Polska użyła klimatycznego straszaka i skłoniła Niemcy do rozmowy o Nord Stream 2

21 marca 2016, 08:45 Alert

(EurActiv.com/Wojciech Jakóbik)

Jak informuje EurActiv.com, spór o projekt gazociągu Nord Stream 2 między Niemcami a Polską prawie zablokował przyjęcie konkluzji odnośnie owoców szczytu klimatycznego w Paryżu. Miało do niego dojść podczas posiedzenia Rady Europejskiej z 18 marca w Brukseli.

Polska zażądała, aby stanowisko na temat polityki klimatycznej zostało wycięte ze szkicu stanowiska Rady Europejskiej, po tym jak Niemcy wezwali do wykluczenia z Rady debaty o bezpieczeństwie energetyczny. Spór trwał przez tydzień poprzedzający szczyt. Prawdziwym powodem sporu było jednak poparcie polityczne Niemców dla projektu gazociągu Nord Stream 2 – donosi EurActiv.com.

Przywódcy unijni mieli omówić na Radzie zapisy Pakietu Bezpieczeństwa Energetycznego, które zawierały mechanizmy pogłębienia integracji w tym zakresie. Polsce zależało szczególnie na zwiększeniu transparencji relacji z rosyjskim Gazpromem i wglądzie Komisji Europejskiej do negocjacji gazowych. Tym rozwiązaniom sprzeciwiali się Niemcy. Chociaż utrzymują, że ich relacje gazowe z Rosją mają charakter czysto biznesowy, to Nord Stream 2 wykluczający z tranzytu Ukrainę i gruntujący pozycję Gazpromu na rynku Europy Środkowo-Wschodniej, uzyskał poparcie polityczne samego wicekanclerza i ministra gospodarki Sigmara Gabriela.

KE bada obecnie zgodność projektu z prawem unijnym. Niemcy domagali się wykluczenia dyskusji o Pakiecie Bezpieczeństwa – podaje EurActiv.com. Polska zagroziła, że jeśli tak się stanie, należy także poświęcić zapisy o polityce klimatycznej. Ostatecznie doszło jednak do kompromisu. Zapisy na temat obu zagadnień znalazły się w stanowisku Rady Europejskiej.

Niemcom zależy na kwestiach klimatycznych

Niemcy chcą eksportować swój zwrot ku odnawialnym źródłom energii – Energiewende – na cały świat. Namawiają do zmniejszenia zależności od węglowodorów, które niosą ze sobą ryzyko geopolityczne. Czy są jednak szczerzy w swoich intencjach?

Minister spraw zagranicznych Niemiec Frank-Walter Steinmeier i minister gospodarki Sigmar Gabriel wzięli udział w otwarciu konferencji Berlin Energy Transition Dialogue. – Transformacja energetyczna jest jednym z kluczowych projektów przyszłości Niemiec. Chcemy pokazać, że zrównoważona polityka energetyczna ma sens zarówno z ekologicznego jak i ekonomicznego punktu widzenia. Wiele udało nam się osiągnąć w ostatnich latach – ocenił Gabriel. – Prawie jedna na trzy kilowatogodziny energii zużywanej w Niemczech pochodzi obecnie z odnawialnych źródeł.

– Trzeba jednak jeszcze wiele pracy. Ważne, by pamiętać o szerszym kontekście, bo rynki energii elektrycznej są coraz bardziej połączone. Wymiana doświadczeń i dobrych praktyk pomoże nam uczyć się od siebie i wykorzystać synergię, przy osiąganiu naszych celów szybciej i taniej – ocenił niemiecki minister.

W ten sposób podkreślił konieczność odpowiedzi na obawy krajów jak Polska i Czechy, które cierpią z powodu tzw. przepływów kołowych, czyli niekontrolowanych dostaw energii elektrycznej z nadwyżek wytworzonych na północy Niemiec, które przez polską i czeską sieć trafiają do Austrii. Przy tym jednak destabilizują sieć elektroenergetyczną w Polsce i Czechach. Z informacji BiznesAlert.pl wynika, że rząd niemiecki zamierza uwzględnić sygnalizowany przez Polaków i Czechów problem.

Zdaniem Gabriela niskie ceny węglowodorów notowane obecnie nie powinny zniechęcać krajów świata do inwestycji w OZE. – Ceny znów wzrosną, a ryzyko geopolityczne pozostaje wysokie – ostrzegł polityk. Nie odniósł się do gazowego projektu Nord Stream 2, którego jest politycznym patronem.

