Najważniejsze informacje dla biznesu

RAPORT: Morze Czerwone i zalew problemów z tankowcami

Gdy Europa odeszła od importu rosyjskich surowców energetycznych, kraje Zatoki Perskiej stały się najbliższym dostawcą ropy i gazu. Problem w tym, że wojna w Strefie Gazy i ataki rebeliantów Huti na statki na Morzu Czerwonym pogarszają już i tak trudną sytuację na światowych rynkach energii, co grozi wzrostem cen.

Napięcia szkodzą morskim szlakom towarowym

Obecna sytuacja na Morzu Czerwonym stanowi poważne wyzwanie dla światowej żeglugi i globalnego handlu morskiego, a jej długofalowe konsekwencje pozostają na razie trudne do oszacowania.

– Namnażające się w ostatnim czasie ataki jemeńskich rebeliantów Huti na statki handlowe w rejonie Morza Czerwonego powodują poważne zakłócenia w globalnym handlu morskim i windują ceny wielu produktów i usług. Pomimo wysiłków międzynarodowych sił mających wzmocnić bezpieczeństwo strategicznego szlaku, rozwiązanie tego problemu nie będzie szybkie, co skłania kolejnych przewoźników morskich do podejmowania trudnych decyzji związanych z omijaniem skrótu wiodącego przez Kanał Sueski kosztem wyboru alternatywnych, o wiele dłuższych tras – pisze Tomasz Filiński ze Świata Paliw w BiznesAlert.pl.

Tomasz Filiński zwrócił uwagę, że narastający konflikt wokół Morza Czerwonego sprawia, że zakłócenia w łańcuchu dostaw mogą utrzymać się przez dłuższy czas. Przesunięcie dostaw w wyniku ataków Huti na statki może przypominać sytuację z 2021 roku, kiedy to blokada Kanału Sueskiego wywołała długotrwałe opóźnienia w globalnym transporcie towarów.

Gazowce zmieniają trasę przez ataki rebeliantów

19 grudnia agencja Bloomberg poinformowała, że statki przewożące skroplony gaz ziemny (LNG) rezygnują z tras przebiegających przez Morze Czerwone. Ma to związek z wojną Izraela z Hamasem oraz kolejnymi przypadkami ataków z wykorzystaniem dronów przez rebeliantów Huti, których wspiera Iran.

Według danych agencji Bloomberg od zeszłego piątku co najmniej pięć statków zmieniło kurs, oddalając się od wód u wybrzeży Jemenu, nieuniknionego punktu nawigacyjnego dla statków korzystających z Kanału Sueskiego łączącego Europę i Azję. Jednak nie jest potwierdzone, czy wszystkie statki zostały zmieniły szlak dostaw.

Firmy transportujące LNG do Europy, w tym brytyjski BP i norweski Equinor, decydują się unikać Morza Czerwonego po tym, jak wspierani przez Iran bojownicy Huti nasilili ataki wspierające Hamas. Według danych dostawy z Kataru, jednego z największych producentów LNG na świecie i kluczowego dostawcy do Europy, nadal przepływają przez Morze Czerwone w kierunku Kanału Sueskiego.

Rynek cen energii już reaguje na napięcie na Bliskim Wschodzie. Jak podaje Bloomberg, europejskie ceny gazu ziemnego wzrosły w poniedziałek o 7 procent w związku z rosnącymi obawami przed zakłóceniami w przepływach energii.

USA ogłaszają misję ochrony tankowców

19 grudnia Reuters podał, że Pentagon ogłosił rozpoczęcie międzynarodowej misji ochrony tankowców na Morzu Czerwonym po serii ataków terrorystycznych bojowników Huti z Jemenu, które zagroziły bezpieczeństwu dostaw ropy i wywindowały jej cenę po dłuższym spadku.

Operacja o kryptonimie Strażnik dobrobytu (ang. Prosperity Guardian) ogłoszona przez Pentagon ma być realizowana przez okręty z Bahrajnu, Francji, Kanady, Holandii, Hiszpanii, Norwegii, Seszelów, Włoch i Wielkiej Brytanii. Eskalacja ataków Huti z Jemenu powiązanych z Iranem jest widoczna od rozpoczęcia konfliktu w Izraelu po zamachach terrorystycznych Hamasu z października 2023 roku.

