ANALIZA
Czesław Kosior
Ośrodek Analiz Strategicznych
Gdy w marcu 2014 r. rozpoczynała się pierwsza wojna w historii niepodległej Ukrainy, siły zbrojne tego państwa znajdowały się w opłakanym stanie. W obliczu takiego wroga, jak Rosja, można było powiedzieć, że Ukraina jest de facto bezbronna. Jej wojsko przypominało sowiecki skansen. Siły zbrojne liczyły co prawda nieco ponad 130 000 ludzi, ale tylko maksymalnie 10 000 z nich było zdolnych do prowadzenia walki. Jeszcze gorzej ta proporcja wyglądała, jeśli chodzi o uzbrojenie. Większość sprzętu, zwłaszcza w lotnictwie i siłach pancernych, nadawała się tylko do remontu lub zapewniania części zamiennych. Na przykład wśród pół setki myśliwskich Su-27 sprawnych było tylko kilkanaście. Stopień wyszkolenia i przygotowania żołnierzy był także bardzo zły, brakowało specjalistów, a uzbrojenie było przestarzałe. Tylko 20 proc. załóg wozów bojowych miało odpowiednie przeszkolenie (w przypadku lotnictwa zaledwie 10 proc). Niewiele więcej (15 proc.) samolotów było gotowych do użycia. Na przykład w bazie lotniczej Belbek na Krymie na 25 samolotów bojowych, do służby zdolne były zaledwie cztery. Ponad 70 proc. czołgów i pojazdów opancerzonych było produkcji jeszcze sowieckiej. Większość nie nadawała się przy tym do walki. Powyższy stan sił zbrojnych Ukrainy jest „zasługą” wszystkich kolejnych rządów i kolejnych prezydentów Ukrainy. Demontaż potencjału obronnego państwa ruszył niemal od razu w momencie ogłoszenia niepodległości.
Demontaż
Na terenie Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Sowieckiej stacjonowały w czasach zimnej wojny znaczne siły wchodzące w skład tzw. „drugiego rzutu strategicznego” na wypadek wojny z NATO. Dziedzictwo sowieckie miało odcisnąć piętno na ukraińskim wojsku na przeszło dwie dekady pod każdym możliwym względem: broni i sprzętu, wyszkolenia i edukacji wojskowej, a nawet rozmieszczenia jednostek.
Ukraina odziedziczyła po ZSRR potężne wojskowe zgrupowanie liczące ponad 700 000 żołnierzy, kilkanaście tysięcy czołgów oraz wozów opancerzonych, 1,5 tysiąca samolotów, Flotę Czarnomorską oraz przeszło tysiąc głowic jądrowych oraz środki ich przenoszenia (pociski rakietowe i bombowce strategiczne). Od samego jednak początku siły zbrojne, traktowane przez polityków po macoszemu, podlegały procesowi permanentnej redukcji – w pierwszej kolejności liczebnej. Wojsko z przeszło 700 000 w 1991 r. skurczyło się do 180 000 w 2010 r., gdy prezydentem został Wiktor Janukowycz. Niskie pensje i utrata uprzywilejowanej pozycji, którą siły zbrojne miały w ZSRR, doprowadziły do upadku morale oraz odejścia wielu oficerów. Kadrę dowódczą toczył rak korupcji.
Przyjmując założenie, że mająca pozablokowy status Ukraina nie ma wrogów kolejne rządy, w warunkach ciągłego kryzysu gospodarczego, maksymalnie ograniczały wydatki na siły zbrojne, które w efekcie nieustannie oscylowały około jednego procenta PKB. W 2007 roku było to zaledwie 1,3% PKB, w 2011 roku 1,03%. W 2013 r. już tylko 1% PKB (Kijów wydał wtedy na wojsko 1,3 mld euro – dla porównania Rosja w tym czasie 52 mld euro). Podobnie ok. 1% PKB przewidywał budżet na 2014 rok przyjęty jeszcze przed wybuchem wojny. Ta zmusiła władze do zwiększania wydatków na obronę na bieżąco, ale i tak skończyło się to na poziomie niewiele ponad 1% PKB. Wcześniej, kolejni prezydenci woleli środki finansowe inwestować w modernizację i rozbudowę służb specjalnych i Wojsk Wewnętrznych MSW. Janukowycz zniósł powszechny obowiązek służby w siłach zbrojnych, ale utrzymał w wojskach wewnętrznych.
