Schudy: Niemiecka komisja węglowa boi się radykałów

2 sierpnia 2018, 07:30 Energetyka

Brak konkretów, kreślenie negatywnych scenariuszy po węglu – oto zdaniem niemieckich ekologów jedna z przyczyn powodzenia partii AfD w Niemczech. Sam plan odejścia od węgla nie mógł przerazić obywateli, bo go nie było. Raczej brak strategii na przyszłość i niepewność zaprowadziła ludzi do optymistycznej wizji kreślonej przez Alternatywę dla Niemiec. Jak komisja węglowa wykorzysta teraz lukę, budowaną wcześniej przez lobbystów węglowych? – pyta Hanna Schudy.

Koparka w Rheinisches Braunkohlrevier. Źródło: Wikipedia
Koparka w Rheinisches Braunkohlrevier. Źródło: Wikipedia

W Niemczech od ponad miesiąca debatuje tzw. komisja węglowa, która ma opracować kroki odchodzenia od węgla oraz podać konkretną datę, kiedy węgiel nie będzie już używany w sektorze produkcji energii elektrycznej. Jest to trudne zadanie, bo czasu mało i pewnie niektóre kompromisy nie będą możliwe. Złoty środek będzie musiał być raczej odnawialnym środkiem, bo zmiany klimatu gorąco pukają do naszych drzwi. Ważne będzie opracowanie możliwości zatrudnienia dla osób, które wcześniej pracowały w branży węgla brunatnego. Aby to się jednak stało konieczne jest dokładne sprawozdanie ile osób w tym sektorze rzeczywiście pracuje. Tylko wtedy możliwa będzie sensowna debata, a nie wykorzystywanie okazji do kreślenia czarnych scenariuszy o upadku Niemiec wschodnich, poddaniu ich rządowi federalnemu itp.

Zawyżona ilość miejsc pracy w górnictwie

Ponurym scenariuszom Niemiec bez węgla mogą sprzyjać liczby, a raczej liczby wzięte z kapelusza. GRÜNE LIGA zwróciła się do federalnego ministerswa gospodarki z pytaniem o wyjaśnienie liczb zawartych w ekspertyzie dotyczącej zatrudnienia w górnictwie. Zdaniem organizacji ministerstwo wydało błędną ekspertyzę odnośnie zatrudnienia w węglu brunatnym, a konkretnie chodzi o zawyżanie liczby osób zatrudnionych. Np. w 2016 tylko na terenie Łużyc miało być 8278 osób bezpośrednio zatrudnionych przy węglu. Jak wskazuje GRÜNE LIGA liczba ta zawiera także pracowników spółki LMBV, która zajmuje się starymi elektrowniami z czasu NRD, remontami czy rekultywacją. Te miejsca pracy w żaden sposób nie będą zależne od decyzji komisji węglowej i na tym polega m.in. błąd, który straszy ludzi.

Gniew, złość, beznadzieja

Politycy mają też trudne wyzwanie, bo lata bezpodstawnego obiecywania węglowej przyszłości doprowadziły do spadku zaufania do Berlina, poczucia niepewności oraz braku sprawczości u wielu wyborców. Lęki te wykorzystuje chętnie populistyczna partia Alternatywa dla Niemiec (AfD). Można się domyśleć, że pojawią się teraz głosy, że zbytnia ambicja – jak to się sugeruje w przypadku polityki migracyjnej Niemiec – doprowadzi do wzrostu poparcia dla AfD. Warto dlatego przytoczyć komentarz Rene Schustera ekologa od lat działającego w ruchu antyodkrywkowym na terenie Łużyc. Zwrócił ostatnio uwagę, że straszenie AfD ma swoje powody, ale decydująca jest tu nie tyle polityka klimatyczna, co brak konkretów właśnie w ramach polityki klimatycznej czy energetycznej Niemiec.

Sądząc po poparciu dla AfD w regionach odkrywkowych można przypuszczać, że polityka energetyczna mogła być dla wyborców decydująca. Przekonuje mnie jednak Schuster, kiedy mówi, że „to nie kwestie merytorycznej polityki klimatycznej przestraszyły wyborców, którzy zdecydowali się na AfD. To raczej brak konkretów”. Wielu pewnie sądzi, że ludzie ci postanowili walczyć o stary świat, a przy okazji kwestionować alternatywy, jakimi jest np. Energiewende. Z pewnością straszne jest masowe bezrobocie, utrata godności przez duże grupy zawodowe, wyłączenie prądu czy wysokie ceny energii elektrycznej. Ale to raczej trwonienie czasu i brak działania doprowadziły zwykłych ludzi do utraty zaufania, do beznadziei i obawy o jutro. Rene Schuster, działacz mieszkający na terenie Łużyc zwraca uwagę, aby nie dać się nabrać podobnym strachom. AfD rzeczywiście podjęła temat węgla, ale nie merytorycznie. Zaczęli po prostu wytykać, że partia CDU i SPD nie jest wiarygodna i od lat buduje węglowe zamki na piasku.