Według ośrodka Kpler dostawy morskie ropy na świecie szacowane w 2020 roku na 39,2 milionów baryłek dziennie były dostarczane przez Suez w ilości 1,74 milionów baryłek dziennie. Ropociąg Sumed łączący złoża na Bliskim Wschodzie z Europą odpowiadał wówczas za 80 procent dostaw ropy bliskowschodniej na Stary Kontynent. Dostawy morskie omijające Afrykę trwają o dwa tygodnie dłużej. Jednak Kanał Sueski służy także dostawom LNG i według Międzynarodowej Agencji Energii docierało tym szlakiem 6-8 procent gazu skroplonego w 2020 roku.

Obawy o bezpieczeństwo dostaw ropy przez Morze Czerwone podniosły cenę ropy, która notowała spadek wartości w ostatnich tygodniach. Wieści o zatrzymaniu dostaw BP przez ten szlak podniosły cenę baryłki Brent z około 73 do 78 dolarów.

Europa i Rosja są skazane na dostawy przez Morze Czerwone

Jak podał portal Oil Price, Europa w coraz większym stopniu opiera się na dostawach z Zatoki Perskiej. Tymczasem Rosja zwiększyła eksport energii  drogą morską do Azji, szukając rynków zbytu. W obliczu napięć na Bliskim Wschodzie wszystkie dostawy są obarczone wielkim ryzykiem.

Należy wspomnieć, że w ciągu dwóch miesięcy poprzedzających atak na Ukrainę Rosja wysyłała dziennie około 120 tysięcy baryłek ropy ze swoich zachodnich portów na rynki na wschód od Suezu, wynika z danych śledzenia tankowców zebranych przez Bloomberg. W ciągu ostatnich sześciu miesięcy liczba ta wynosiła średnio 1,7 miliona baryłek dziennie.

Jak podaje portal Oil Price, w tym samym okresie dostawy ropy z Bliskiego Wschodu do Europy wzrosły z około 870 tysięcy baryłek dziennie do 1,3 miliona baryłek dziennie. Według informacji firmy analitycznej Kpler, dostawy produktów naftowych przez Kanał Sueski wzrosły ponad dwukrotnie od czasu rozpoczęcia inwazji Rosji na Ukrainę.

Unijne sankcje na rosyjską ropę zmusiły Moskwę do wysyłania swoich zapasów surowców w znacznie dłuższe podróże do odbiorców w Chinach i Indiach, przez co bezpieczeństwo tankowców na Morzu Czerwonym stało się także jej problemem w sposób, jakiego nigdy wcześniej nie było. Prawie cała ropa wysyłana z zachodnich portów w Rosji przepływa przez wybrzeże Morza Czerwonego w Jemenie.

Wnioski

Napięcia w rejonie Morza Czerwonego wpływają negatywnie na światowy handel morski i bezpieczeństwo żeglugi. Ataki rebeliantów Huti na statki handlowe powodują poważne zakłócenia, wydłużają trasy przewozów, podnoszą ceny produktów i usług oraz zakłócają dostawy ropy i gazu na Zachód. To stanowi wyzwanie, którego długofalowe konsekwencje są trudne do przewidzenia, jednak najpoważniejszą konsekwencją jest destabilizacja na rynkach surowców energetycznych i wzrost cen.

Decyzja Stanów Zjednoczonych o poprowadzeniu misji ochrony tankowców powinna zwiększyć poziom bezpieczeństwa na akwenie, ale i tak nie zmieni to faktu, że koncerny energetyczny i najwięksi przewoźnicy wybierają bezpieczniejsze szlaki morskie, jednak wydłuży to czas dostaw surowców i towarów i zwiększy koszty żeglugi. Kolejne incydenty na Morzu Czerwonym zwiększają niepewność w dostawach surowców energetycznych, co może negatywnie odbić się międzynarodowych rynkach i światowej gospodarce.