Bardzo źle wyglądało szkolenie oficerów i żołnierzy oraz edukacja wojskowa. Ta druga wciąż tkwiła mentalnie w czasach sowieckich. Przez ponad 20 lat na Ukrainie nie odbyły się żadne duże ćwiczenia wojskowe. Doświadczenie bojowe zdobyła tylko garstka wojskowych, którzy brali udział w misjach pokojowych.
Czynnik materialny wyglądał niewiele lepiej od ludzkiego. Praktycznie cały sprzęt to spadek po Armii Czerwonej, jak np. Su-27 czy MiG-29 w siłach powietrznych. Nowego uzbrojenia przez dwie ostatnie dekady nie kupowano, lub miało to symboliczny charakter. Najgorzej wyglądała flota, a dokładniej marne resztki, które dostały się Kijowowi po ostatecznym podziale sowieckiej Floty Czarnomorskiej w 1997 r. W 2013 roku do wyjścia w morze gotowych było zaledwie 11 okrętów. Coraz mniejsze i słabsze wojsko dobiła prezydentura Janukowycza. Pod hasłami reformy (którą b. prezydent wykorzystał głównie do wyrzucenia grupy niewygodnych generałów) W. Janukowycz deklarował przeprowadzenie profesjonalizacji sił zbrojnych. Według planu liczba żołnierzy miała w 2017 roku wynosić już tylko 120 000. Mniejsza armia miał być jednak lepiej wyszkolona i wyposażona. Nic takiego się nie stało, a tymczasem na jesieni 2013 r. Janukowycz ogłosił dekret o zniesieniu powszechnego obowiązku służby wojskowej i to w sytuacji, gdy żołnierze zawodowi (kontraktowi) stanowili tylko 70 proc. wojska – przy braku poboru oznaczałoby to gwałtowną redukcję stanu osobowego.
Być może największą słabością sił zbrojnych Ukrainy była jednak nie liczebność, nie wyszkolenie i nie kiepskie uzbrojenie, ale morale. O jego stanie świadczyć może fakt, że po aneksji Krymu przez Rosję z ponad 18 000 wojskowych tylko ok. 3 000 zdecydowało się kontynuować służbę w wojsku ukraińskim. Pozostali albo przeszli do cywila, albo do armii rosyjskiej. Oczywiście taka masowa zdrada oraz zadziwiająca bierność żołnierzy i (zwłaszcza) dowódców w czasie operacji krymskiej i pierwszej fazy rebelii w Donbasie, gdy dużo słabszy liczebnie i sprzętowo przeciwnik bez walk zajmował kolejne miasta oraz duże ilości broni, nie wynikała tylko z demoralizacji kadr.
Bardzo duży negatywny wpływ na możliwości obronne, zwłaszcza na początku wojny, miała skuteczność działań rosyjskich służb wywiadowczych w ukraińskiej armii. GRU doskonale orientowało się w sytuacji w wojsku ukraińskim od początku jego istnienia. Z tego samego skądinąd powodu, z racji którego SBU była całkowicie przejrzysta dla FSB czy SWR – wszystkie bowiem wywodziły się z tego samego sowieckiego KGB. Jeśli chodzi o więzi między ukraińskim a rosyjskim wojskiem oraz ich negatywny wpływ na obronność Ukrainy, najwięcej mówi historia pewnego ukraińskiego oficera służącego na froncie w Donbasie, który przekazywał wrogowi plany operacji specjalnych własnych podkomendnych – okazało się, że jego rodzony brat mieszka w Rosji, jest też oficerem, ale w rosyjskiej armii. Skala infiltracji przybrała rozmiary zupełnie pozbawione odniesienia w historii służb specjalnych. Jak silna i skuteczna była rosyjska agentura pokazało tempo rozkładu oporu na Krymie. Do historii przejdzie sprawa adm. Denisa Bierezowskiego. Mianowany dowódcą ukraińskiej Floty Czarnormorskiej w sobotę, w niedzielę przeszedł na stronę Rosji. Albo więc dobrze krył się ze swoją zdradą (trudno uwierzyć, że kupiono go dopiero po nominacji) przed zwierzchnikami, albo – co gorsza – ktoś w Kijowie dobrze o tym wiedział i przeforsował kandydaturę.
