icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Jakóbik: Pauza Nord Stream 1 zwiastuje pogłębienie kryzysu

– Ceny gazu zbliżają się do maksimum z okresu po rozpoczęciu ataku Rosji na Ukrainę. Los dostaw przez Nord Stream 1 jest niepewny pomimo ustępstw w sprawie spornej turbiny. Gazprom realizuje cel polityczny Kremla, jakim jest niepewność paraliżująca Zachód. I tak może w każdej chwili zakręcić kurek z gazem. To paradoksalnie szansa dla Polski i innych krajów członkowskich – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Ultimatum turbinowe po rublowym

11 lipca rozpoczyna się zaplanowana przerwa techniczna pracy gazociągu Nord Stream 1 mająca potrwać do 21 lipca. Gazprom otrzyma turbinę serwisowaną w Kanadzie, bo Ottawa na wniosek Niemców zawiesi część sankcji za atak Rosji na Ukrainę, by przekazać to urządzenie w obliczu groźby niedoboru gazu na rynku niemieckim spowodowanego ewentualnym zatrzymaniem pracy szlaku przez Morze Bałtyckie. Jednakże rosyjski Kommiersant już teraz spekuluje, że przerwa pracy Nord Stream 1 może potrwać dłużej przez czas potrzebny do przekazania turbiny Gazpromowi. Należy podkreślić, że Gazprom nie potrzebował jej zwrotu do zwiększenia dostaw gazu do Europy. Po pierwsze, mógł wykorzystać inne turbiny w jego dyspozycji. Po drugie, mógł zwiększyć dostawy szlakami alternatywnymi na czele z ukraińskim. Nie robi tego i dalej ogranicza dostawy, a rytm pracy Nord Stream 1 najprawdopodobniej wybija teraz kolejny etap kryzysu energetycznego podsycanego przez Rosję.

Historia dostaw gazu z Rosji przeanalizowana na podstawie danych ICIS pokazuje, że w poprzedniej dekadzie przerwy pracy Nord Stream 1 były rekompensowane eksportem przez szlaki alternatywne: Gazociąg Jamalski przez Białoruś i Polskę oraz Gazociąg Sojuz przez Ukrainę oraz Słowację a także Turkish Stream przez Bułgarię dostępny od 2020 roku. Pandemiczny 2020 rok był już inny, bo Rosjanie zmniejszyli dostawy przez Ukrainę do 60 mld m sześc. rocznie podyktowane w porozumieniu tymczasowym z 2019 roku, które uchroniło Europę przed zakręceniem wówczas kurka z gazem. Dostawy gazu rosyjskiego na Stary Kontynent sięgające zwyczajowo około 500 mln m sześc. dziennie zostały zmniejszone w nowym roku 2020 o 120 mln m sześc. dziennie, a w czasie przerwy technicznej Nord Stream 1 w 2020 roku zostały zastąpione w 25 procentach szlakami alternatywnymi (120 mld m sześc. dziennie) zamiast zwyczajowych 35-45 procent. Dostawy gazu do Europy w 2021 roku zaczęły być ograniczane właśnie w okolicach kolejnej przerwy technicznej pracy szlaku przez Morze Bałtyckie, która została zrekompensowana w 20 procentach. Od tego czasu Rosjanie ograniczają systematycznie podaż gazu w Europie, a przerwa techniczna w 2021 roku na razie nie spotkała się z rekompensatą z użyciem innych szlaków. Doszło także do zmiany sytuacji, bo Gazociąg Jamalski nie jest dostępny ze względu na kontrsankcje rosyjskie wykluczające go z dostaw do Europy. Nie jest jasne jak długo potrwa pauza w tym roku. Rosjanie mogą wykorzystywać ją taktycznie do dalszego windowania cen gazu albo strategicznie do dalszego ograniczenia podaży gazu przed sezonem grzewczym 2022/23. Logika deeskalacji przez eskalację, która zakłada, że Rosjanie chcą wykorzystać gaz do paraliżowania wsparcia Zachodu dla Ukrainy każe obawiać się, że dojdzie do dalszego ograniczenia dostaw z Rosji z możliwością całkowitego ich zatrzymania włącznie. Kolejne preteksty jak ultimatum rublowe w maju i spór o turbinę z Kanady w czerwcu mogą zostać uzupełnione o kolejne, jak problemy z wykorzystaniem rzeczonego urządzenia sugerowane już przez Kommiersant. Prawdopodobnie dlatego Niemcy wprowadzili już racjonowanie gazu a Francja szykuje alternatywne źródła dostaw energii na wypadek niedoborów.

