Rosja coraz śmielej poczyna sobie na Bałtyku. Zagłusza sygnał GPS, wysyła statki „cywilne” z aparaturą szpiegowską i „niebieskimi ludzikami” na pokładzie, a jej myśliwce przekraczają granice powietrzne innych krajów. Jest to swojego rodzaju gra w tchórza z NATO. Zachód musi uważać by nie pozwolić jej na zbyt wiele, ale i nie doprowadzić do kolizji.
- Bałtyk jest istotny z punktu widzenia polskiej energetyki, tą drogą dociera prawie 50 procent surowców energetycznych i nośników energii. Dodatkowo planowane są morskie farmy wiatrowe.
- Rosja nieustanie prowadzi działania poniżej progu wojny wymierzone w państwa basenu Morza Bałtyckiego. Między innymi zagłusza sygnał GPS, wysyła statki cywilne przystosowane do szpiegowania czy narusza przestrzeń powietrzną.
- Celem tych działań jest nie tylko Polska, ale również inne kraje jak Szwecja czy Finlandia. Prowokacje nie ograniczają się tylko do Bałtyku, ofiarą wrogich działań była np. Irlandia.
- NATO musi zapewnić jak największą kontrolę tego akwenu i blokować rosyjskie działania.
Z punktu widzenia Polski Morze Bałtyckie zawsze było istotne. Bezpieczna żegluga jest konieczna do handlu, zarówno eksportu jak i importu. W przypadku energetyki transport morski jest jeszcze istotniejszy, od kiedy Zachód odstąpił od rosyjskich paliw po inwazji Kremla na Ukrainę. Według raportu „Czy morze pomoże? Bałtyk a bezpieczeństwo energetyczne Polski” opracowanego przez The Opportunity Institute for Foreign Affairs i Instytut Polityki Energetycznej, 48 procent surowców energetycznych i nośników energii dociera do Polski tą drogą. Prognozy przedstawione w dokumencie szacują, że do 2040 roku będzie to około 60 procent.
Konieczność wzmocnienia ochrony i kontroli Morza Bałtyckiego wyjaśnia dyrektor Zuzanna Nowak, jedna z autorek, w rozmowie z BiznesAlert.pl.
– Jeśli zawierzamy obecnie nasze bezpieczeństwo energetyczne aż w 48 procentach temu obszarowi, to powinniśmy umieć zapewnić bezpieczeństwo żeglugi, ochronę infrastruktury krytycznej i przeciwdziałać wszelkim zagrożeniom hybrydowym – podkreśla.
– W przypadku konieczności eliminacji rosyjskich surowców z polskiego rynku mieliśmy możliwość szybkiego importu węgla, ropy czy gazu drogą morską. A co się stanie, jeśli mimo zwiększonej ochrony Bałtyku, w wyniku działań w Kaliningradzie, akcji sabotażu lub przerwania żeglugi w Cieśninach Duńskich szlak morski zostanie zamknięty? Co nam pozostanie? Własna ograniczona produkcja i dobrosąsiedzkie relacje z Czechami, Słowakami i Niemcami – mówi.
Inne powody dla których Polska powinna zapewnić bezpieczeństwo na Bałtyku zostały poruszone w rekomendacjach prezydenta Andrzeja Dudy do Strategii Bezpieczeństwa Narodowego. Na szczególną uwagę w omawianym kontekście zasługuje dział poświęcony bezpieczeństwu morskiemu, zwłaszcza punkt pierwszy i trzeci, które brzmią następująco.
- Zapewnić bezpieczeństwo żeglugi morskiej na Bałtyku zgodnie z interesami narodowymi Realizacja tego postulatu jest kluczowa dla bezpieczeństwa ekonomicznego i militarnego państwa, w tym zapewnienia zdolności do przerzutu sojuszniczych sił wzmocnienia.
[…]
- Zorganizować skuteczny system ochrony morskiej infrastruktury krytycznej Dotyczy to obiektów liniowych, w tym ropo- i gazociągów, światłowodów, kabli energetycznych oraz infrastruktury nawodnej, na przykład platform wiertniczych i farm wiatrowych.
Mimo, że Bałtyk, z punktu widzenia Polski, staje się coraz bezpieczniejszy z uwagi na wstąpienie Szwecji i Finlandii do NATO, to pojawiają się nowe wyzwania, a stare przybierają na sile. Rosja od czasu agresji na Ukrainę w 2022 roku poczyna coraz śmielej.