Geografia
Ogromną słabością Ukrainy w obliczu agresji ze wschodu okazało się odziedziczone po sowieckich czasach rozmieszczenie jednostek wojskowych. Zdecydowana większość ma stałe bazy po prawej stronie Dniepru, przy czym im bliżej zachodniej granicy, tym ich więcej. Przez ponad 20 lat nic z tym nie robiono. W efekcie, gdy wybuchł konflikt z Rosją, trzon ukraińskich sił znajdował się daleko od teatru działań wojennych. Przerzucanie pododdziałów tych jednostek na wschód jest rozwiązaniem tymczasowym, bo cała logistyka, zaplecze materiałowe, infrastruktura i poligony pozostają na zachodzie kraju. W samym obwodzie lwowskim swoje stałe bazy ma pięć znaczących jednostek: 80 brygada desantowo-szturmowa ze Lwowa, 24 brygada zmechanizowana z Jaworowa, 15 pułk artylerii z Drohobycza oraz dwie jednostki helikopterów: 16 brygada w Brodach i 7 pułk w Kalinówce. Z kolei w Żytomierzu bazuje 95 brygada powietrzno-desantowa, w Berdyczowie 26 brygada zmechanizowana, w Tarnopolu 11 Brygada artylerii, a we Włodzimierzu Wołyńskim 51 brygada zmechanizowana oraz 59 pułk rakietowy obrony powietrznej. Na Wołyniu stacjonuje też 30 brygada zmechanizowana. W zachodniej, a właściwie północno-zachodniej części kraju duże bazy są jeszcze w Chmielnicku (8 pułk specnazu oraz 19 brygada rakietowa), na Zakarpaciu (128 brygada piechoty górskiej) i w Czerniowcach. Drugie pasmo baz rozciąga się mniej więcej wzdłuż linii Dniepru, po jego zachodniej stronie, koncentrując się głównie w środkowym biegu rzeki: 107 pułk artylerii rakietowej (obwód połtawski), 3 pułk specnazu w Kirowogradzie, 93 brygada zmechanizowana, 1039 pułk rakietowy obrony powietrznej (wszystkie w obwodzie dniepropietrowskim), 25 brygada powietrzno-spadochronowa (Gwardiejsk), 17 brygada zmechanizowana (Krzywy Róg), 55 brygada artylerii (Zaporoże). Trzecie duże skupisko jednostek to obwody kijowski i czernihowski na północy Ukrainy – stacjonują tam 101 brygada gwardyjska, 1 pułk specnazu, 72 brygada zmechanizowana (Biała Cerkiew) i 1129 pułk rakietowy obrony powietrznej oraz 1 brygada zmechanizowana.
Na obszarze zagrożonym destabilizacją (obwody południowe i wschodnie) stałych baz jednostek wojskowych jest znacząco mniej. W obwodzie odeskim stacjonuje 28 brygada zmechanizowana, w obwodzie chersońskim 11 pułk helikopterów, w obwodzie mikołajowskim 79 brygada zmechanizowana. W obwodach graniczących z Rosją sytuacja po tym względem jest zupełnie fatalna. W Sumach stacjonuje 27 pułk artylerii rakietowej, w obwodzie charkowskim 92 brygada zmechanizowana, a w Donbasie – od roku ognisku rebelii, częściowo okupowanym – nie było i nie ma bazy żadnej większej jednostki wojskowej.
