Jakóbik: Niemcy zostawiają furtkę Nord Stream 2

14 listopada 2019, 07:30 Energetyka

Chociaż dyrektywa gazowa została rzekomo transponowana przez Bundestag jeden do jednego, to niemiecki rząd wciąż liczy na to, że sporny Nord Stream 2 zostanie wyłączony z tego prawa – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Rura dla Nord Stream 2. Fot.: Pixabay
Fot.: Pixabay

Dyrektywa gazowa w Bundestagu

Dyrektywa gazowa mogła opóźnić Nord Stream 2 i zwiększyć jego koszty. Wymaga zastosowania rozdziału właścicielskiego z trzeciego pakietu energetycznego Unii Europejskiej. Zrewidowana dyrektywa obejmuje tym prawem także sporny gazociąg z Rosji do Niemiec. Jego wdrożenie mogłoby oznaczać konieczność wydzielenia spółki niezależnej od Gazpromu mającej zostać operatorem gazociągu. To z kolei mogłoby wymagać zmian prawa rosyjskiego dającego obecnie monopol na eksport tej firmie. Rozmowy z Komisją Europejską na ten temat mogłyby zająć miesiące albo lata i nie jest pewne, czy dostawy mogłyby ruszyć przed ich zakończeniem.

Polska Agencja Prasowa podaje za niemieckim rządem, że dyrektywa została wdrożona jeden do jednego. Pozornie oznacza to, że utrzymany zapis dyrektywy dający możliwość wyłączenia spod niej projektów, które zostały ukończone przed 28 maja, gwarantuje podporządkowanie Nord Stream 2 dyrektywie. Ten gazociąg jest wciąż budowany. Nie ma zaś zapisu proponowanego wcześniej, który pozwoliłby na włączenie „istniejących inwestycji”, czyli także tych w budowie.

Furtka dla Nord Stream 2

Jednak Handelsblatt wskazuje, że nowa regulacja zawiera zapis, że jeżeli właściciel jakiegoś projektu zwróci się o zwolnienie z regulacji, każdy przypadek trzeba będzie rozpatrywać oddzielnie i brać pod uwagę „wszystkie uwarunkowania”. Z tego powodu niemiecka Partia Zielonych zagłosowała przeciwko ustawie transponującej dyrektywę gazową i oskarżyła koalicję CDU/CSU-SPD o osłabianie dyrektywy gazowej. Zieloni wskazali, że chociaż los Nord Stream 2 jest zabezpieczony, to wciąż nie ma ustaleń odnośnie do przyszłości dostaw gazu przez Ukrainę i w ten sposób działania Bundestagu pogarszają pozycję Kijowa w rozmowach trójstronnych z Brukselą oraz Moskwą. – Rząd federalny uderza w sposób jeszcze bardziej widoczny niż dotąd w pierwszeństwo jedności europejskiej. To dla nas nie do zaakceptowania – zadeklarowała partia w deklaracji na temat głosowania.

Kommiersant pisze bez ogródek: „parlament niemiecki przyjął prawo, które pozwala Gazpromowi ominąć regulacje unijne dyrektywy gazowej i wykorzystać pełną moc Nord Stream 2”. Przypomina, że nowe prawo dzieli projekty na stare i nowe. Te nowe mają możliwość ubiegania się o wyłączenie spod regulacji do 24 maja 2020 roku, co daje szanse Nord Stream 2, jeżeli zostanie ukończony przed tym terminem.Gazeta przyznaje jednak, że Komisja Europejska może zakwestionować rozwiązanie zastosowane przez Bundestag. Rozmówcy gazety rosyjskiej zastanawiają się jednak, czy Komisja odważy się na taki ruch wobec najsilniejszego państwa unijnego.

Rząd niemiecki wydał oświadczenie, które sugeruje, że firma Nord Stream 2 AG działająca pod rygorem prawa niemieckiego na odcinku spornego gazociągu na wodach zachodniego sąsiada Polski może wdrożyć dyrektywę gazową na różne sposoby: poprzez certyfikację niezależnego operatora, wykorzystanie wyłączenia, zastosowanie rozdziału właścicielskiego, a decyzja o wyborze sposobu leży w gestii firmy.

Uderzenie w Europę

To wszystko oznacza, że Niemcy zostawili furtkę Nord Stream 2, z której być może uda się skorzystać Rosjanom. Trudno oprzeć się wrażeniu, że to działanie było koordynowane z Moskwą będącą w stałym kontakcie telefonicznym i bezpośrednim z przedstawicielami Berlina. Niemcy działają na szkodę wspólnej polityki energetycznej Unii Europejskiej, a także jej polityki wschodniej, bo pomagają Rosjanom pozyskać nowe narzędzie nacisku na Ukrainę, aby ta pozostała w rosyjskiej sferze wpływu. Komisja Europejska powinna interweniować. Czy pod wodzą Niemki Ursuli von der Leyen odważy się na takich ruch?

Jakóbik: Obrońcy Nord Stream 2 robią stress test Brukseli