icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Fedorska: Niemcy ogłaszają erę zielonego wodoru, ale…nie tak od razu

Wyzwania w ciepłownictwie i niedobór własnego zielonego wodoru utrudnią Niemcom realizację ich strategii wodorowej. – Jak widać twórcy pospiesznie wprowadzanej ery wodorowej w Niemczech omijają ten trudny temat szerokim łukiem – pisze Aleksandra Fedorska, redaktor BiznesAlert.pl.

Niemiecka koalicja rządząca wypracowała w ostatnich tygodniach pomysł na jej zdaniem jeszcze szybsze i skuteczniejsze wdrożenie zielonego wodoru we wszystkich dziedzinach gospodarki tego kraju. Koncept ten należy rozumieć jako uzupełnienie i aktualizację niemieckiej strategii wodorowej, którą opublikowano już w 2020 roku.

Najciekawszą informację można jednak znaleźć dopiero na końcu dokumentu dotyczącego wdrażania wodoru. Jest tam mowa o konieczności sięgnięcia po wszystkie dostępne technologie do momentu osiągnięcia wystarczających mocy produkcyjnych zielonego wodoru. Jest to więc argumentacja, która mocno przypomina rolę technologii pomostowej, którą przypisano gazowi ziemnemu w trakcie rozbudowy odnawialnych źródeł energii (OZE). Gaz ziemny miał być źródłem energii do czasu osiągnięcia pełnych mocy w OZE, ale okres ten wydłużał się i wydłużał, podczas gdy przez gazociąg Nord Stream pompowano do Niemiec z Rosji coraz więcej gazu ziemnego.

Niemcy zostali zaskoczeni inwazją Rosji na Ukrainę i jej konsekwencjami dotyczącymi dostaw surowców energetycznych z Rosji. Teraz uważają, że po tych trudnych doświadczeniach należy w znacznie szybszym i bardziej skutecznym tempie osiągnąć stan neutralności klimatycznej i niezależności od paliw kopalnych w Niemczech i w Europie. Kluczem do sukcesu ma być budowa sieci przesyłowej wodoru o długości 1800 kilometrów, która ma być gotowa do 2028 roku. Wraz z uruchomieniem możliwości swobodnego przesyłu wodoru Niemcy chcą dysponować pełnosprawnym rynkiem regulującym popyt i podaż tego surowca. Do tego mają należeć także rynki sąsiednie, które będą mogły wkraczać w handlową interakcję z Niemcami za pomocą europejskiej sieci przesyłowej, która do 2030 roku ma osiągnąć łącznie 4500 kilometrów. Sieci przesyłowe umożliwią integrację do krajowych systemów producentów wodoru, importu i magazynowania tego surowca oraz podłączenie tej infrastruktury do odpowiednich klientów, którymi są przedsiębiorstwa przemysłowe, logistyczne i energetyczne.

Ku sporemu zaskoczeniu w założeniach rządu sporna kwestia roli wodoru w ciepłownictwie musiała zostać wykluczona. Wcześniej to jedno z największych wyzwań niemieckiej Energiewende było treścią długich i głośnych dyskusji. Poza przemysłem i logistyką ciepłownictwo jest w Niemczech głównym źródłem emisji CO2. Jest to spowodowane specyficznym podejściem do kwestii infrastruktury w tym kraju. Prawie 90 procent budynków w Niemczech posiada własny system ciepłowniczy, przy czym najczęściej są to piece centralne. Tylko niewielka część budynków jest podłączona do miejskich sieci grzewczych. Pierwotnie budynki posiadały głównie ogrzewanie na olej opałowy, który jest jeszcze bardziej emisyjny od węgla. Obecnie olejem opałowym ogrzewanych jest już tylko blisko 25 procent budynków w Niemczech. Większość korzysta natomiast z pieców na gaz ziemny. Rząd koalicyjny chciał rozwiązać problematyczną kwestię ciepłownictwa w Niemczech, zobowiązując Niemców do instalacji bardziej przyjaznych dla klimatu instalacji grzewczych, które miały w przyszłości spalać także bezemisyjny wodór. Jednak wysokie koszty wymiany i adaptacji pieców grzewczych wywołały głośny sprzeciw mieszkańców Niemiec oraz partii FDP, która należy do koalicji rządowej. Projekt tej ustawy był wielokrotnie zmieniany i obecnie nic nie wskazuje na ostateczne rozwiązanie sporu dotyczącego przyjaznych dla klimatu systemów grzewczych w Niemczech. Jak widać twórcy pospiesznie wprowadzanej ery wodorowej w Niemczech omijają ten trudny temat szerokim łukiem.