Podsumowując, wchodząc w zbrojny konflikt z Rosją, Kijów miał na lewobrzeżnej Ukrainie jedynie trzy brygady zmechanizowane, jedną szturmowo-desantową i jedną powietrzno-desantową, przy czym wszystkie w dość dużej odległości od Donbasu. Kiedy sztab zaczął przerzucać w rejon walk większe pododdziały z zachodu – pojawiły się duże problemy logistyczne. Okazało się, że w resorcie obrony nie ma żadnych planów przerzutu wojsk na wschód w razie zagrożenia ze strony Rosji. Brakowało na lewobrzeżnej Ukrainie odpowiedniej infrastruktury dla przybyłych oddziałów. Korzystnym zbiegiem okoliczności był dla ukraińskiego dowództwa fakt, że kampania ruszyła na dobre późną wiosną, a nie np. jesienią. Można było żołnierzy trzymać w prowizorycznych miasteczkach namiotowych. Już w czasie kampanii w pośpiechu organizowano całe zaplecze dla żołnierzy walczących w Donbasie.
Nie sposób zrozumieć, czemu decyzja o przesunięciu całej armii z zachodu na wschodnie rubieże kraju zapadła dopiero pod koniec 2014 r. W grudniu ub. r. minister obrony Stepan Połtorak zapowiedział to w Radzie Najwyższej, mówiąc o reformach w wojsku (zapowiedział także zwiększenie budżetu i liczby wojska, utworzenie nowych jednostek oraz reformę dowodzenia). Jest oczywiste, że proces trwałego przesunięcia punktu ciężkości obrony na wschód zajmie jeszcze wiele miesięcy.
Reformy
Obecnie Siły Zbrojne Ukrainy liczą 230 000 ludzi. Oficjalne dane podawane przez ministerstwo obrony mówią, że arsenał wojska składa się z 2,8 tys. czołgów (ok. 800 zdolnych do działania), 8.2 tys. wozów opancerzonych (ok. 2 000 zdolnych do działania), ok. 3,5 tys. dział i wyrzutni rakietowych (ok. 1 000), ponad 200 samolotów (ok. 100), ponad 100 helikopterów (60), 25 jednostek pływających (z większych tylko fregata i dwie korwety).
Głównodowodzącym Sił Zbrojnych jest prezydent Ukrainy. Wyznacza na stanowiska i odwołuje z nich wyższych dowódców. Najwyższym rangą wojskowym jest naczelnik Sztabu Generalnego SZ mianowany i odwoływany przez prezydenta. W skład Sił Zbrojnych wchodzą Wojska Lądowe, Siły Powietrzne, Siły Wojenno-Morskie. Wojska Lądowe są podzielone na dwa obszary: Zachodnie Dowództwo Operacyjne i Południowe Dowództwo Operacyjne.
Już w kwietniu 2014 r. ówczesny p.o. ministra obrony Mychajło Kowal powiedział, że przyszłościowo armia ukraińska powinna być zawodowa, ale obecnie – w obliczu wojny – trzeba się opierać na poborze. 1 maja 2014 r. p.o. prezydenta Ołeksandr Turczynow dekretem oficjalnie przywrócił pobór do wojska, zniesiony na jesieni 2013 r. przez Janukowycza. Obowiązkowi służby wojskowej podlegają mężczyźni w wieku 18-27 lat. Służba trwa 1,5 roku, w przypadku osób z wyższym wykształceniem – 1 rok. Część żołnierzy służy na podstawie kontraktu. To oni stanowią zdecydowaną większość walczących w Donbasie. Dzięki powszechnemu poborowi doszło jednak do najbardziej widocznej zmiany, jeśli chodzi o siły zbrojne, czyli wzrostu liczby żołnierzy. Jak przewiduje przyjęty na jesieni 2014 rządowy program reform „Strategia 2020” w części dotyczącej obronności, docelowo chce się zwiększyć liczbę żołnierzy przypadających na 1 000 obywateli z obecnych 2,8 do 7,0. Gwałtowny wzrost liczebności wojska (o ok. 100 000 w ciągu roku) to efekt przeprowadzonych pięciu fal mobilizacji (pierwsza miała miejsce jeszcze wiosną 2014 r., druga latem 2014, trzecia jesienią 2014, czwarta w styczniu 2015, piąta zaczęła się w kwietniu 2015). Nowymi żołnierzami uzupełniono skład dotychczasowych jednostek, zaczęto też formować zupełnie nowe. Każda kolejna fala mobilizacji jest jednak coraz mniej efektywna, zmniejsza się odsetek mężczyzn objętych obowiązkiem, którzy trafiają w szeregi armii. Nasila się zjawisko uchylania od służby, np. w rejonach przygranicznych ma miejsce prawdziwy exodus poborowych za granicę. W styczniu br. minister obrony Stepan Połtorak powiedział, że planuje się zwiększyć liczebność sił zbrojnych z 232 000 do 250 000 ludzi, utworzyć sześć brygad zmechanizowanych, pułk piechoty górskiej, trzy brygady artylerii i dwie brygady lotnictwa. Parlament oficjalnie przegłosował ustawę zwiększającą liczebność Sił Zbrojnych Ukrainy do poziomu 250 000 (w tym 204 000 żołnierzy). Nowa ustawa zmienia poprzednią, przyjętą w 2012 roku, określającą liczebność wojska na 184 000 ludzi.
