Pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej, Piotr Naimski wystąpił na konferencji „Bezpieczeństwo surowcowe Polski: ropa i gaz” pod patronatem BiznesAlert.pl. Przyznał, że czyszczenie systemu przesyłowego w Polsce z zanieczyszczonej ropy rosyjskiej utrudnia dywersyfikację dostaw surowca przez naftoport.
– Skutki tego zdarzenia ciągle trwają. Ciągle mamy do czynienia z koniecznością sprzątania po tym, co się wydarzyło – przyznał pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej. – Została wpuszczona i trudno jest nam powiedzieć jak i gdzie to się stało, ale na terenie Federacji Rosyjskiej zanieczyszczona ropa została wpuszczona do systemu przesyłowego Przyjaźni. To pewna ilość, dość duża, ale nie jest jeszcze do końca policzona.
– Te związki chloru przekształcają się ostatecznie w kwas solny, jest on groźny w sensie korozyjnym dla instalacji w rafineriach. Zanieczyszczenie jest mierzone. Pobierane są próbki. Rafinerie są w stanie odbierać surowiec o pewnej granicznej zawartości surowca w normie rosyjskiej 10 PPM. Ta ilość może być podwyższona do pewnej granicy. Rafinerie w zależności od rodzaju instalacji mogą zaakceptować wyższe stężenia przez pewien czas – informował minister. – Ta awaria, tak to nazwijmy, doprowadziła do tego, że 24 kwietnia PERN w porozumieniu z odbiorcami, czyli dwiema polskimi i dwiema niemieckimi rafineriami, zamknął przepływ ropy na polskiej granicy. To spowodowało, że musiały zostać podjęte działania kryzysowe.
Kto zanieczyścił surowiec? – Nie mamy informacji w tej sprawie i nie wiemy. Wiemy tylko tyle, że w Rosji prowadzone jest śledztwo i dochodzenie mające ewentualnie wskazać winnych zaniedbania. Z tym wiąże się jedna rzecz. Całe to zdarzenie spowodowało straty po stronie rafinerii, a także PERN, czyli firmy przesyłowej. Toczą się rozmowy na ten temat z rosyjskimi partnerami, jak i Transnieftem będącym odpowiednikiem PERN. One nie są skonkludowane i się toczą. Jest oczywistym, że ci, którzy ponieśli stratę, będą żądali rekompensat – zapewnił Piotr Naimski. – W żaden sposób nie została zakłócona produkcja paliw w Polsce. To oczywiście sukces. Mogliśmy zaopatrzyć rafinerię w Płocku, korzystając przede wszystkim z dostaw z naftoportu – wskazał gość konferencji. – Z tego wypływają różne wnioski na przyszłość. Sprzątanie, czyli pozbycie się z systemu przesyłowego, a także magazynowanie tego zanieczyszczonego surowca będzie trwało długo. Będzie to prawdopodobnie pół roku.
– Można się go pozbyć mieszając go i obniżając zawartość związków chloru do akceptowalnej granicy i przerobić w rafineriach całość zanieczyszczonej ropy, która znajduje się w magazynach, czy także wciąż w systemie przesyłowym – dodał.
– Problemem pozostaje to, co zalega w systemie logistycznym PERN, co powoduje, że elastyczność tego systemu przesyłowego jest bardzo ograniczona. Pewna pojemność magazynowa jest zajęta przez ten surowiec. Tymczasem połączenie pomiędzy Płockiem i naftoportem w Gdańsku pracuje rewersowo i można powiedzieć, że ta sytuacja dodatkowo udowodniła, że decyzja podjęta w zeszłym roku o konieczności szybkiej budowy drugiej nitki Ropociągu Pomorskiego była ze wszech miar słuszna – przekonywał gość.
– Skutkiem kryzysu dostaw ze Wschodu jest to, że rafineria Orlenu w Płocku ma problem z utrzymaniem osiągniętego poziomu dywersyfikacji dostaw. Dzieje się tak dlatego, że ograniczone są możliwości logistyczne przy przesyle surowca i jego odbiorze z naftoportu. Zróżnicowanie musi być zmniejszone przez mniejsze operacyjne pojemności magazynowe – ocenił Piotr Naimski.
Naimski przypomniał, że tzw. specustawa naftowa pozwala przyspieszyć budowę drugiej nitki, aby była gotowa do 2023 roku. Będzie prowadzona nowym szlakiem i wymaga istotnego wysiłku w celu pozyskania wszelkich zgód. – PERN zlecił już projekt. W ciągu jednego sezonu, w ciągu roku, zostaną ukończone badania środowiskowe. Ta inwestycja jest już w toku – zapewnił.
– Inwestycje PERN w terminalu naftowym i bazie paliw Gdańsk, pozwolą już za rok mieć tam 590 tys. m sześc. nowych pojemności magazynowych na ropę, co spowoduje, że elastyczność różnicowania dostaw w stosunku do rosyjskich będzie większa – zapewnił.
– Z punktu widzenia bezpieczeństwa dostaw to zdarzenie, z którym mamy do czynienia, po pierwsze pokazało, że nasze decyzje są trafne, a po drugie, że nawet przy obecnej infrastrukturze jesteśmy w stanie dać sobie radę. Tym razem to my zatrzymaliśmy dostawy ze Wschodu, a nie nam je zamknięto. Są wnioski do wyciągnięcia przez PERN, PKN Orlen, Lotos czy rafinerie niemieckie dotyczące umów: kontraktów zakupowych oraz na przesył. Elastyczność w tych kontraktach okazuje się być konieczna – przekonywał cytowany urzędnik.