Wyniki wyborów do drugiej izby sejmowej w Holandii umożliwią premierowi Markowi Rutte pozostanie na stanowisku. Jednym z największych wyzwań, przed którym stanie, będą plany budowy nowej elektrowni jądrowej. Projekt wywołuje jednak coraz większy sprzeciw zarówno w samej Holandii, jak i – co raczej nie dziwi – w sąsiednich Niemczech.
OZE i atom
Holandia stoi obecnie przed koniecznością przeprowadzenia transformacji energetycznej. Eksploatacja własnego gazu została już bardzo ograniczona i wkrótce będzie całkowicie zaniechana ze względu na niebezpieczeństwo trzęsień ziemi na terenach gazonośnych.
Aby jednocześnie spełnić cele klimatyczne i zaspokoić potrzeby energetyczne kraju, planowany jest nie tylko wzrost importu gazu oraz rozwój energetyki wodorowej i wiatrowej (onshore i offshore), lecz także budowa drugiej elektrowni jątrowej.
Niemalże już rytualną krytykę ze strony niemieckiej wywołały zarówno same plany Ruttego dotyczące budowy elektrowni jądrowej, jak i jej lokalizacji w Eemshaven, położonym niedaleko od niemieckiej granicy. Zaniepokojenie holenderskimi planami wyraził Olaf Lies, landowy minister ds. ochrony środowiska z Dolnej Saksonii w graniczącej z Niderlandami.
Ostatecznie lokalizacja w Eemshaven została odrzucona przez parlament niderlandzki. W tej sytuacji Rutte wskazał na możliwość budowy elektrowni w regionie Groningen. Reakcją na to były protesty lokalnej społeczności. Premier zrezygnował więc z tych planów.
Aleksandra Fedorska
Niemiecki plan denuklearyzacji Europy rodzi krytykę w Szwajcarii