Chyba największym wyzwaniem związanym z wodorem jest obecnie brak tego paliwa wytwarzanego z użyciem energii OZE, chociaż jest już w wystarczających ilościach dostępne w jednostkach przemysłowych, gdzie jest często produktem ubocznym, ale nie pozbawionym emisji. Niemcy nie zgadzają się jednak oficjalnie na spalanie tego wodoru i zastrzegają, że era wodorowa ma być erą zielonego wodoru, który powstaje z użyciem energii wiatrowej i słonecznej. Mimo argumentu bezemisyjności Niemcy w swojej aktualizacji po raz kolejny zapisali wykluczenie produkcji wodoru za pomocą energii jądrowej. Okazuje się również, że krajowi producenci zielonego wodoru będą mogli liczyć na jeszcze większe wsparcie finansowe państwa, bo Niemcy zamiast pierwotnie 5 GW mocy produkcyjnych do 2030 roku chcą osiągnąć teraz 10 GW krajowych mocy w zielonym wodorze. Jednocześnie strategia przewiduje, że do 2030 będzie potrzeba nawet 130 TWh energii z wodoru, co oznacza, że poziom obecnej krajowej produkcji to zaledwie kropla w morzu potrzeb.

Niemcy kładą nacisk na własny zielony wodór

Wyzwania w ciepłownictwie i niedobór własnego zielonego wodoru utrudnią Niemcom realizację ich strategii wodorowej. – Jak widać twórcy pospiesznie wprowadzanej ery wodorowej w Niemczech omijają ten trudny temat szerokim łukiem – pisze Aleksandra Fedorska, redaktor BiznesAlert.pl.

Niemiecka koalicja rządząca wypracowała w ostatnich tygodniach pomysł na jej zdaniem jeszcze szybsze i skuteczniejsze wdrożenie zielonego wodoru we wszystkich dziedzinach gospodarki tego kraju. Koncept ten należy rozumieć jako uzupełnienie i aktualizację niemieckiej strategii wodorowej, którą opublikowano już w 2020 roku.

Najciekawszą informację można jednak znaleźć dopiero na końcu dokumentu dotyczącego wdrażania wodoru. Jest tam mowa o konieczności sięgnięcia po wszystkie dostępne technologie do momentu osiągnięcia wystarczających mocy produkcyjnych zielonego wodoru. Jest to więc argumentacja, która mocno przypomina rolę technologii pomostowej, którą przypisano gazowi ziemnemu w trakcie rozbudowy odnawialnych źródeł energii (OZE). Gaz ziemny miał być źródłem energii do czasu osiągnięcia pełnych mocy w OZE, ale okres ten wydłużał się i wydłużał, podczas gdy przez gazociąg Nord Stream pompowano do Niemiec z Rosji coraz więcej gazu ziemnego.

