Sankcje dotykają głównie dwa największe niemieckie porty na Bałtyku – Lubekę i Rostock. Znacznie mniejszy port w Sassnitz, wyspecjalizowany w logistyce obsługującej budowę Nord Stream 2, nie odczuwa żadnych konsekwencji decyzji, która zapadła w Brukseli. Tak twierdzi zarząd portu, ale nie jest to do końca prawdziwa informacja, ponieważ konsekwencje marzeń o współpracy z Rosją Sassnitz poniósł wcześniej – pisze Aleksandra Fedorska, redaktor BiznesAlert.pl.
Od soboty 16 kwietnia rosyjskie statki będą miały całkowity zakaz wpływania do portów krajów Unii Europejskiej. – Sankcje mają już dramatyczny skutek – mówi Jan Lindenau, burmistrz Lubeki w rozmowie z państwowym radiem Deutschlandfunk. Port lubecki, mimo wszelkiego ryzyka z tym związanego, od paru lat rozwija intensywnie kontakty z Rosją. Niedawno otworzono nawet biuro w St. Petersburgu. Z Lubeki do St. Petersburga odpływały jeszcze niedawno co dzień wielkie frachtowce. – Handel z Rosją był jednym z najważniejszych obszarów biznesowych dla Portu Lubeka – tłumaczy Lindenau. Po aneksji Krymu i inwazji rosyjskiej na Donbas niemieckie porty nie obawiały się konsekwencji sankcji. – W gospodarce stosunkowo szybko okazało się, że jest to raczej nieskuteczne – powiedział słuchaczom Deutschlandfunk Thorsten Fürter z partii Zielonych, zasiadający zarządzie portu lubeckiego, który jest własnością tego miasta. – Niemieckie porty chciały za wszelką cenę korzystać z powstającego Jedwabnego Szlaku. Uważaliśmy to za rynek przyszłości. Byłby to obszar, w którym można by wygenerować wzrost – dodał Fürter.
Sankcje dotykają głównie dwa największe niemieckie porty na Bałtyku – Lubekę i Rostock. Znacznie mniejszy port w Sassnitz, wyspecjalizowany w logistyce obsługującej budowę Nord Stream 2, nie odczuwa żadnych konsekwencji decyzji, która zapadła w Brukseli. Tak twierdzi zarząd portu, ale nie jest to do końca prawdziwa informacja, ponieważ konsekwencje marzeń o współpracy z Rosją Sassnitz poniósł wcześniej. Jeszcze bardzo niedawno port miał ambicje, by zostać miejscem docelowym Nowego Jedwabnego Szlaku. Tymczasem ruch promów do rosyjskiego portu Ust-Ługa jest obecnie wstrzymany, a połączenia morskie w ramach Jedwabnego Szlaku między Sassnitz a rosyjskimi portami Bałtijsk i Ust-Ługa zostały zawieszone już pod koniec lutego, podaje lokalna gazeta Ostsee-Zeitung.
Port w Rostocku reaguje nader spokojnie na decyzje o sankcjach, mimo że potencjalnie jako największy niemiecki port głębokowodny na niemieckim wybrzeżu bałtyckim może ponieść spore straty. Kierownik portu, Gernot Tesch, tłumaczy w rozmowie z Ostsee-Zeitung, że wielu importerów i eksporterów teraz po prostu zmieni banderę i będzie korzystać ze statków pod inną flagą niż rosyjska i niedługo wszystko będzie jak dawniej. Z drugiej strony już od pewnego czasu transport towarów, np. z Chin, przez St. Petersburg przejęły statki, które są oficjalnie własnością firm z innych państw, a nie Rosji. Gernot Tesch podaje przykład brytyjskiej firmy, która dostarcza do Rostocku, pod brytyjską flagą, kontenery z chińskimi towarami przeładowywanymi w St. Petersburgu.
Inną ważną sprawą dla portu w Rostocku jest węgiel, konieczny do funkcjonowania elektrociepłowni w tym mieście. Jego 200 000 mieszkańców korzysta z energii wytwarzanej głównie z węgla kamiennego pochodzącego z Rosji.
To właśnie węgiel był dotychczas najważniejszym towarem dla portu w Rostocku. Jednak główny udziałowiec elektrociepłowni, grupa EnBW, wkrótce po rozpoczęciu wojny z Ukrainą ogłosiła, że chce w krótkim terminie zacząć kupować węgiel z innych krajów – Kolumbii, RPA czy USA. Jednak nawet jeśli EnBW nie pozyska nowych dostawców, import węgla na statkach pływających pod rosyjską banderą jest zwolniony z zakazu przynajmniej do sierpnia, wyjaśnia Ostsee-Zeitung. Jeśli chodzi o import benzyny z ropy naftowej, firmy żeglugowe i kupujący w Rostocku już dawno zmienili kierunek dostaw. – Teraz coraz częściej otrzymujemy ją z Algierii, Kataru, a także z USA – mówi Tesch.
Wieroński: Niemieckie projekty ochrony energetyki mogą opróżnić sejfy Brukseli