Zawsze byłem i jestem pełen podziwu dla niemieckiej organizacji pracy, a także osiągnięć technicznych. Należy ich również podziwiać za zdolność osiągania konsensusu i rozumienie racji stanu własnego kraju, czy nawet zwykłej konieczności, jaką jest zaspokojenie zapotrzebowania gospodarki i społeczeństwa na energię elektryczną.
Rezygnacja Niemiec z elektrowni jądrowych po roku 2022 jest nieodwracalna. Jednak niezależnie od tego trzeba dostarczyć gospodarce i społeczeństwu energię elektryczną. W Niemczech osiągnięto znaczny postęp w produkcji energii ze źródeł odnawialnych. Nadal to jednak niewiele, tylko 20% potrzebnej energii, a możliwości wzrostu są coraz bardziej ograniczone ze względów, nie tyle nawet finansowych, co technicznych. I chociaż część energii elektrycznej można wyprodukować z gazu, to podstawowym paliwem dla elektrowni w Niemczech i Polsce pozostaje węgiel, w tym brunatny, a zatem wzrost emisji CO2.
Jednocześnie w Niemczech działają najsilniejsze w Europie organizacje ekologiczne protestujące przeciw wykorzystaniu węgla do produkcji energii elektrycznej i emisji CO2. Niemieckie organizacje ekologiczne protestują, ale nie w Niemczech, w których od lat emisje rosną. Jeżeli niemieccy zieloni czują potrzebę protestu przeciw elektrowniom węglowym przyjeżdżają do Polski, gdzie wspomagani przez polskich kolegów wchodzą na kominy elektrowni lub zajmują budynki firm energetycznych.
Rozmawiałem o tym zachowaniu z kolegami z Niemiec sugerując, że jest to wynikiem większej odpowiedzialność niemieckich zielonych i lepszego zrozumienie potrzeb gospodarki i społeczeństwa. Na ogół zgadzali się. Wskazywali też na inne możliwości, które sprowadzały się do wspólnego mianownika, że „nie gryzie się ręki, która karmi”.
Niemieccy zieloni mają poczucie odpowiedzialności. I nie gryzą ręki, która karmi. A nasi? Prasa pisała o finansowaniu przez NFOŚiGW kosztownego projektu „Eko-Herkules”, wykonywanego przez Fundację Instytut na rzecz Ekorozwoju, którego efektem, jak donosiły media, była broszura o dosyć niskiej wartości merytorycznej ”Alternatywna polityka energetyczna do 2030” skierowana przeciwko polskim elektrowniom węglowym.
Tej większej odpowiedzialności i zrozumienia wspólnych potrzeb życzyłbym w Nowym 2015 Roku wszystkim dyskutantom, lobbystom i posłom pracującym nad nową ustawą o odnawialnych źródłach energii. Bo jak do tej pory, prace te bardziej przypominają rozszarpywanie sukna, niż próbę wypracowania akceptowalnego powszechnie konsensusu.