Rynki odnawialnych źródeł energii pozostają atrakcyjne pomimo niedawnych zawirowań gospodarczych i politycznych – powiedział Harald von Heyden, globalny szef działu energii i infrastruktury w norweskim funduszu naftowym.
– Rynki akcji wyraźnie przeżywają pewne zawirowania i nikt nie pozostaje na to obojętny. Jednak w sferze prywatnej infrastruktury sytuacja wygląda lepiej niż od dłuższego czasu – stwierdził von Heyden.
– Jesteśmy dość optymistyczni, jeśli chodzi o prognozy popytu. Widzimy, że inflacja kosztów zaczyna słabnąć. Obserwujemy realizację wielu projektów, zwłaszcza w sektorze baterii, ale także w tradycyjnych dziedzinach, takich jak energia słoneczna i wiatrowa – dodał.
Norweski fundusz majątkowy o wartości 1,7 biliona dolarów, powszechnie znany jako fundusz naftowy, w ostatnich latach zwiększył inwestycje w energię odnawialną i infrastrukturę – choć nadal stanowi to jedynie niewielką część jego zainwestowanego kapitału.
Von Heyden podkreślił, że fundusz wciąż widzi obiecujący rynek dla inwestycji w odnawialne źródła energii na całym świecie, szczególnie w USA, gdzie „prognozy popytu są korygowane w górę co drugi lub trzeci miesiąc”.
– W Europie wyraźnie istnieje większa niepewność co do wzrostu popytu. Cały sektor przemysłowy w wielu miejscach nie wygląda tak optymistycznie. Centra danych również nadchodzą, ale nie tak szybko jak w USA… mimo to w Europie nadal realizowane są duże projekty w zakresie odnawialnych źródeł energii – zauważył.
Niskie stopy przechwytywania
Tymczasem nasycenie zdolnościami odnawialnych źródeł energii w niektórych częściach Europy doprowadziło do zjawiska kanibalizacji i niskich stóp przechwytywania dla energii słonecznej i wiatrowej, co według von Heydena stanowi zmartwienie dla inwestorów takich jak fundusz naftowy.
– To ogromny problem i coś, nad czym spędziliśmy dużo czasu. Dlatego liczymy na to, że połączenia międzysystemowe między różnymi krajami nie znikną, a nawet zostaną wzmocnione, oraz na silny wzrost w sektorze baterii, który również obserwujemy – powiedział.
– Widzieliśmy, jak koszty baterii dramatycznie spadły do poziomu około 100 USD/kWh, a parki bateryjne wydłużają czas działania z dwóch godzin do czterech, sześciu, a nawet ośmiu godzin. Myślę, że gdy stanie się naprawdę opłacalne posiadanie systemów bateryjnych o ośmiogodzinnym czasie działania, może to być punkt zwrotny, ponieważ wtedy nawet cała zmiana przemysłowa będzie mogła być zasilana przez park bateryjny – wyjaśnił.
– To będzie interesujący wyścig między godzinami z ujemnymi cenami energii a rozwojem parków bateryjnych oraz dalszą rozbudową energii słonecznej i wiatrowej. Będzie to niestabilne i niezwykle ciekawe – podsumował.
Montel news / Mateusz Gibała