Tymczasem magazyny gazu w Unii Europejskiej są zapełnione w 60 procentach z różnym rozłożeniem w poszczególnych krajach członkowskich. Polska zapełniła je w 97 procentach, a Chorwacja w 37 procentach. Kluczowa gospodarka unijna w Niemczech ma obecnie do dyspozycji około 60 procent mocy magazynowych. Cel unijny z planu REPowerEU to zapełnienie tych obiektów na poziomie unijnym w 90 procentach. Rosjanie ograniczają podaż dalej prawdopodobnie po to, aby nie został zrealizowany. Wówczas zapasy nie wystarczą, a jedyną opcją zostanie ograniczenie zużycia gazu, na początek w przemyśle, a potem w gospodarstwach domowych. Rozporządzenie o bezpieczeństwie dostaw SOS przyjęte przy walnym udziale Polski reguluje solidarne wykorzystanie zapasów i pozwala wyobrazić sobie scenariusz, w którym polskie zapasy służą także Niemcom przy zastrzeżeniu, że nie w sposób, który zagroziłby odbiorcom wrażliwym jak szkoły czy szpitale w Polsce. Takie rozwiązanie budzi kontrowersje w oczach polskiej opinii publicznej ze względu na fakt, że Niemcy znalazły się w tak trudnej sytuacji na własne życzenie uzależniając się od „taniego gazu z Rosji”, który w ostatecznym rozrachunku okazał się drogi ekonomicznie i politycznie, bo jego niedobory grożą recesją, a Niemcy wracające w kryzysie do węgla podważają wiarygodność całej unijnej polityki energetyczno-klimatycznej.

Współpraca ponad podziałami

Jednakże należy dzielić się zapasami gazu z potrzebującymi sąsiadami jak Niemcy w zgodzie z rozporządzeniem SOS z kilku powodów. Po pierwsze, takie są przepisy będące częścią parasola ochronnego państw członkowskich względem nadużyć Gazpromu. Podobnie jak możliwość wspólnych zakupów gazu będą narzędziem przejścia przez kryzys i wyjścia z zależności od Rosji, której gaz mamy porzucić do 2025-27 roku. Po drugie, przepisy te służące ratowaniu Niemców w sezonie grzewczym 2022/23 mogą posłużyć w nadchodzących latach Polsce. Berlin ma mieć pierwszy pływający terminal LNG (FSRU) w lutym 2023 roku i porzucić dostawy z Rosji do 2024 roku. Oznacza to, że w nadchodzących latach szlaki alternatywne dostaw gazu z Niemiec mogą wspomagać bezpieczeństwo Polski, a szlak przez rewers Gazociągu Jamalskiego po przerwie wywołanej ograniczeniem dostaw przez Nord Stream 1 stanie się znów ważnym źródłem dostaw do Polski. Warto przypomnieć, że Polacy wykorzystywali ten szlak do maksimum możliwości sprowadzając gaz z giełdy niemieckiej, w dużej mierze rosyjski, by gromadzić zapasy przed tą zimą. Przerwa techniczna Nord Stream 1 może ograniczyć taką możliwość, a jej wydłużenie sprawi, że rewers Jamału wyschnie.

