Norweski parlament zgodził się na przyjęcie regulacji europejskiej unii energetycznej mimo początkowego sprzeciwu partii centrowych i lewicowych. Pozwoli to pozostać pełnoprawnym członkiem unijnego rynku energetycznego.
Prawica za regulacją
Centroprawicowy rząd mniejszościowy obawiał się, że odrzucenie unijnego trzeciego pakietu energetycznego, który powstał z myślą o wzmocnieniu przepływów energii i poprawie zwierzchnictwa regulacyjnego oddaliłoby od siebie Norwegię i Unię Europejską.
Przez 24 lata norweskie firmy miały dostęp do wspólnego rynku energii na takich samych zasadach co państwa członkowskie. W zamian Norwegia miała przyjąć unijne regulacje wspólnego rynku.
Aby zapewnić wsparcie dla regulacji, rząd zawarł porozumienie z główną partią opozycyjną – lewicową Partią Pracy – obiecując jej, że wszystkie połączenia energetyczne między Norwegią i innymi państwami pozostaną własnością państwa.
Umowa z Partią Pracy może oznaczać fiasko projektu podmorskiego połączenia Norwegii i Szkocji NorthConnect, który jest przedsięwzięciem prywatnym, a miał zostać ukończony w 2023 roku.
– Jeśli North Connect ma być dalej budowany, musi być własnością państwa – oświadczyli przedstawiciele Partii Pracy.
Układ Norwegia-UE
Norwegia w tej chwili pracuje nad trzema połączeniami, z czego dwoma zajmuje się państwowa firma Statnett, która chce eksportować energię do Wielkiej Brytanii i Niemiec. NorthConnect należy do norweskich firm Agder Energi, Lyse i E-CO i szwedzkiej Vattenfalla.
Przed głosowaniem w parlamencie prezes Lyse Leiv Ingve Oerke powiedział Reutersowi, że jeśli projekt NorthConnect zostanie przejęty przez Statnett, będzie trudniej go zrealizować, a porzucenie 1,4-gigawatowego połączenia, które otrzymało już wsparcie Unii Europejskiej sprawi, że środki te przepadną.
Według umów między Norwegią a UE, Norwegia mogłaby odmówić przyjęcia unijnych regulacji, ale nigdy tego nie zrobiła, ponieważ wtedy Unia Europejska mogłaby odmówić przestrzegania innych części umowy.
EurActiv.com/Michał Perzyński