W obliczu kampanii wyborczej w Niemczech, wzrost podatku CO2 jest jednym z głównych tematów dyskusji kandydatów na kanclerza Niemiec – pisze Aleksandra Fedorska, współpracownik BiznesAlert.pl.
Z początkiem 2021 roku w Niemczech został wprowadzony podatek od emisji CO2. Cena jednej tony odpowiada opodatkowaniu w wysokości 25 euro. Do 2025 roku ta kwota ma wzrosnąć do 55 euro za tonę. Od 2026 roku ma zostać wprowadzony system aukcyjny, który najpierw będzie ograniczony do 65 euro, a potem ma funkcjonować bez ograniczeń.
Podatkiem tym obarczone są przedsiębiorstwa, w zależności od generowanego przez nie poziomu emisji CO2. Jego celem jest zmniejszenie atrakcyjności paliw kopalnych oraz zachęcenie przedsiębiorstw i klientów prywatnych do przejścia na alternatywy bardziej przyjazne klimatycznie. Podatek ten skutkuje wzrostem cen benzyny (diesel, siedem centów za litr), oleju opałowego (7,9 centów za litr) oraz gazu ziemnego (0,5 centów na kWh).
Dane szacunkowe pokazują, że w Niemczech wpływy z tej opłaty wyniosą 51 miliardów euro w latach 2020-2023. Rząd federalny zapowiedział, że doda do tej sumy ponad 11 miliardów, aby wynosiła razezm około 62 mld euro pod koniec 2023 roku. Z tej puli w 75 procentach będą finansowane projekty na rzecz ochrony klimatu, takie jak rozwój ścieżek rowerowych, transportu publicznego i infrastruktury kolejowej. Pozostałe 25 procent trafi bezpośrednio do konsumentów i przedsiębiorstw, w szczególności poprzez obniżenie dopłaty do OZE, wyższy ryczałt dla dojeżdżających do pracy i zwiększenie dopłat do najmu mieszkań.
W dyskusji politycznej, prowadzonej wokół podatku od dwutlenku węgla, od początku pojawiały się pytania o kolejne obciążenie kosztami ochrony klimatu zwykłych konsumentów. W życzeniowym założeniu, konsumenci o niskich zarobkach mają skorzystać na niższych dopłatach za OZE oraz zwiększeniu kwot dopłat za najem mieszkań. Niemiecki Instytut Badań Ekonomicznych (Deutsches Institut für Wirtschaftsforschung) uważa to jednak za mało realne, tym bardziej, że zaledwie ¼ całego zysku z podatku zostać wydana na ten cel. Instytut uważa, że to znacznie za mało, aby skutecznie zrekompensować wzrost cen prądu, benzyny i ciepła. Ekonomiści starają się przekonać rząd do skuteczniejszych instrumentów polityki klimatycznej, którymi mogłyby być “bony klimatyczne”, znane w Szwajcarii i Kanadzie. Są to czeki na konkretne kwoty, które gospodarstwa domowe mogą wydawać na dowolny cel.
W obliczu kampanii wyborczej w Niemczech, wzrost podatku CO2 jest jednym z głównych tematów dyskusji kandydatów na kanclerza Niemiec. To, że podatek będzie wzrastał, jest w polityce niemieckiej bezdyskusyjne, ale tym bardziej chodzi o tempo i dynamikę tego wzrostu. Kandydatka partii Zielonych Annalena Baerbock chce znacznego przyspieszenia tempa wzrostu ceny za tonę CO2. Jej celem, już na następne lata, jest podwyższenie cen benzyny o 16 centów za litr za pomocą podatku od emisji. Już w 2023 roku cena za tonę emisji CO2 miałaby wynieść 60 euro.
Komentatorzy mówią o nowym charakterze obecnej kampanii wyborczej, który jest określany jako “przy dystrybutorze”. Niemcy to kraj nie tylko największych producentów samochodów osobowych, ale także kierowców. Na tysiąc Niemców przypada aż 569 samochodów. Mimo zaangażowania Niemiec w politykę klimatyczną na przestrzeni lat 2009-2019, w tym kraju przybyło 12 procent pojazdów.
Kandydat Socjaldemokratów Olaf Scholz szybko przyjął pozycję obrońcy “zwykłych ludzi” i sprzeciwił się żądaniom Baerbock. Scholz uważa podwyżki związane z podatkiem emisyjnym za wystarczające, tym bardziej, że ceny benzyny w ostatnim czasie i tak bardzo wzrosły.
Chadecja również stoi w obronie konsumentów i mówi o konieczności dalekich dojazdów do pracy. – Kiedy mieszkam na wsi, często muszę polegać na moim samochodzie. To wyzwanie dotyczy zwłaszcza dojeżdżających do pracy. Z tego powodu jest to coś, co miałoby katastrofalne skutki społeczne. I dlatego w tym momencie nie możemy się na to zgodzić – powiedział poseł chadecki Jan-Marco Luczak w rozmowie z niemieckim dziennikiem “Tagesschau”.
Z siostrzanej CSU, która kieruje obecnie ministerstwem transportu, słyszymy jednak inne komentarze. Alexander Dobrindt, były minister transportu w rządzie Angeli Merkel (2013-2017), nie wyklucza wzrostu podatku za emisje do 45 euro w przyszłym roku.
MSZ rozmawia z kandydatami na kanclerza Niemiec o Nord Stream 2 i węglu