Polskie oczekiwania wobec Niemiec

Powyższa sytuacja sprawia jednak, że Polska może artykułować określone oczekiwania wobec Niemców. Stanowisko Komisji Europejskiej w sprawie wykorzystania węgla po ataku Rosji na Ukrainę sugeruje taryfę ulgową w polityce klimatycznej. Jej propozycja wpisania gazu i atomu do taksonomii, czyli katalogu inwestycji zasługujących na wsparcie banków, przyjęta przez Parlament Europejski pokazuje kompromis największych państw członkowskich – Francji, Niemiec i Polski na rzecz dywersyfikacji źródeł dostaw błękitnego paliwa z użyciem nowych projektów gazowych oraz zabezpieczenia transformacji energetycznej i redukcji zużycia paliw kopalnych z użyciem energetyki jądrowej. Polacy mogą oczekiwać dalszych zmian na rzecz bezpieczeństwa energetycznego w Europie. Dlatego domagają się ceny maksymalnej uprawnień do emisji CO2, czego przejawem jest artykuł premiera RP w Financial Times. Mogą formułować kolejne oczekiwania, jak utrzymanie trzech pozostałych elektrowni jądrowych w Niemczech, które zwiększą podaż energii i zmniejszą zapotrzebowanie na gaz i węgiel w tym kraju, a co za tym idzie ulżą całemu rynkowi. Mogą oczekiwać dostępu do niemieckich portów przy dostawach węgla spoza Rosji do Polski. Polacy mogą też oczekiwać, że zgodnie z sugestią niemieckiego ministra klimatu oraz gospodarki dojdzie do rozbiórki Nord Stream 2 oraz wykorzystania jego infrastruktury w Niemczech do dostaw LNG. Mogą formułować inne żądania wynikające z potrzeby reagowania na kryzys energetyczny podsycany przez Gazprom. Współzależność Polski, Niemiec oraz pozostałych państw Unii Europejskiej jeszcze nieraz sprawi, że będziemy się nawzajem potrzebować przy dostawach energii, węgla, gazu – czasem Berlin pomocy Warszawy, a czasem na odwrót. To okazja do przekucia tej sytuacji w trwałą koordynację polityki z handlem politycznym w tle. Istotny aspekt to pośrednictwo instytucji unijnych, które będą legitymizować politykę energetyczno-klimatyczną z poziomu całej Wspólnoty. Pauza Nord Stream 1 w 2021 roku wybija rytm kryzysu energetycznego podsycanego przez Gazprom i należy liczyć się z widmem dalszej eskalacji. Kraje unijne na czele z Polską i Niemcami wyjdą jednak z kryzysu silniejsze oraz niezależne od gazu z Rosji dzięki efektywnej współpracy rodzącej pole do aktywnej polityki unijnej. Póki co czas racjonować gaz. Analitycy ośrodka Bruegel sugerują, że zapotrzebowanie w Polsce powinno spaść o jedną czwartą, aby przeszła suchą nogą przez ewentualne całkowite zatrzymanie dostaw gazu z Rosji do Europy.

Jakóbik: Rozwód z ropą rosyjską będzie bolał mniej, jeśli Polska i Niemcy nauczą się współpracować

– Ceny gazu zbliżają się do maksimum z okresu po rozpoczęciu ataku Rosji na Ukrainę. Los dostaw przez Nord Stream 1 jest niepewny pomimo ustępstw w sprawie spornej turbiny. Gazprom realizuje cel polityczny Kremla, jakim jest niepewność paraliżująca Zachód. I tak może w każdej chwili zakręcić kurek z gazem. To paradoksalnie szansa dla Polski i innych krajów członkowskich – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Ultimatum turbinowe po rublowym

11 lipca rozpoczyna się zaplanowana przerwa techniczna pracy gazociągu Nord Stream 1 mająca potrwać do 21 lipca. Gazprom otrzyma turbinę serwisowaną w Kanadzie, bo Ottawa na wniosek Niemców zawiesi część sankcji za atak Rosji na Ukrainę, by przekazać to urządzenie w obliczu groźby niedoboru gazu na rynku niemieckim spowodowanego ewentualnym zatrzymaniem pracy szlaku przez Morze Bałtyckie. Jednakże rosyjski Kommiersant już teraz spekuluje, że przerwa pracy Nord Stream 1 może potrwać dłużej przez czas potrzebny do przekazania turbiny Gazpromowi. Należy podkreślić, że Gazprom nie potrzebował jej zwrotu do zwiększenia dostaw gazu do Europy. Po pierwsze, mógł wykorzystać inne turbiny w jego dyspozycji. Po drugie, mógł zwiększyć dostawy szlakami alternatywnymi na czele z ukraińskim. Nie robi tego i dalej ogranicza dostawy, a rytm pracy Nord Stream 1 najprawdopodobniej wybija teraz kolejny etap kryzysu energetycznego podsycanego przez Rosję.