Opracował Jacek Perzyński

Filiński: Turbulencje na Morzu Czerwonym szkodzą morskim szlakom towarowym

Gdy Europa odeszła od importu rosyjskich surowców energetycznych, kraje Zatoki Perskiej stały się najbliższym dostawcą ropy i gazu. Problem w tym, że wojna w Strefie Gazy i ataki rebeliantów Huti na statki na Morzu Czerwonym pogarszają już i tak trudną sytuację na światowych rynkach energii, co grozi wzrostem cen.

Napięcia szkodzą morskim szlakom towarowym

Obecna sytuacja na Morzu Czerwonym stanowi poważne wyzwanie dla światowej żeglugi i globalnego handlu morskiego, a jej długofalowe konsekwencje pozostają na razie trudne do oszacowania.

– Namnażające się w ostatnim czasie ataki jemeńskich rebeliantów Huti na statki handlowe w rejonie Morza Czerwonego powodują poważne zakłócenia w globalnym handlu morskim i windują ceny wielu produktów i usług. Pomimo wysiłków międzynarodowych sił mających wzmocnić bezpieczeństwo strategicznego szlaku, rozwiązanie tego problemu nie będzie szybkie, co skłania kolejnych przewoźników morskich do podejmowania trudnych decyzji związanych z omijaniem skrótu wiodącego przez Kanał Sueski kosztem wyboru alternatywnych, o wiele dłuższych tras – pisze Tomasz Filiński ze Świata Paliw w BiznesAlert.pl.

Tomasz Filiński zwrócił uwagę, że narastający konflikt wokół Morza Czerwonego sprawia, że zakłócenia w łańcuchu dostaw mogą utrzymać się przez dłuższy czas. Przesunięcie dostaw w wyniku ataków Huti na statki może przypominać sytuację z 2021 roku, kiedy to blokada Kanału Sueskiego wywołała długotrwałe opóźnienia w globalnym transporcie towarów.

Gazowce zmieniają trasę przez ataki rebeliantów

19 grudnia agencja Bloomberg poinformowała, że statki przewożące skroplony gaz ziemny (LNG) rezygnują z tras przebiegających przez Morze Czerwone. Ma to związek z wojną Izraela z Hamasem oraz kolejnymi przypadkami ataków z wykorzystaniem dronów przez rebeliantów Huti, których wspiera Iran.

Według danych agencji Bloomberg od zeszłego piątku co najmniej pięć statków zmieniło kurs, oddalając się od wód u wybrzeży Jemenu, nieuniknionego punktu nawigacyjnego dla statków korzystających z Kanału Sueskiego łączącego Europę i Azję. Jednak nie jest potwierdzone, czy wszystkie statki zostały zmieniły szlak dostaw.

Firmy transportujące LNG do Europy, w tym brytyjski BP i norweski Equinor, decydują się unikać Morza Czerwonego po tym, jak wspierani przez Iran bojownicy Huti nasilili ataki wspierające Hamas. Według danych dostawy z Kataru, jednego z największych producentów LNG na świecie i kluczowego dostawcy do Europy, nadal przepływają przez Morze Czerwone w kierunku Kanału Sueskiego.

Rynek cen energii już reaguje na napięcie na Bliskim Wschodzie. Jak podaje Bloomberg, europejskie ceny gazu ziemnego wzrosły w poniedziałek o 7 procent w związku z rosnącymi obawami przed zakłóceniami w przepływach energii.

USA ogłaszają misję ochrony tankowców

19 grudnia Reuters podał, że Pentagon ogłosił rozpoczęcie międzynarodowej misji ochrony tankowców na Morzu Czerwonym po serii ataków terrorystycznych bojowników Huti z Jemenu, które zagroziły bezpieczeństwu dostaw ropy i wywindowały jej cenę po dłuższym spadku.

Operacja o kryptonimie Strażnik dobrobytu (ang. Prosperity Guardian) ogłoszona przez Pentagon ma być realizowana przez okręty z Bahrajnu, Francji, Kanady, Holandii, Hiszpanii, Norwegii, Seszelów, Włoch i Wielkiej Brytanii. Eskalacja ataków Huti z Jemenu powiązanych z Iranem jest widoczna od rozpoczęcia konfliktu w Izraelu po zamachach terrorystycznych Hamasu z października 2023 roku.

