Baca-Pogorzelska: Połknąć tę żabę

13 listopada 2018, 15:00 Energetyka

Nie pomogło wbijanie łopat na pustym polu w Ostrołęce, gdzie „na razie jest ściernisko, ale będzie San Francisco”. Nie pomogło nazwisko słynnego taty w Siedlcach, gdzie wychuchany Mostostal gasi finansowe pożary. Przegrana PiS w tych miastach, gdzie szefem okręgu ostrołęcko-siedleckiego jest minister energii Krzysztof Tchórzewski to przede wszystkim porażka wizerunkowa – pisze Karolina Baca-Pogorzelska, dziennikarka ,,Dziennika Gazety Prawnej”

Teren budowy Bloku C Elektrowni Ostrołęka / fot. BiznesAlert.pl/Bartłomiej Sawicki
Teren budowy Bloku C Elektrowni Ostrołęka / fot. BiznesAlert.pl/Bartłomiej Sawicki

Ostatnie wybory samorządowe mogą być tematem na przynajmniej kilka prac doktorskich, przede wszystkim z socjologii. Bo oto mamy sytuację następującą. Na finiszu kampanii, mimo braku tzw. NTP, czyli polecenia rozpoczęcia prac (do którego wydania niezbędne jest pokazanie finansowania inwestycji), rozpoczyna się budowa, a raczej „budowa” bloku węglowego 1000 MW, czyli Ostrołęki C – wspólnego projektu Energi i Enei. Nieważne, że do 6 mld zł (na tyle projekt wycenia wykonawca, czyli GE Power). Minister Tchórzewski wbija symboliczną łopatę. Wcześniej minister Tchórzewski chce ratować borykający się z kłopotami finansowymi Polimex-Mostostal (do niego należy Mostostal Siedlce, a Tchórzewski z tego miasta pochodzi). Minister nadzorujący oprócz energetyki także górnictwo oczekuje, że w tę perłę w koronie zainwestuje Jastrzębska Spółka Węglowa. Jej prezes Daniel Ozon mówi „nie” (co od 2015 r. nie jest szczególnie popularnym działaniem wśród kierownictwa spółek kontrolowanych przez Skarb Państwa), minister dwukrotnie próbuje go odwołać. Efekt jest taki, że nie znajduje inwestora dla Polimeksu, a prezes JSW (jeszcze) trwa. Kapania samorządowa wchodzi na level krajowy, jednak jak widać lokalna społeczność ma to w nosie. A PiS po pierwszej turze prawie pewny wygranej w Ostrołęce i Siedlcach po spektakularnych działaniach nie robi już nic. W efekcie przegrywa. I mimo wszystko można tu mówić o zaskoczeniu – zwłaszcza w Siedlcach, gdzie syn ministra kandydujący na prezydenta miasta po pierwszej turze miał dość znaczną przewagę nad rywalem.

Dla porównania przypomnijmy, że prawdziwa batalia stoczyła się o Chełm. PiS po przegranej w pierwszej turze w największych miastach postanowił odbić sobie kilka mniejszych. Jednym z nich był właśnie Chełm. Takiego najazdu ministrów z premierem na czele oraz prominentnych osób to bardzo ładne miasto na wschodzie Polski chyba nie pamięta. Ale w tym miejscu z kolei warto przypomnieć, że to okręg Beaty Mazurek, wicemarszałek Sejmu. Co ciekawe do Chełma przed drugą turą sprowadziła ona m.in. prezesa JSW – co ciekawe w tym samym dniu, gdy rada nadzorcza spółki na polecenie ministra właśnie miała go odwołać. JSW, która jest zainteresowana odkupieniem od australijskiej spółki PDCo dwóch projektów górniczych (Jan Karski na Lubelszczyźnie i Dębieńsko na Śląsku) miałaby w Chełmie stworzyć swój oddział JSW Wschód. I wszystkim będzie żyło się dostatniej.

Trzeba przyznać, że zmasowany najazd na chełmskie wzgórza skończył się wielkim sukcesem PiS, bo dotychczasowa pani prezydent Agata Fisz, która w pierwszej turze wygrała ze znaczną przewagą nad kandydatem Prawa i Sprawiedliwości, w drugiej turze musiała uznać wyższość konkurenta.

O przegranej PiS w Brzeszczach, czyli rodzinnym mieście byłej premier, a obecnej wicepremier Beaty Szydło nie będę się tu już rozpisywać. Ale trzeba przyznać, że wynik wyborów, które do Sejmików z miażdżącą przewagą wygrał PiS, w porównaniu do wyniku wyborów włodarzy miast jest naprawdę arcyciekawym zjawiskiem. Wrócę tu jeszcze jednak do ministra Tchórzewskiego. Skoro w jego mateczniku PiS uzyskał słaby wynik w wyborach prezydenckich, to jaki wynik uzyska minister, jeśli wystartuje w wyborach do Parlamentu Europejskiego? Myślę, że dziś nawet najlepsi socjologowie nie są w stanie na to pytanie odpowiedzieć.

Niemniej jednak i tak na giełdzie nazwisk chodzą już słuchy, że Tchórzewskiego, który od 2015 roku był medialnie dymisjonowany przynajmniej z 10 razy, zastąpi Daniel Obajtek. Szef Orlenu zawsze dystansował się od tych plotek, jednak w branży aż huczy. Miał usłyszeć, że się już „naprezesował”. Ale też objęcie teki ministra byłoby potwierdzeniem zaufania, jakim obdarzył go premier Morawiecki. Cóż, czas chyba kupić popcorn.