Historia dostaw gazu z Rosji przeanalizowana na podstawie danych ICIS pokazuje, że w poprzedniej dekadzie przerwy pracy Nord Stream 1 były rekompensowane eksportem przez szlaki alternatywne: Gazociąg Jamalski przez Białoruś i Polskę oraz Gazociąg Sojuz przez Ukrainę oraz Słowację a także Turkish Stream przez Bułgarię dostępny od 2020 roku. Pandemiczny 2020 rok był już inny, bo Rosjanie zmniejszyli dostawy przez Ukrainę do 60 mld m sześc. rocznie podyktowane w porozumieniu tymczasowym z 2019 roku, które uchroniło Europę przed zakręceniem wówczas kurka z gazem. Dostawy gazu rosyjskiego na Stary Kontynent sięgające zwyczajowo około 500 mln m sześc. dziennie zostały zmniejszone w nowym roku 2020 o 120 mln m sześc. dziennie, a w czasie przerwy technicznej Nord Stream 1 w 2020 roku zostały zastąpione w 25 procentach szlakami alternatywnymi (120 mld m sześc. dziennie) zamiast zwyczajowych 35-45 procent. Dostawy gazu do Europy w 2021 roku zaczęły być ograniczane właśnie w okolicach kolejnej przerwy technicznej pracy szlaku przez Morze Bałtyckie, która została zrekompensowana w 20 procentach. Od tego czasu Rosjanie ograniczają systematycznie podaż gazu w Europie, a przerwa techniczna w 2021 roku na razie nie spotkała się z rekompensatą z użyciem innych szlaków. Doszło także do zmiany sytuacji, bo Gazociąg Jamalski nie jest dostępny ze względu na kontrsankcje rosyjskie wykluczające go z dostaw do Europy. Nie jest jasne jak długo potrwa pauza w tym roku. Rosjanie mogą wykorzystywać ją taktycznie do dalszego windowania cen gazu albo strategicznie do dalszego ograniczenia podaży gazu przed sezonem grzewczym 2022/23. Logika deeskalacji przez eskalację, która zakłada, że Rosjanie chcą wykorzystać gaz do paraliżowania wsparcia Zachodu dla Ukrainy każe obawiać się, że dojdzie do dalszego ograniczenia dostaw z Rosji z możliwością całkowitego ich zatrzymania włącznie. Kolejne preteksty jak ultimatum rublowe w maju i spór o turbinę z Kanady w czerwcu mogą zostać uzupełnione o kolejne, jak problemy z wykorzystaniem rzeczonego urządzenia sugerowane już przez Kommiersant. Prawdopodobnie dlatego Niemcy wprowadzili już racjonowanie gazu a Francja szykuje alternatywne źródła dostaw energii na wypadek niedoborów.

Tymczasem magazyny gazu w Unii Europejskiej są zapełnione w 60 procentach z różnym rozłożeniem w poszczególnych krajach członkowskich. Polska zapełniła je w 97 procentach, a Chorwacja w 37 procentach. Kluczowa gospodarka unijna w Niemczech ma obecnie do dyspozycji około 60 procent mocy magazynowych. Cel unijny z planu REPowerEU to zapełnienie tych obiektów na poziomie unijnym w 90 procentach. Rosjanie ograniczają podaż dalej prawdopodobnie po to, aby nie został zrealizowany. Wówczas zapasy nie wystarczą, a jedyną opcją zostanie ograniczenie zużycia gazu, na początek w przemyśle, a potem w gospodarstwach domowych. Rozporządzenie o bezpieczeństwie dostaw SOS przyjęte przy walnym udziale Polski reguluje solidarne wykorzystanie zapasów i pozwala wyobrazić sobie scenariusz, w którym polskie zapasy służą także Niemcom przy zastrzeżeniu, że nie w sposób, który zagroziłby odbiorcom wrażliwym jak szkoły czy szpitale w Polsce. Takie rozwiązanie budzi kontrowersje w oczach polskiej opinii publicznej ze względu na fakt, że Niemcy znalazły się w tak trudnej sytuacji na własne życzenie uzależniając się od „taniego gazu z Rosji”, który w ostatecznym rozrachunku okazał się drogi ekonomicznie i politycznie, bo jego niedobory grożą recesją, a Niemcy wracające w kryzysie do węgla podważają wiarygodność całej unijnej polityki energetyczno-klimatycznej.

