Szweda z partii Zieloni 2004, że „energetyka jest zbyt ważna, by zostawić ją samym energetykom” odparł „Są obszary działalności człowieka, gdzie demokracja nie może funkcjonować”. To ważne stwierdzenie i warto je pamiętać, kiedy rozpocznie się budowa pierwszej elektrowni jądrowej w Polsce.
Źródło: CIRE.PL