Mielczarski: Liberalizacja? Tak, ale w sprzyjających warunkach

20 marca 2014, 08:41 Energetyka

KOMENTARZ

Prof. Władysław Mielczarski

Politechnika Łódzka

Liberalizacja każdego rynku ma wiele zalet pod warunkiem, że jest odpowiednio przeprowadzona i nie służy monopolizacji rynku przez podmioty, które uzyskują do niego dostęp. Otwierając rynek trzeba uważnie przeanalizować, czy wszystkie podmioty na nim działające mają równe szanse. Na rynku gazu w Polsce tak nie jest.

Z jednej strony jest PGNiG mający obecnie pozycję dominująca, ale z drugiej jest stroną kosztownych kontraktów na dostawę gazu po bardzo wysokich cenach, których nie może przenieść na odbiorców ze względu na regulacje ograniczające ceny gazu dla odbiorców końcowych.

Z pewnością wiele można jeszcze zrobić, aby obniżyć koszt funkcjonowania tej firmy, ale nie zrekompensuje to niekorzystniej sytuacji w jakiej znajduje się PGNiG. Co więcej, o kontraktach na dostawę gazu i jego cenach decydowali politycy, którzy dziś powinni brać pod uwagę konsekwencje swoich decyzji. Kolokwialnie mówiąc PGNiG jest „spętane” kosztownymi kontraktami i trudno wymagać od zawodnika, któremu związaliśmy nogi, aby brał udział w wyścigu z innymi zawodnikami, którzy nie tylko mają swobodę poruszania się, ale często otrzymują „używki” od swoich rządów. Trudno jest konkurować z firmami energetycznym z Europy Zachodniej, dla których ich rządy wynegocjowały znacznie niższe ceny gazu, zresztą od tego samego dostawcy, który dostarcza gaz do PGNiG.

Zbyt szybkie otwarcie rynku gazu będzie oznaczało wzrost kosztów dla odbiorców, którzy i tak będą musieli pokryć koszty bardzo kosztownych kontraktów, czy to w formie zwiększonych taryf, czy podatków, bo PGNiG nie może zbankrutować, a podatnicy będą musieli pokryć koszty jego funkcjonowania niezależnie od tego, jaka część rynku będzie do niego należała. PGNiG, jak zresztą inne firmy energetyczne wypełnia polecenia polityczne, a więc politycy powinni zdecydować się, czy chcą ręcznego sterowania firmami energetycznymi, czy mają one działać na konkurencyjnym rynku.

Trzeba również brać pod uwagę, że wiele krajów Unii Europejskiej subsydiuje w różnej formie swoje firmy energetyczne pomagając w ich ekspansji. Powszechnie są znane subsydia dla węgla brunatnego i kamiennego w Niemczech prowadzące do zaniżania cen energii elektrycznej. W Unii Europejskiej nie tylko nie ma odpowiednich instrumentów pozwalających ograniczyć ekspansje subsydiowanych firm, ale niechętnie nagłaśnia się te problemy, pomimo powszechnej wiedzy o takich subsydiach.

Kraje które uzyskały największe sukcesy gospodarcze, jak na przykład Korea Południowa, potrafiły umiejętnie łączyć liberalizację i konkurencję z ochroną własnych rynków i firm, a nawet ich promocją w różnej formie. Rynek gazu w Polsce wcześniej czy później musi być zliberalizowany, ale nie sądzę, aby było to skuteczne w większej skali i mogło przynieść wymierne korzyści dla odbiorców, przynajmniej przed zakończeniem obecnego kontraktu z Gazpromem. Konkurencja tylko na poziomie detalicznym ma ograniczone efekty, a zbyt daleko idąca liberalizacja w niesprzyjających warunkach, w jakich jest obecnie PGNiG, może przynieść więcej szkody niż korzyści.