Dotychczas ukraińskie siły zbrojne były mocno niedoinwestowane, zwłaszcza w porównaniu do innych elementów ogólnie pojętego sektora obrony i bezpieczeństwa (formacji MSW, służb specjalnych). W budżecie na rok 2015 wydatki na obronę i bezpieczeństwo zwiększono cztery razy w porównaniu z poprzednim rokiem – do 5% PKB. Należy jednak pamiętać, że na same siły zbrojne przypada ok. połowy tej sumy. Z każdym następny wydatki te mają jednak nadal rosnąć. Wspomniany program „Strategia 2020” przewiduje zwiększenie finansowania obrony (sił zbrojnych) do 5% PKB w 2020 r.
Ochotnicy
Agresja militarna Rosji i równoczesny rozkład sił zbrojnych oraz milicji i służb z jednej strony, a równoczesny bojowy entuzjazm weteranów lutowej rewolucji z drugiej skutkowały formowaniem na Ukrainie nowych, ochotniczych formacji zbrojnych. Wchodzą one w skład struktur MSW. Gdy w Donbasie wybuchła rebelia, braki w potencjale militarnym Kijów uzupełniał pospieszenie tworzonymi i rzucanymi na front jednostkami, które zaczęto określać wspólnym mianem „batalionów ochotniczych”. W rzeczywistości jest to bardzo zróżnicowany wewnętrznie typ wojsk – niektóre podlegają pod ministerstwo obrony – inne pod ministerstwo spraw wewnętrznych.
12 marca 2014 r. parlament powołał do życia Gwardię Narodową. Podstawą nowej formacji były wojska wewnętrzne MSW, w jej skład włączono też członków Samoobrony Majdanu. Potem zaczęto przyjmować i szkolić innych ochotników. Pierwszy batalion Gwardii Narodowej, sformowany z weteranów Majdanu, wszedł do służby 6 kwietnia, a na front wyruszył 15 kwietnia 2014. Od listopada 2014 jednym z zadań Gwardii jest ochrona obiektów jądrowych w całym kraju. Do Gwardii Narodowej mogą wstępować mężczyźni w wieku 18-55 lat, zdrowi i niekaralni. Po dwutygodniowym wstępnym szkoleniu mogą zostać w służbie lub wrócić do cywila. Jeśli zostają, podpisują kontrakt na 3-5 lat. Już miesiąc po utworzeniu Gwardii chętnych do służby było ponad 30 000 Ukraińców. Plany przewidywały maksymalną liczebność 60 000 ludzi. Łącznie jednak w szeregi Gwardii Narodowej wstąpiło ok. 40 000 osób. Pierwszym dowódcą, do momentu objęcia stanowiska ministra obrony, został gen. Stepan Połtorak.
Poza Gwardią Narodową powstały i inne jednostki. I tak np. w marcu 2014 r., na naradzie z gubernatorami p.o. prezydenta O. Turczynow polecił formowanie w każdym obwodzie batalionów obrony terytorialnej (BTrO). Podległe szefom lokalnej administracji państwowej swoje działania koordynują z ministerstwem obrony. Z kolei w kwietniu 2014 r. szef MSW Arsen Awakow ogłosił tworzenie specjalnych jednostek do zwalczania rebeliantów i terrorystów (jednoznacznie przeznaczonych do walki z Rosjanami). Nowa formacja nosi nazwę Ochotniczy Korpus Sił Specjalnych Porządku Publicznego – Batalionu Patrolowej Służby Milicji Specjalnego Przeznaczenia (BPSMOP). W sumie liczy kilkanaście tysięcy ludzi. Bataliony były formowane w każdym obwodzie w przyspieszonym trybie – broń, umundurowanie i kadrowych oficerów zapewniało MSW.