Wszystkie działania Rosji na Bałtyku są określane jako poniżej progu wojny. Oznacza to, że są niewystarczające, aby wywołać konflikt zbrojny, a tym samym umożliwić wprowadzenie w życie piątego artykułu NATO, który zaangażuje Sojusz przeciwko Kremlowi. Jednocześnie wszystkie te operacje są szkodliwe wobec państw basenu Morza Bałtyckiego, w tym Polski.
Rosyjskie zagłuszanie GPS
W marcu bieżącego roku, w czasie ćwiczeń NATO Steadfast Defender-24 doszło do nasilenia zagłuszeń sygnału GPS. Objęły one większą część Bałtyku, Polskę, Estonię, Litwę i Finlandie. Warto wspomnieć, że same zagłuszenia zaczęły pojawiać się z końcem 2023 roku, o czym w styczniu redakcja BiznesAlert.pl rozmawiała z ekspertem Mirosławem Szczerbą.
– Obawiam się, że zakłócenia GPS na Bałtyku są wstępem do czegoś, z czym dopiero będzie trzeba się zmierzyć. Możemy mieć do czynienia z testami tego czy służby danych krajów i NATO reagują na takie sytuacje czy uznają je np. za anomalie pogodowe? – wyjaśniał rozmówca BiznesAlert.pl.
W marcu 2024 doszło do incydentu wymierzonego w Granta Shappsa, brytyjskiego ministra obrony. Podczas gdy wracał samolotem z Polski, w pobliżu Obwodu Królewieckiego, Rosja zagłuszyła sygnał GPS, który odbierała załoga. Piloci musieli zastosować alternatywne metody ustalenia pozycji samolotu.
Rosja zakłóciła sygnał GPS w samolocie brytyjskiego ministra obrony, Granta Shappsa, który wracał z Polski, gdzie obserwował trwające ćwiczenia NATO. Zakłócenie trwało około 30 minut, gdy samolot znajdował się w pobliżu rosyjskiego obwodu Królewieckiego – donosi Reuters. pic.twitter.com/M0Uczo2aw8
— Monitor Konfliktów (@Monitor807) March 14, 2024
Zaangażowanie Rosji w te działania potwierdzili eksperci, a całość zebrał między innymi Markus Jonsson, analityk i ekspert od analiz zakłóceń GPS, który na X opublikował pięć dowodów zebranych za pomocą trzech metod badawczych, na pozycje źródła zakłóceń w Królewcu. W badaniach brali udział również inni analitycy.
The Baltic Jammer is in Kaliningrad.
5th proof, 3rd method.
This time with numbers on likelyhood. We just need a statistician to tell us how sure we are. Surely over 9000.@PajalaJussi computed how many radio horizons of first jammed plane intersect. Here, heatmapped. pic.twitter.com/9zMYvwtxQP
— auonsson (@auonsson) April 6, 2024
Mimo, że najsilniejsze zakłócenia występowały w marcu, nie zniknęły z biegiem czasu. Ich obszar można śledzić m.in. za pomocą aplikacji Flightradar24. Poniżej przykładowa mapa z 4 września 2024 roku.
Przesunięcie granicy i rosyjskie tankowanie na Bałtyku
W maju bieżącego roku rosyjskie ministerstwo obrony narodowej zaproponowało projekt rewizji granic wód terytorialnych. Litwa i Finlandia wezwały Moskwę do przestrzegania Konwencji Organizacji Narodów Zjednoczonych o prawie morza. Projekt został usunięty z rosyjskiej rządowej bazy, o czym poinformował Reuters.
Naiwnością byłoby myślenie, że takowa zmiana będzie honorowana przez Zachód. Tym samym najprawdopodobniej chodziło o sprawdzenie reakcji Zachodu. Coś co Rosja nieustannie robi, przesuwa granice, nie te państwowe, a te wytyczone w ramach praw i obyczajów międzynarodowych, sprawdza reakcje.
Innym przykładem działania Rosji na Bałtyku jest statek, który zapewniał paliwo rosyjskiej flocie widmo. Sprawę odkryli i nagłośnili szwedzcy dziennikarze z telewizji SVT. Bunkierka, nosząca nazwę Zircone jest zarejestrowana na Cyprze i świadczy usługi dla łotewskiej firmy Fast Bunkering. Dziennikarskie śledztwo wykazało, że na przełomie luty-marzec statek dokonał 56 tankowań. 52 dotyczyło statków płynących do lub z Rosji, wśród których znalazły się statki z floty widmo. Są to zbiornikowce pomagające Kremlowi omijać sankcje, jakimi został obłożony po ataku na Ukrainę, m.in. cenę maksymalną rosyjskiej baryłki. Dodatkowym problemem w zaistniałej sytuacji jest fakt, że większość tych zbiornikowców jest starszego typu i nie posiada ubezpieczenia. Henrik Wachtmeister z uniwersytetu w Uppsali określił je jako „tykające bomby ekologiczne”.
