Minister Kurtyka podsumował 2020 rok w energetyce

4 stycznia 2021, 07:00 Alert

Minister klimatu i środowiska Michał Kurtyka podkreślił, że transformacja polskiej energetyki staje się coraz bardziej paląca i nie wynika tylko z kwestii klimatycznych, ale również z powodu jej wieku. Dodał, że w ciągu 20 lat trzeba będzie wyłączyć ok. 70 procent bloków.

Fot. Ministerstwo Energii

Szef resortu klimatu i środowiska podkreślił, że ubiegły rok był bardzo ważny dla ministerstwa. – Był to pierwszy pełny rok działania resortu klimatu, a później resortu klimatu i środowiska. Zebranie kompetencji w jednym miejscu pozwoliło uruchomić prace nad transformacją polskiej energetyki, która w następnych latach będzie przebiegać wielotorowo – zaznaczył minister.

Kurtyka jako kluczowe wymienił przygotowanie projektu PEP2040. Zakłada on m.in. wycofanie węgla z użycia w ciepłownictwie indywidualnym do 2030 roku w miastach, a do 2040 roku na obszarach wiejskich. W zależności od cen CO2 w 2040 roku z węgla kamiennego ma powstawać 11-28 procent energii elektrycznej. Projekt zakłada także m.in. budowę w Polsce elektrowni atomowych, jak i istotne zwiększenie odnawialnych źródeł energii np. w morskich farmach wiatrowych. – PEP2040 uwzględnia nowe uwarunkowania związane z wyzwaniami polityki klimatycznej, sprawiedliwiej transformacji, ochrony powietrza, ale także pandemii COVID-19. Będzie się na to składać kilkanaście aktów prawnych w tym m.in. ustawa offshorowa, która powinna zacząć obowiązywać od wiosny 2021 roku – wskazał.

Minister dodał, że w ciągu roku udało się podpisać też kilka sektorowych porozumień z branżą ws. promocji fotowoltaiki, biogazu, czy wodoru. Z polskiej inicjatywy w październiku podpisano też „Deklarację Bałtycką na rzecz Morskiej Energetyki Wiatrowej”. Oprócz Polski, poparły ją Litwa, Łotwa, Estonia, Niemcy, Dania, Szwecja, Finlandia oraz Komisja Europejska. – Wchodzimy w okres, kiedy transformacja polskiego systemu energetycznego staje się coraz bardziej paląca. 70 procent naszych bloków energetycznych ma powyżej 30 lat i w ciągu dwóch dekad trzeba będzie je zastąpić. Musimy podjąć ten wysiłek nie tylko ze względów na politykę klimatyczną, ale głównie z powodu ich starości – powiedział Kurtyka. Dodał, że ta transformacja będzie kosztować setki miliardów złotych, a blisko 60 mld zł w ciągu dekady trafi do regionów najbardziej uzależnionych teraz od węgla.

Odnośnie celu na 2020 rok minister podkreślił, że produkcja OZE w Polsce rośnie bardzo szybko. – Pandemia doprowadziła do tego, że źródła konwencjonalne zostały znacząco dotknięte i bilans OZE się poprawił. Czekamy na statystyki europejskie w tej sprawie, ale one nie pojawią się na początku roku. Już teraz widać, że kilka państw europejskich nie spełni zobowiązań na 2020 rok i jest to chociażby Francja. W naszym przypadku liczy się przede wszystkim trajektoria, a rośniemy bardzo szybko. Międzynarodowa Agencja Energii pół roku temu podawała, że do 2024 roku moc nowych zainstalowanych OZE w Polsce wzrośnie o 65 procent. Moim zdaniem ta prognoza jest bardzo konserwatywna i tych źródeł będzie jeszcze więcej – powiedział.

Dodał, że w związku z rozwojem OZE i promocją energetyki prosumenckiej w 2021 roku będzie kontynuowany program Mój Prąd. Z wcześniejszych zapowiedzi ministerstwa wynikało, że program ma być rozszerzony o kolejne komponenty. Nie będzie tylko dotacji do paneli PV; mają zostać też dofinansowane ładowarki do samochodów elektrycznych. – Sukces tego programu wynika głównie z jego prostoty i ją chcemy zachować. Musimy jeszcze zrobić bilans środków, jakie mamy do dyspozycji, natomiast kwestie techniczne są w dużej mierze przygotowane. W programie znajdą się na pewno jeszcze ładowarki oraz systemy zarządzania energią w domu. Chcemy wzmocnić ten komponent konsumpcji energii po stronie gospodarstw – przekazał Kurtyka.

Dodał, że są przygotowywane również rozwiązania w tej sprawie dla dużej energetyki, która musi odebrać prąd od mikroproducentów. – Pracujemy nad rozwiązaniem dla klastrów energii, by jak najwięcej obszarów w Polsce było „zrównoważonych energetycznie”. Trzeba ograniczyć moc szczytową i stworzyć lokalne bufory, magazyny takiej energii w chłodzie lub cieple, w małych elektrowniach wodnych. Chcemy też zachęcić operatorów do inwestycji w sieci. To będą systemowe rozwiązania, nad którymi pracujemy z URE – podsumował.

Polska Agencja Prasowa/Michał Kurtyka