Według ośrodka Kpler dostawy morskie ropy na świecie szacowane w 2020 roku na 39,2 milionów baryłek dziennie były dostarczane przez Suez w ilości 1,74 milionów baryłek dziennie. Ropociąg Sumed łączący złoża na Bliskim Wschodzie z Europą odpowiadał wówczas za 80 procent dostaw ropy bliskowschodniej na Stary Kontynent. Dostawy morskie omijające Afrykę trwają o dwa tygodnie dłużej. Jednak Kanał Sueski służy także dostawom LNG i według Międzynarodowej Agencji Energii docierało tym szlakiem 6-8 procent gazu skroplonego w 2020 roku.

Obawy o bezpieczeństwo dostaw ropy przez Morze Czerwone podniosły cenę ropy, która notowała spadek wartości w ostatnich tygodniach. Wieści o zatrzymaniu dostaw BP przez ten szlak podniosły cenę baryłki Brent z około 73 do 78 dolarów.

Europa i Rosja są skazane na dostawy przez Morze Czerwone

Jak podał portal Oil Price, Europa w coraz większym stopniu opiera się na dostawach z Zatoki Perskiej. Tymczasem Rosja zwiększyła eksport energii  drogą morską do Azji, szukając rynków zbytu. W obliczu napięć na Bliskim Wschodzie wszystkie dostawy są obarczone wielkim ryzykiem.

Należy wspomnieć, że w ciągu dwóch miesięcy poprzedzających atak na Ukrainę Rosja wysyłała dziennie około 120 tysięcy baryłek ropy ze swoich zachodnich portów na rynki na wschód od Suezu, wynika z danych śledzenia tankowców zebranych przez Bloomberg. W ciągu ostatnich sześciu miesięcy liczba ta wynosiła średnio 1,7 miliona baryłek dziennie.

Jak podaje portal Oil Price, w tym samym okresie dostawy ropy z Bliskiego Wschodu do Europy wzrosły z około 870 tysięcy baryłek dziennie do 1,3 miliona baryłek dziennie. Według informacji firmy analitycznej Kpler, dostawy produktów naftowych przez Kanał Sueski wzrosły ponad dwukrotnie od czasu rozpoczęcia inwazji Rosji na Ukrainę.

Unijne sankcje na rosyjską ropę zmusiły Moskwę do wysyłania swoich zapasów surowców w znacznie dłuższe podróże do odbiorców w Chinach i Indiach, przez co bezpieczeństwo tankowców na Morzu Czerwonym stało się także jej problemem w sposób, jakiego nigdy wcześniej nie było. Prawie cała ropa wysyłana z zachodnich portów w Rosji przepływa przez wybrzeże Morza Czerwonego w Jemenie.

Wnioski

Napięcia w rejonie Morza Czerwonego wpływają negatywnie na światowy handel morski i bezpieczeństwo żeglugi. Ataki rebeliantów Huti na statki handlowe powodują poważne zakłócenia, wydłużają trasy przewozów, podnoszą ceny produktów i usług oraz zakłócają dostawy ropy i gazu na Zachód. To stanowi wyzwanie, którego długofalowe konsekwencje są trudne do przewidzenia, jednak najpoważniejszą konsekwencją jest destabilizacja na rynkach surowców energetycznych i wzrost cen.

Decyzja Stanów Zjednoczonych o poprowadzeniu misji ochrony tankowców powinna zwiększyć poziom bezpieczeństwa na akwenie, ale i tak nie zmieni to faktu, że koncerny energetyczny i najwięksi przewoźnicy wybierają bezpieczniejsze szlaki morskie, jednak wydłuży to czas dostaw surowców i towarów i zwiększy koszty żeglugi. Kolejne incydenty na Morzu Czerwonym zwiększają niepewność w dostawach surowców energetycznych, co może negatywnie odbić się międzynarodowych rynkach i światowej gospodarce.

Opracował Jacek Perzyński

Filiński: Turbulencje na Morzu Czerwonym szkodzą morskim szlakom towarowym

Najnowsze artykuły