Rosja wykorzystuje niebieskich ludzików i „cywilne” statki na Bałtyku
W 2022 roku The Irish Times opublikował wywiad z Biranem FitzGeraldem byłym zastępcą irlandzkiej marynarki wojennej. Omówiono w nim rosyjskie prowokacje, co prawda nie na Bałtyku, ale w bliskiej odległości od niego. Przykładem takowych są rosyjskie okręty przepływające przez irlandzką wyłączną strefę ekonomiczną. Jako większe zagrożenie zostali jednak uznani „mali niebiescy marynarze” (ang. litlle blue sailor), co jest nawiązaniem do zielonych ludzików, czyli rosyjskich żołnierzy wysłanych na Krym w 2014 roku i pozbawionych dystynkcji oraz oznaczeń, które powinni nosić jako wojskowi. Analogicznie działają ich morscy odpowiednicy, korzystając z przebrań np. rybaków czy badaczy, co uwiarygadnia ich obecność na wodach obcego państwa.
The Irish Times przytacza sytuację z 2021 roku, gdy rosyjski statek badawczy Yantar zakotwiczył w pobliżu podmorskich kabli komunikacyjnych. Okazało się jednak że to statek szpiegowski przystosowany do zakłócenia prac kabli. Uszkodzenie ich jest mało prawdopodobne, przesył byłby przekierowany do innych, działających. Jednak możliwe jest przechwycenie informacji, czy szykowanie przez Rosję map z kablami komunikacyjnymi, w celu przeprowadzenia akcji na większą skalę w przyszłości.
Kwestie rosyjskiego zagrożenia poruszył również Eoin Micheál McNamara z Fińskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (FIIA), skupiając się jednak nie tylko na Bałtyku, a i innych akwenach wodnych. Wskazał, że sabotaż magistrali Nord Stream uwypuklił wrażliwość podmorskiej infrastruktury krytycznej. Przytacza przykłady prowokacji na Bałtyku jak wyżej omówione zagłuszanie GPS czy przekraczanie przestrzeni powietrznej przez rosyjskie samoloty wojskowe z wyłączonym transponderem. Zdaniem analityka odejście krajów bałtyckich od rosyjskiej energetyki i otwarcie się na Zachód może skłonić Rosję do dalszych działań, wymierzonych między innymi w infrastrukturę krytyczną.
Rosja gra w tchórza, a Zachód nie powinien podkulić ogona
Rosyjskie działanie na Bałtyku wyraźnie jest nastawione na sprawdzanie innych krajów tego rejonu. Samoloty przekraczające granicę powietrzną są przechwytywane przez lokalne siły. Tym samym sprawdzany jest czas reakcji. Obserwując rosyjskie statki Kreml uczy się procedur i sprawdza na ile może sobie pozwolić. Gra w tchórza, jak określa się jazdę dwóch samochodów na siebie, aby sprawdzić, który kierowca pierwszy stchórzy, może skończyć się wypadkiem. Przekraczanie kolejnych granic przez Rosję i symetryczna odpowiedź może doprowadzić do konfliktu zbrojnego. Z drugiej strony Kreml polega na polityce zastraszenia, i nie zatrzyma się póki nie napotka odpowiedzi. NATO, w tym Polska, powinno jasno stawiać granice i reagować. W tym celu wymagana jest współpraca oraz rozwinięta marynarka wojenna. Dlatego ważne jest aby m.in. Polska pozyskała okręty podwodne. Profesor Mirosław Gerigk, z Zakładu Pojazdów Mechanicznych i Technik Militarnych Politechniki Gdańskie w rozmowie z BiznesAlert.pl wskazał, że Polska powinna poprawić świadomość tego co dzieje się pod wodą.
– Polska posiada zasoby do nadzoru Bałtyku. Jeżeli chodzi o przestrzeń powietrzną i nawodną są one wystarczające. Jeżeli jednak mówimy o monitorowaniu tego co dzieje się pod powierzchnią wody to środki są ograniczone – powiedział.
– […] Przede wszystkim potrzebuje dynamicznych systemów rozpoznania, monitoringu i ewentualnie neutralizacji zagrożeń podwodnych – dodał.
Marcin Karwowski
Gerigk: Polska potrzebuje nowych technologii by ochronić morską energetykę (ROZMOWA)