Niemcy zostali zaskoczeni inwazją Rosji na Ukrainę i jej konsekwencjami dotyczącymi dostaw surowców energetycznych z Rosji. Teraz uważają, że po tych trudnych doświadczeniach należy w znacznie szybszym i bardziej skutecznym tempie osiągnąć stan neutralności klimatycznej i niezależności od paliw kopalnych w Niemczech i w Europie. Kluczem do sukcesu ma być budowa sieci przesyłowej wodoru o długości 1800 kilometrów, która ma być gotowa do 2028 roku. Wraz z uruchomieniem możliwości swobodnego przesyłu wodoru Niemcy chcą dysponować pełnosprawnym rynkiem regulującym popyt i podaż tego surowca. Do tego mają należeć także rynki sąsiednie, które będą mogły wkraczać w handlową interakcję z Niemcami za pomocą europejskiej sieci przesyłowej, która do 2030 roku ma osiągnąć łącznie 4500 kilometrów. Sieci przesyłowe umożliwią integrację do krajowych systemów producentów wodoru, importu i magazynowania tego surowca oraz podłączenie tej infrastruktury do odpowiednich klientów, którymi są przedsiębiorstwa przemysłowe, logistyczne i energetyczne.

Ku sporemu zaskoczeniu w założeniach rządu sporna kwestia roli wodoru w ciepłownictwie musiała zostać wykluczona. Wcześniej to jedno z największych wyzwań niemieckiej Energiewende było treścią długich i głośnych dyskusji. Poza przemysłem i logistyką ciepłownictwo jest w Niemczech głównym źródłem emisji CO2. Jest to spowodowane specyficznym podejściem do kwestii infrastruktury w tym kraju. Prawie 90 procent budynków w Niemczech posiada własny system ciepłowniczy, przy czym najczęściej są to piece centralne. Tylko niewielka część budynków jest podłączona do miejskich sieci grzewczych. Pierwotnie budynki posiadały głównie ogrzewanie na olej opałowy, który jest jeszcze bardziej emisyjny od węgla. Obecnie olejem opałowym ogrzewanych jest już tylko blisko 25 procent budynków w Niemczech. Większość korzysta natomiast z pieców na gaz ziemny. Rząd koalicyjny chciał rozwiązać problematyczną kwestię ciepłownictwa w Niemczech, zobowiązując Niemców do instalacji bardziej przyjaznych dla klimatu instalacji grzewczych, które miały w przyszłości spalać także bezemisyjny wodór. Jednak wysokie koszty wymiany i adaptacji pieców grzewczych wywołały głośny sprzeciw mieszkańców Niemiec oraz partii FDP, która należy do koalicji rządowej. Projekt tej ustawy był wielokrotnie zmieniany i obecnie nic nie wskazuje na ostateczne rozwiązanie sporu dotyczącego przyjaznych dla klimatu systemów grzewczych w Niemczech. Jak widać twórcy pospiesznie wprowadzanej ery wodorowej w Niemczech omijają ten trudny temat szerokim łukiem.

Chyba największym wyzwaniem związanym z wodorem jest obecnie brak tego paliwa wytwarzanego z użyciem energii OZE, chociaż jest już w wystarczających ilościach dostępne w jednostkach przemysłowych, gdzie jest często produktem ubocznym, ale nie pozbawionym emisji. Niemcy nie zgadzają się jednak oficjalnie na spalanie tego wodoru i zastrzegają, że era wodorowa ma być erą zielonego wodoru, który powstaje z użyciem energii wiatrowej i słonecznej. Mimo argumentu bezemisyjności Niemcy w swojej aktualizacji po raz kolejny zapisali wykluczenie produkcji wodoru za pomocą energii jądrowej. Okazuje się również, że krajowi producenci zielonego wodoru będą mogli liczyć na jeszcze większe wsparcie finansowe państwa, bo Niemcy zamiast pierwotnie 5 GW mocy produkcyjnych do 2030 roku chcą osiągnąć teraz 10 GW krajowych mocy w zielonym wodorze. Jednocześnie strategia przewiduje, że do 2030 będzie potrzeba nawet 130 TWh energii z wodoru, co oznacza, że poziom obecnej krajowej produkcji to zaledwie kropla w morzu potrzeb.

Niemcy kładą nacisk na własny zielony wodór

Najnowsze artykuły