Polska, Chorwacja, Czechy, Słowacja, Węgry, Litwa, Łotwa, Estonia i Rumunia wysłały do Komisji Europejskiej list, w którym nawołują do oceny zgodności projektu Nord Stream 2, zakładającego budowę magistrali gazowej po dnie Morza Bałtyckiego z Rosji do Niemiec. Kryterium powinna być zdaniem sygnatariuszy zgodność z prawem i celami politycznymi Unii Energetycznej. Wspólnota miała zmniejszać, a nie zwiększać zależność od rosyjskiego gazu.

O znaczeniu Unii Energetycznej mówił także Sigmar Gabriel w Berlinie. – Nie ma innej drogi do zwrotu energetycznego (Energiewende – przyp. red.) w Europie, niż przez Unię Energetyczną – grzmiał z mównicy. Czy jednak udzielając politycznego poparcia Nord Stream 2, niemiecki polityk pamiętał o tej unii? Polacy i inne nacje Europy Środkowo-Wschodniej oceniają, że wsparcie dla rosyjskiego gazociągu jest uderzeniem w solidarność w ramach Unii Energetycznej i podważa fundamenty tego projektu integracyjnego.

Szydło ogłasza sukces

Na piątkowej konferencji prasowej szefowa polskiego rządu podkreśliła też „duży sukces”, jakim jest list dziewięciu krajów do szefa KE Jean-Claude’a Junckera przeciwko budowie Nord Stream 2. To – jak dotychczas – największa koalicja przeciwko budowie tego gazociągu.

List podpisany przez przywódców państw Grupy Wyszehradzkiej (Czechy, Polska,  Słowacja i Wegry), Chorwacji, Estonii, Litwy, Łotwy oraz Rumunii wyraża protest wobec traktowania tej inwestycji poza unijnymi standardami. „Zwracamy (w liście) uwagę, żeby KE stosowała w stosunku do tej inwestycji zasady, które obowiązują w UE. Zwracamy uwagę, że nie jest to inwestycja, która ma wymiar ekonomiczny. Zwracamy uwagę, że ona jest zagrożeniem bezpieczeństwa energetycznego w Europie” – powiedziała Szydło.

Dziewiątka podkreśla w swoim liście znaczenie konkluzji z grudniowego szczytu UE, w których stwierdzono, że każda nowa infrastruktura powinna być w pełni zgodna z prawem UE i celami Unii Energetycznej. Tymczasem – zwracają uwagę autorzy – budowa Nord Stream 2 nie jest zgodna z głównym celem Unii Energetycznej, czyli dywersyfikacją szlaków tranzytowych, dostawców i źródeł energii. Nowy gazociąg nie stanowi bowiem ani nowego źródła surowca, ani nowego dostawcy.

Unijny pakiet energetyczny zakłada m.in. oddzielenie sprzedaży gazu od przesyłu, uzgadnianie taryf przesyłowych przez niezależnego operatora oraz zapewnienie dostępu do infrastruktury przesyłowej większej liczbie operatorów. Zastosowanie w pełni tych przepisów do Nord Stream 2 ograniczałoby dostawy własne Gazpromu przez ten rurociąg nawet o połowę.

Premierzy dziewięciu państw zwracają ponadto uwagę, że uruchomienie Nord Stream 2 niesie ze sobą potencjalne geopolityczne konsekwencje dla regionu i państw w bezpośrednim sąsiedztwie UE. Uniemożliwi bowiem efektywne wykorzystywanie istniejących już szlaków tranzytowych, zwłaszcza prowadzących przez Ukrainę, szkodząc jej zdolności do kontynuacji reform. Taki rozwój wypadków – zauważają – może doprowadzić do dalszej destabilizacji polityki sąsiedztwa UE.

Szefowie protestujących państw są zdania, że KE – we współpracy z państwami członkowskimi – powinna wykorzystywać wszystkie instrumenty polityczne i prawne, by nie dopuścić do pogorszenia się bezpieczeństwa energetycznego UE. Wezwali w związku z tym KE do podjęcia działań i weryfikacji zgodności projektu Nord Stream 2 z prawem UE i celami polityki energetycznej UE.

Na początku września zeszłego roku przedstawiciele rosyjskiego Gazpromu, niemieckich E.On i BASF-Wintershall, brytyjsko-holenderskiego Royal Dutch Shell, francuskiego Engie (d. GdF Suez) i austriackiego OMV podpisali prawnie obowiązujące porozumienie ws. budowy Nord Stream 2 – dwunitkowej magistrali gazowej o mocy przesyłowej 55 mld m3 surowca rocznie z Rosji do Niemiec przez Morze Bałtyckie.

Premier Szydło zwróciła uwagę, że w konkluzje szczytu udało się też „wpisać dobre pod względem bezpieczeństwa energetycznego zapisy, które zwiększają transparentność umów energetycznych oraz przewidują scenariusze na czas ewentualnego kryzysu”.