Straszak niekonkretny gorszy niż konkretny

Wydaje się zatem, że nie samo poparcie dla węgla sprawiło, że AfD osiągnęło sukces, ale niepewność dotycząca przyszłości. Podczas gdy AfD kreśli powrót do starych dobrych czasów, politycy zasiadający obecnie w komisji węglowej szkicowali krajobraz dystopii, zapowiadali koniec świata, jaki znamy. Wyborcy zdali sobie jednak sprawę, że to co od lat funduje im federalna i landowa polityka klimatyczna a konkretnie węglowa w Niemczech to niepewność. Najgorsze jest bowiem nie coś konkretnego, ale coś nijakiego, bezkształtnego, co nie wiadomo jakie jest i kiedy nastąpi. Konkretnego planu odejścia od węgla unikali kolejni politycy. Zamiast skupić się na odejściu od węgla, polityczni retorzy jak m.in. zasiadający w komisji Stanislaw Tillich przerażali ludzi światem bez węgla. I właśnie teraz politycy, którzy naprawdę chcą uniknąć dalszego wzrostu poparcia dla AfD powinni zdać sobie sprawę z mechanizmów, jakimi rządzi się polityka a konkretnie emocje polityczne. Wiele bowiem przemawia za tym, że straszny jest nie plan odejścia od węgla – bo go nie ma – ale to, że nikt nie wie jak on będzie wyglądać i co to będzie oznaczać. Lepem dla AfD okaże się raczej niepewność i poczucie katastrofy, którą Dietmar Voidke czy Tillich kreują od lat. Partia AfD działa bowiem nie na podstawie merytorycznej, ale potrafi zarządzać emocjami politycznymi jak lęk, gniew, żal czy resentyment. Zawieszenie, jakie komisja węglowa czy wcześniej polityka niemiecka fundowała wyborcom, szczególnie tym zainteresowanym węglem, jest mieczem obosiecznym. Partia AfD sprytnie krytykuje teraz i wskazuje palcem na inercję polityki i polityków federalnych.

Obcy we własnym kraju

Na sukces AfD lobby węglowe, a wśród nich członkowie obecnej komisji węglowej, pracowało od lat. Dochodziła do tego polaryzacja między Berlinem a Niemcami Wschodnimi, jakimi są np. Łużyce. Ludzie czuli się zostawieni samym sobie, słyszeli pod swoim adresem epitety, jak to Ossi nie potrafią zrobić rewolucji energetycznej, tak jakby potrafiły to zrobić zachodnie landy jak Nadrenia Północna-Westfalia, gdzie odkrywka RWE pożera lasy, miejscowości czy kościoły. Wiejski, tradycyjny i przemysłowy model społeczeństwa niemieckiej prowincji nie odpowiadał temu, co pojęte jest jako niemiecki establishment. Wszystko to sprawiało, że ludzie np. na ternie Łużyc czuli się obcymi we własnym kraju. Podobnie jak w Luizjanie w Stanach Zjednoczonych, której mieszkańcy uchodzili w oczach Waszyngtonu za „wsioków”, właśnie kwestie emocji politycznych i uznania, poczucia godności osobistej, mogły odegrać większą rolę niż hasła niesione na sztandarze przez Trumpa czy AfD.

Rene Schuster apeluje do komisji węglowej, że to nie sam plan odejścia od węgla może być żerem dla AfD, ale dalsze kształtowanie niepewności na wielu frontach, brak odwagi i przede wszystkim negatywne scenariusze, które przedstawia się wyborcom. AfD ma jasny i pozytywny przekaz – wrócimy do dobrych, niemieckich czasów. Ale rewolucja energetyczna także ma potencjał pozytywny, może być szansą dla wielu, realną niezależnością energetyczną, niemieckim konceptem podziwianym na całym świecie. Właśnie te kwestie wpisujące się w krajobraz emocjonalny wyborców powinni teraz podjąć odpowiedzialni politycy.