Nord Stream 2: Nowy gazociąg nie posłuży omijaniu Polski i Ukrainy

22 lutego 2017, 06:30 Alert

Portal Politico.eu przeprowadził rozmowę z przedstawicielem konsorcjum odpowiedzialnego za kontrowersyjny projekt Nord Stream 2. Dzięki gazociągowi o tej nazwie Rosjanie chcą słać więcej gazu przez Morze Bałtyckie i Niemcy do Europy Środkowej, w tym do Polski. Inwestycja spotkała się z protestami państw regionu.

Nord Stream 2
(Nord Stream AG)

Inwestycja zgodnie z planem

Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta zablokował włączenie do konsorcjum partnerów europejskich Gazpromu – Engie, OMV, Shell, Uniper i Wintershall – ze względu na obawy o zbytnią koncentrację na rynku i tak zdominowanym przez rosyjskiego giganta. Komisja Europejska nie ustaliła jeszcze, czy projekt powinien podlegać regulacjom antymonopolowym trzeciego pakietu energetycznego. Jej przedstawiciele uznali już, że projekt nie służy Unii Energetycznej i zwiększy zależność od rosyjskiego dostawcy.

Mimo to Sebastian Sass, przedstawiciel Nord Stream 2 w Europie, jest przekonany, że gazociąg powstanie.

– Aplikacja o pozwolenie na budowę została złożona w Szwecji we wrześniu zeszłego roku. Aplikacje w kolejnych czterech krajach (Niemcy, Rosja, Finlandia, Dania – przyp. red.) zostaną złożone w tym roku. Jesteśmy pewni, że przejdziemy wszelkie niezbędne procedury i w pierwszym kwartale 2018 roku będziemy mogli zacząć budowę i mieć gotowy gazociąg do końca 2019 roku. Na dzień dzisiejszy nie mamy podstaw do obaw o dotrzymanie tego terminarza – powiedział w rozmowie z Politico.eu.

Polska nie ma racji

– Nigdy nie da się przekonać wszystkich do projektu – odpiera zarzuty krytyków. Jego zdaniem projekt należy zbudować zgodnie z prawem, a wtedy nie będzie żadnych przeszkód dla jego funkcjonowania. Odnosi się także do przywołanego przez dziennikarza argumentu Polski, że Nord Stream 2 daje Rosji potencjalnie przewagę, bo pozwoli omijać w dostawach gazu na Zachód Europę Środkowo-Wschodnią.

– Nie do końca rozumiem ten argument. Dla mnie najlepszym rozwiązaniem na rzecz bezpieczeństwa energetycznego w UE jest właśnie to, nad czym Unia pracowała owocnie od lat, czyli budowa wewnętrznego rynku. Im bardziej i lepiej każdy kraj unijny będzie zintegrowany z rynkiem, tym więcej będzie miał dla siebie opcji dostaw. Jeśli masz zbudowany rynek, na którym każdy może kupić gaz, to, w jaki sposób jakiś kraj miałby być słabszy, jeśli powstanie gazociąg, który bezpośrednio zasila ten rynek. Nie jest na odwrót, że osłabiasz państwo, jeżeli jesteś zależny od jednego szlaku dostaw z zewnątrz? – pyta retorycznie Sebastian Sass.

Decyzja ws. OPAL to dowód na potrzebę Nord Stream 2

Jednocześnie Niemiec podkreśla, że zgoda Komisji Europejskiej na większe wykorzystanie odnogi Nord Stream 1 o nazwie OPAL przez Gazprom nie oznacza, że nie ma już przesłanek za budową Nord Stream 2. – Jest na odwrót. Wykorzystanie Nord Stream 1 jest bardzo wysokie, w przeciwieństwie do tego, co mówili krytycy. Jest zapotrzebowanie na jeszcze więcej gazu. W tym roku średnie wykorzystanie Nord Stream 1 wyniosło 97 procent. Jeśli spojrzymy na przyszłe lata i dekady, kiedy będą potrzebne wielkie inwestycje jak nasza, zobaczymy, że wraz z szybkim spadkiem zasobów w Europie Zachodniej i faktem, że zapotrzebowanie utrzyma się na obecnym poziomie, co najmniej przez kilka dekad, jest na pewno zapotrzebowanie na rynku, które będzie trzeba zaspokoić – twierdzi Sass. –  Fakt, że OPAL może być wykorzystany w większym stopniu tego nie zmieni.

– Według nas Nord Stream 2 to dodatkowy szlak dla dodatkowych dostaw. Stopień wykorzystania szlaku ukraińskiego w przyszłości będzie zależał od wielu czynników, wśród których jest stan techniczny tamtejszych gazociągów. Nasze założenie jest takie, że będziemy z nich korzystać. Jeśli spojrzeć na prognozy zapotrzebowania w Unii Europejskiej, ten szlak będzie potrzebny. Jest wystarczająca luka podaży, której Nord Stream 2 samodzielnie nie wypełni. Nie jestem pewien, skąd wielu krytyków Nord Stream 2 bierze pewność w stawianiu sądu, że cały gaz z Ukrainy zostanie przekierowany do nowego gazociągu – ocenia rozmówca portalu.

Gazprom sam da radę

W przekonaniu Sassa, Gazprom jest w stanie rozpocząć budowę Nord Stream 2 samotnie. – Konsorcjum nadal w stu procentach należy do Gazpromu. Zainteresowane podmioty z Europy Zachodniej nadal dyskutują na temat sposobu zaangażowania w projekt. Nie mamy nadal ostatecznego porozumienia. Jesteśmy jednak pewni, że w jakiś sposób wejdą oni na pokład projektu. Jeśli chodzi o finansowanie, to 30 procent będzie pochodziło od inwestora, a 70 procent z rynku finansowego. To taki sam podział jak przy Nord Stream 1 – informuje Sass.

Konsorcjum Nord Stream 2 uznaje, że projekt nie powinien podlegać trzeciemu pakietowi energetycznemu Unii Europejskiej. – Dla nas jest to jasne. Mamy regulacje prawne, które są aplikowane przez kompetentne instytucje. To nie zależy do nas, ani do najgłośniejszych uczestników dyskusji. To domena władz krajów. Nie ma żadnego sygnału, że ktoś chciałby zastosować wobec Nord Stream 2 dyrektywę gazową z trzeciego pakietu energetycznego. Nie ma przykładu nawet jednego gazociągu, jak nasz, który podlegałby tym regulacjom – ocenia rozmówca Politico.eu.

– Nord Stream 2 oferuje platformę współpracy między Europą Zachodnią a Rosją i nikt chyba nie oczekuje, że one przestaną ze sobą współpracować.  Jeżeli nie będą współpracować w energetyce i przy dostawach gazu, to, w czym mogą w ogóle kooperować? – pyta retorycznie niemiecki przedstawiciel Nord Stream 2.