Spółka Nord Stream 2 AG z siedzibą w Szwajcarii złożyła 24 czerwca wniosek do Federalnej Agencji ds. Sieci (Bundesnetzagentur, BnetzA – red.) o „certyfikację jako niezależny operator systemu przesyłowego”. Firma powołuje się na niemiecką ustawę o energetyce (EnWG), która jest jedyną możliwą podstawą prawną certyfikacji w Niemczech, ale to właśnie z tego aktu prawnego mogą wynikać problemy dla gazociągu.
Problemy Nord Stream 2 z prawem
– Słowo i uzasadnienie tej ustawy są jasne. Termin składania wniosków od Nord Stream 2 AG upłynął wiele lat temu. Istnieją już wątpliwości co do dopuszczalności procesu certyfikacji – powiedziała prawniczka niemieckiej organizacji ekologicznej Deutsche Umwelthilfe, Cornelia Ziehm. W art. 4b ust. 1 ustawy napisane jest: „Operatorzy sieci przesyłowych (…) muszą złożyć wniosek o certyfikację do organu regulacyjnego najpóźniej do 3 marca 2013 roku”.
Niemniej jednak Federalna Agencja ds. Sieci zatwierdziła wniosek Nord Stream 2 AG w czerwcu i poświadczyła w październiku, że otrzymała wszystkie niezbędne dokumenty. Federalne ministerstwo gospodarki przekazało mediom, że wspomniane artykuły są „odpowiednimi normami, które w EnWG wymagają, aby operator sieci był certyfikowany”. – Oba standardy zawierają terminy, które już minęły. Nie oznacza to jednak, że na przykład nowi operatorzy sieci, od których wymaga się certyfikacji dopiero po upływie terminów, nie mogą już ubiegać się o certyfikację”. Wspomniany termin w marcu 2013 roku „nie oznacza, że wniosek certyfikacyjny musi zostać odrzucony z opóźnieniem i certyfikacja nie jest już możliwa. Raczej znowelizowana dyrektywa gazowa pokazuje, że certyfikacja jest w zasadzie możliwa”.
– Wydaje się, że niemieckie władze robią wszystko, co możliwe, aby utorować drogę dla Nord Stream 2. Chociaż brzmienie prawa faktycznie tego zabrania, certyfikacja rurociągu po prostu trwa. Potrzebne jest tutaj jasne oświadczenie nowego rządu federalnego. Ten proces musi zostać zatrzymany. Nord Stream 2 jest i pozostanie największym projektem związanym z paliwami kopalnymi w Europie i nie może być traktowany w żaden szczególny sposób – powiedziała Sascha Müller-Kraenner, prezeska Deutsche Umwelthilfe.
Bild/Michał Perzyński