Niewiadomski: Bezpieczeństwo energetyczne trzeba zbudować na nowo (FELIETON)

25 kwietnia 2022, 07:25 Energetyka

Przez lata żyliśmy w przekonaniu, że wystarczy dokonać dywersyfikacji dostaw surowców, by zapewnić sobie bezpieczeństwo energetyczne. Dwa miesiące po rozpoczęciu przez Rosję agresji w Ukrainie widać, że nasze założenia okazały się niewystarczające. Bo cóż z tego, że zróżnicujemy dostawy, jak surowca może być zbyt mało, a na dodatek będzie drogi. Bezpieczeństwo ma swoją cenę, ale cena nie może zagrozić bezpieczeństwu – pisze Michał Niewiadomski, założyciel Klubu Energetycznego.

Zawór gazociągu. Fot. Polska Spółka Gazownictwa

Rok 2022 planowany był jako rok wielkiej zmiany na rynku gazu w Polsce. Za kilka miesięcy ma zostać uruchomiony gazociąg Baltic Pipe, który zasili nasz kraj surowcem z szelfu norweskiego. Równolegle rozbudowywany jest terminal LNG w Świnoujściu, a także do użytku mają zostać oddane połączenia gazowe Polski z Litwą oraz Polski ze Słowacją. Wszystko po to, by po wygaśnięciu kontraktu z Gazprom Exportem z końcem tego roku Polska mogła zaopatrywać się w gaz z różnych kierunków. Realizacja tych inwestycji to wynik determinacji  ministra Piotra Naimskiego, a także szefa Gaz-Systemu Tomasza Stępnia oraz kolejnych prezesów PGNiG Piotra Woźniaka i Pawła Majewskiego. 

Rury to za mało

Tylko wojna w Ukrainie pokazała, że sama dywersyfikacja jest niewystarczająca. Po tym jak armia Putina zaatakowała ludność cywilną, zaczęła niszczyć domy mieszkalne i infrastrukturę cywilną Unia Europejska po serii kolejnych sankcji zaczęła zastanawiać się w jaki sposób można zrezygnować z importu węglowodorów z Rosji. O ile z węglem i ropą jest prościej bo surowce te można w miarę łatwo ściągnąć z innych krajów, to w przypadku gazu jest problem. Nie jest prosto w ciągu kilku miesięcy dostarczyć na rynek UE 150 mld metrów sześciennych dodatkowych dostaw – bo tyle gazu tłoczy rocznie do Europy Gazprom. Mimo zwiększonych dostaw LNG w USA i Algierii, a także gazu rurociągami z Norwegii surowca może w Europie zabraknąć. Międzynarodowa Agencja Energii szacuje, że może to być nawet 50 mld metrów sześciennych rocznie. A to oznacza, że gaz nie tylko będzie bardzo drogi, ale wręcz może być racjonowany, ergo surowiec dostaną tylko ci dla których jest on niezbędny w procesach produkcji. 

To nie tylko nakręci i tak rozpędzoną inflację, pogłębi ubóstwo energetyczne, ale i już dziś stawia pod znakiem zapytania nasze plany wykorzystania gazu jako paliwa transformacji. Budowa bloków gazowych, które miały stabilizować pracę źródeł zależnych od pogody nie jest już taka pewna. Wiele wskazuje na to, że do czasu zbudowania bloków jądrowych, rolę te przejmą zmodernizowane bloki 200 MW. Program 200+ zrealizowany na zlecenie NCBR pokazał, że można uelastycznić pracę tych bloków na potrzeby bilansowania źródeł OZE.

I tu dochodzimy do punktu zwrotnego. Warto przeprowadzić audyt w którym miejscu transformacji energetycznej jesteśmy. I zacząć budować bezpieczeństwo energetyczne opierając się na nowych fundamentach.

Krok pierwszy to szeroko pojęta termomodernizacja budynków, dzięki czemu obniżone zostanie zapotrzebowanie na energię.  

Krok drugi to zwrócenie uwagi na wszelkie procesy produkcyjne pod kątem energochłonności. 

Krok trzeci to zwiększanie wydajności, poszukiwanie oszczędności i osiąganie synergii.

Krok czwarty to zmiana miksu na większy udział źródeł OZE.

Krok piąty to powszechna elektryfikacja – od transportu, przez przemysł po ogrzewnictwo i ciepłownictwo.

Nowy system bezpieczeństwa energetycznego powinien zapewniać niezakłócone dostawy energii po cenach, które nie zagrożą szeroko pojętemu bezpieczeństwu.

Czas na działania resortu klimatu

Cieszy mnie, że ministerstwo klimatu zaczyna rewidować Politykę Energetyczną Państwa do roku 2040 i już słychać zapowiedzi, że za 18 lat miks energetyczny w połowie ma składać się ze źródeł OZE. Z nadzieją patrzę na zapowiedź przejęcia przez minister Annę Moskwę sprawy odblokowania lądowej energetyki wiatrowej czyli liberalizacji ustawy 10 H. Dokument przygotowany przez byłą wiceminister rozwoju Annę Kornecką od blisko roku czeka na wejście pod obrady Rady Ministrów. Bez wiatraków na lądzie nie będzie taniego prądu, który teraz najbardziej potrzebujemy. Bo chcąc rezygnować z surowców Putina musimy przeprowadzić elektryfikację, a tego nie zrobimy bez taniej energii. Koło się zamyka. 

Jednak by w 2040 roku połowę miksu stanowiły źródła odnawialne, potrzebne są wielomiliardowe nakłady na dystrybucję, a także sieci średnich i wysokich napięć. Chętnych na budowę nowych źródeł OZE nie brakuje. Państwo, które odpowiedzialne jest za budowę i utrzymanie infrastruktury, a także legislację powinno stworzyć warunku do tego, by nowe zielone moce przyrastały z dużą dynamiką. O ile fotowoltaika rosła w zawrotnym tempie, to lądowa energetyka wiatrowa stoi i czeka na zmianę ustawy odległościowej. 

Chcąc derusyfikować sektor surowcowo-energetyczny Państwo powinno dać możliwość przedsiębiorcom by mogli mieć dostęp do taniej energii z OZE. Zmiana przepisów pozwalających na budowę tzw. linii bezpośredniej łączącej przedsiębiorstwa z zielonymi źródłami energii powinna stać się priorytetem rządu. Przy całej polityce odchodzenia od paliw kopalnych, w szczególności tych z Rosji należy mieć na uwadze również cenę wytwarzanej energii. Działania Gazpromu i Kremla od połowy zeszłego roku nakręciły ceny energii w Europie. Wojna w Ukrainie stała się katalizatorem tego procesu. Firmy szukając na każdym polu oszczędności i synergii muszą mieć dostęp do taniej energii. Bez tego stracą swoje szanse i pozycję konkurencyjną. 

Zaczerpnięte z języka militarnego stwierdzenie, że system bezpieczeństwa jest tak silny jak jego najsłabsze ogniwo składnia nas do tego, by tworząc jego fundamenty zwracać uwagę na końcową cenę energii. Przerzucanie rosnących kosztów prądu i ciepła na odbiorców indywidualnych lub biznesowych przy dwucyfrowej inflacji to kiepski pomysł, zaś zrzucanie odpowiedzialności na politykę klimatyczną UE przy wielu latach zaniechań i przy jednoczesnym napychaniu budżetu państwa dochodami ze sprzedaży uprawnień do emisji CO2 to czysta hipokryzja. Dlatego tworząc podwaliny nowego systemu bezpieczeństwa energetycznego warto odrzucić ideologie i partykularne interesy partyjne, a zacząć działać pragmatycznie.