(Polska Agencja Prasowa)
Sejm nie zgodził się w piątek na odrzucenie w pierwszym czytaniu nowelizacji ustawy o odnawialnych źródłach energii, która na nowo organizuje system wsparcia dla OZE. Projekt trafił do dalszych prac do komisji energii i skarbu państwa.
Wniosek o odrzucenie projektu złożyły kluby PO i PSL. Poparło go 167 posłów, przeciw odrzuceniu było 262 posłów, wstrzymała się jedna osoba.
Nowelizacja jest projektem poselskim, ale przygotowana została przy wsparciu resortu energii.
Według resortu energii zmiany pozwolą na rozwój OZE korzystny z punktu widzenia polskiej gospodarki. Podczas czwartkowej debaty wiceminister energii Andrzej Piotrowski podkreślił, że dzięki zmianom powstaną instrumenty, które posłużą stworzeniu „sensu gospodarczego OZE”.
Szef sejmowej komisji energii Marek Suski (PiS) ocenił, że w związku z rozwojem energetyki odnawialnej w Polsce potrzebne są rozwiązania porządkujące ten proces tak, aby skończyć z wolną amerykanką”. Zwrócił uwagę, że projekt wprowadza wiele „nowatorskich” i oczekiwanych rozwiązań jak np. klastry energetyczne, które tworzą „nową filozofię energetyki społecznej”.
Według Ewy Malik (PiS) celem noweli jest usunięcie wątpliwości interpretacyjnych, prawnych i redakcyjnych w przepisach, które nie weszły jeszcze w życie, w ustawie z lutego 2015 r. o odnawialnych źródłach energii. Chodzi o przepisy dotyczące aukcyjnego systemu wsparcia OZE, który ma zastąpić stosowane dotychczas „zielone certyfikaty” – mówiła w czwartek posłanka.
System aukcyjny polega na tym, że rząd zamawia określoną ilość energii odnawialnej. Jej wytwórcy przystępują do aukcji, którą wygrywa ten, kto zaoferuje najkorzystniejsze warunki.
Według projektu noweli na największe wsparcie w systemie aukcji energii z OZE mogą liczyć przede wszystkim te technologie, które wytwarzają energię w sposób stabilny i przewidywalny. Oznacza to, że mniejsze wsparcie przeznaczone będzie na produkcję energii z wiatru i słońca oraz najprawdopodobniej mniejsze wsparcie otrzymają mniejsi (np. obywatelscy) producenci energii odnawialnej. Projektodawcy proponują wprowadzenie koszyków/grup technologicznych.
Kluby opozycyjne w większości bardzo krytycznie oceniły projekt.
Gabriela Lenartowicz (PO) przekonywała, że ustawa to „kolejny zamach na OZE” i definitywny koniec rozwoju odnawialnych źródeł energii i taniej energetyki. Krytykowała brak wsparcia państwa dla mikroinstalacji o mocy do 40 kW, uchylenie zawartej w ustawie z 2015 roku tzw. poprawki prosumenckiej i tzw. taryf gwarantowanych oraz wprowadzenie w zamian tzw. mechanizmu upustu, nieznanego szerzej w UE. Jak dodała, temu ostatniemu mechanizmowi nie towarzyszą żadne wyliczenia, więc nie wiadomo, czy będzie on korzystny dla prosumentów. Za „bulwersujące” uznała podniesienie opłaty przejściowej.
Sejm musi się pospieszyć z uchwaleniem noweli, bo od 1 lipca br. muszą wejść w życie przepisy nowelizacji ustawy, które na nowo określą zasady wsparcia państwa dla odnawialnych źródeł energii. Nad projektem zmian od kilku miesięcy pracował resort energii, jednak – właśnie ze względu na goniące terminy – zdecydowano, że zostanie on zgłoszony jako inicjatywa grupy posłów PiS.
Poprzednia nowelizacja została przyjęta w lutym ubr. Miała pozwolić uzyskać do 2020 r. 15-proc. udział energii odnawialnej w całkowitym zużyciu energii, co wpisuje się w politykę energetyczną Unii Europejskiej.
Jednak Sejm przegłosował tzw. małą nowelizację ustawy o OZE w ostatnich dniach 2015 roku. Na jej mocy wejście w życie ustawy odłożono o pół roku. Chodziło głównie o przewidziany system wsparcia państwa dla producentów i jednocześnie konsumentów energii ze źródeł odnawialnych (tzw. zapis prosumencki). Prawo miało dzielić prosumentów na dwie grupy – najmniejsze instalacje do 3 kW i te od 3 kW do 10 kW. W przypadku tych pierwszych wsparcie miałoby wynieść ok. 75 gr na kWh w ciągu piętnastu lat, w przypadku drugiej 40-70 gr/ kWh. Odłożona nowelizacja przewidywała też między innymi nowy, tzw. aukcyjny system świadectw pochodzenia energii.
Zdaniem resortu energii taryfa gwarantowana, wiązałaby się jednak z „niewspółmiernymi obciążeniami finansowymi”, które ponosiliby pozostali odbiorcy końcowi.
Nowa propozycja przewiduje więc, że prosument będzie mógł rozliczyć różnicę między ilością energii, którą wyprodukował (np. w panelu fotowoltaicznym), a tą, którą pobrał (w momencie gdy nie świeci słońce i panel nie wytwarza prądu) w stosunku 1 do 0,7 w przypadku mikroinstalacji do 7 kW; 1 do 0,5 – w przypadku w mikroinstalacji mocy większej niż 7 kW i 1 do 0,35 – w przypadku energii elektrycznej wytworzonej w mikroinstalacji, na którą prosument otrzymał wsparcie ze środków publicznych. Rozliczenie ma nastąpić w ciągu roku. Ze względu na konieczność utrzymania systemu prosumenci nie będą mogli odbierać energii w stosunku 1 do 1.
Według projektu, prosumentem może być każdy odbiorca końcowy energii, który albo nie prowadzi działalności gospodarczej, a jeśli ją prowadzi, to nie będzie ona związana z wytwarzaniem energii elektrycznej. Prosumentami będą mogły być nie tylko osoby fizyczne, ale i np. samorządy, kościoły czy firmy. Według ME nowe rozwiązania odbiurokratyzują prosumentów i przewidują abolicje dla tych, którzy nie dopełnili obowiązków informacyjnych.
Projekt zawiera też definicję mikro- i makroklastra energii, które miałyby z jednej strony, zapewnić lokalnie samowystarczalność energetyczną, z drugiej – przyczynić się do rozwoju nowoczesnych technologii informacyjno-komunikacyjnych na danym terenie.
Wiele miejsca w projekcie poświęcono biomasie. Zdaniem ME istotą rozwoju OZE jest przede wszystkim efektywne wykorzystanie lokalnie dostępnych surowców. Dlatego wprowadzono definicję biomasy lokalnej, czyli takiej, która pierwotnie jest pozyskana w promieniu nie dłuższym niż 300 km od instalacji OZE. Wynika to z jednej strony z tego, że transport biomasy na większe odległości nie ma żadnego uzasadnienia środowiskowego, z drugiej zaś ma na celu zapewnienie, że każda instalacja OZE będzie miała możliwość zapewnienia jej takiej ilości biomasy, by mogła funkcjonować.