Współpraca ponad podziałami

Jednakże należy dzielić się zapasami gazu z potrzebującymi sąsiadami jak Niemcy w zgodzie z rozporządzeniem SOS z kilku powodów. Po pierwsze, takie są przepisy będące częścią parasola ochronnego państw członkowskich względem nadużyć Gazpromu. Podobnie jak możliwość wspólnych zakupów gazu będą narzędziem przejścia przez kryzys i wyjścia z zależności od Rosji, której gaz mamy porzucić do 2025-27 roku. Po drugie, przepisy te służące ratowaniu Niemców w sezonie grzewczym 2022/23 mogą posłużyć w nadchodzących latach Polsce. Berlin ma mieć pierwszy pływający terminal LNG (FSRU) w lutym 2023 roku i porzucić dostawy z Rosji do 2024 roku. Oznacza to, że w nadchodzących latach szlaki alternatywne dostaw gazu z Niemiec mogą wspomagać bezpieczeństwo Polski, a szlak przez rewers Gazociągu Jamalskiego po przerwie wywołanej ograniczeniem dostaw przez Nord Stream 1 stanie się znów ważnym źródłem dostaw do Polski. Warto przypomnieć, że Polacy wykorzystywali ten szlak do maksimum możliwości sprowadzając gaz z giełdy niemieckiej, w dużej mierze rosyjski, by gromadzić zapasy przed tą zimą. Przerwa techniczna Nord Stream 1 może ograniczyć taką możliwość, a jej wydłużenie sprawi, że rewers Jamału wyschnie.

Polskie oczekiwania wobec Niemiec

Powyższa sytuacja sprawia jednak, że Polska może artykułować określone oczekiwania wobec Niemców. Stanowisko Komisji Europejskiej w sprawie wykorzystania węgla po ataku Rosji na Ukrainę sugeruje taryfę ulgową w polityce klimatycznej. Jej propozycja wpisania gazu i atomu do taksonomii, czyli katalogu inwestycji zasługujących na wsparcie banków, przyjęta przez Parlament Europejski pokazuje kompromis największych państw członkowskich – Francji, Niemiec i Polski na rzecz dywersyfikacji źródeł dostaw błękitnego paliwa z użyciem nowych projektów gazowych oraz zabezpieczenia transformacji energetycznej i redukcji zużycia paliw kopalnych z użyciem energetyki jądrowej. Polacy mogą oczekiwać dalszych zmian na rzecz bezpieczeństwa energetycznego w Europie. Dlatego domagają się ceny maksymalnej uprawnień do emisji CO2, czego przejawem jest artykuł premiera RP w Financial Times. Mogą formułować kolejne oczekiwania, jak utrzymanie trzech pozostałych elektrowni jądrowych w Niemczech, które zwiększą podaż energii i zmniejszą zapotrzebowanie na gaz i węgiel w tym kraju, a co za tym idzie ulżą całemu rynkowi. Mogą oczekiwać dostępu do niemieckich portów przy dostawach węgla spoza Rosji do Polski. Polacy mogą też oczekiwać, że zgodnie z sugestią niemieckiego ministra klimatu oraz gospodarki dojdzie do rozbiórki Nord Stream 2 oraz wykorzystania jego infrastruktury w Niemczech do dostaw LNG. Mogą formułować inne żądania wynikające z potrzeby reagowania na kryzys energetyczny podsycany przez Gazprom. Współzależność Polski, Niemiec oraz pozostałych państw Unii Europejskiej jeszcze nieraz sprawi, że będziemy się nawzajem potrzebować przy dostawach energii, węgla, gazu – czasem Berlin pomocy Warszawy, a czasem na odwrót. To okazja do przekucia tej sytuacji w trwałą koordynację polityki z handlem politycznym w tle. Istotny aspekt to pośrednictwo instytucji unijnych, które będą legitymizować politykę energetyczno-klimatyczną z poziomu całej Wspólnoty. Pauza Nord Stream 1 w 2021 roku wybija rytm kryzysu energetycznego podsycanego przez Gazprom i należy liczyć się z widmem dalszej eskalacji. Kraje unijne na czele z Polską i Niemcami wyjdą jednak z kryzysu silniejsze oraz niezależne od gazu z Rosji dzięki efektywnej współpracy rodzącej pole do aktywnej polityki unijnej. Póki co czas racjonować gaz. Analitycy ośrodka Bruegel sugerują, że zapotrzebowanie w Polsce powinno spaść o jedną czwartą, aby przeszła suchą nogą przez ewentualne całkowite zatrzymanie dostaw gazu z Rosji do Europy.

Jakóbik: Rozwód z ropą rosyjską będzie bolał mniej, jeśli Polska i Niemcy nauczą się współpracować

Najnowsze artykuły