Front
W działania militarne w Donbasie zaangażowane są wszystkie wymienione wyżej formacje: regularne wojsko, Gwardia Narodowa, bataliony obrony terytorialnej i bataliony patrolowej służby milicji specjalnego przeznaczenia. Gotowych do walki ludzi Ukraina ma na froncie najprawdopodobniej od 40 000 do 50 000 (sam Kijów mówi o 60 000). Do tego dochodzi ok. 250 czołgów, ok. 700 pojazdów opancerzonych, ok. 400 dział, moździerzy i wyrzutni rakietowych. Ukraińskie wojsko dysponuje na froncie głównie sprzętem z okresu sowieckiego. Ma on, poza zmodernizowanymi czołgami T-64 Bułat, niewielką wartość bojową. Od początku wojny władze wyciągają sprzęt z magazynów (na ogół nadający się już tylko na złom lub jako źródło części zamiennych) – przejmowana jest więc broń pierwotnie przeznaczona na eksport. Wszędzie gdzie tylko się da, kupuje się też uzbrojenie, przy czym ponurym żartem jest to, iż łatwiej jest to Ukraińcom zrobić w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, niż w UE. Szeregowi żołnierze często nie mają nawet podstawowego wyposażenia w rodzaju butów wojskowych czy kamizelek kuloodpornych. Tego typu braki uzupełnia się dzięki społecznym akcjom zbiórek.
W oczy rzuca się niemal kompletna nieobecność sił powietrznych w wojnie w Donbasie. Początkowo Ukraińcy byli aktywni w powietrzu – ale tylko do lipca 2014 r., gdy rebelianci mieli już skuteczną broń przeciwlotniczą. Po kilku spektakularnych zestrzeleniach ukraińskie lotnictwo wycofało się z walk. Obecnie nad Donbasem Rosjanie niewątpliwie rozłożyli ochronny parasol przeciwlotniczy, oparty na radarach i zestawach rakietowych Buk, Tot czy Pancyr. W efekcie w działania ukraińskie zaangażowane są tylko maszyny 15. brygady lotnictwa transportowego.
Działania armii i formacji MSW koordynuje sztab operacji antyterrorystycznej (ATO) stacjonujący w Kramatorsku. Swoich przedstawicieli mają w nim różne służby i struktury siłowe, ale decydują generałowie ze Sztabu Generalnego SZ. Siły ATO podzielono według obszarów działania, czyli pięciu sektorów: A, B, S, D, M.
W operacji uczestniczyły lub uczestniczą następujące jednostki Sił Zbrojnych podległe ministerstwu obrony: 25 brygada powietrzno-desantowa z Dniepropietrowska, 79 brygada desantowo-szturmowa z Mikołajowa), 80 brygada desantowo-szturmowa ze Lwowa, 95 brygada powietrzno-desantowa z Żytomierza, 11 i 16 brygady lotnictwa armijnego, 24 brygada zmechanizowana z Jaworowa, 28 brygada zmechanizowana z Odessy, 30 brygada zmechanizowana (Wołyń), 72. brygada zmechanizowana (Kijów), 92. brygada zmechanizowana (obwód charkowski), 93. brygada zmechanizowana, 128. brygada piechoty górskiej (Zakarpacie), 1. brygada zmechanizowana (obwód czernihowski), 17. brygada zmechanizowana (Krzywy Róg), a także trzy brygady artylerii i pułk artylerii rakietowej. W Donbasie walczy też brygada piechoty morskiej (sformowana z resztek oddziałów z z Krymu) i morski specnaz. Aktywne są jednostki specnazu HUR (wywiad wojskowy).
Drugi filar sił ATO to oddziały podległe MSW. W operacji brało i bierze udział 18 batalionów obrony terytorialnej podporządkowanych Sztabowi Generalnemu i gubernatorom, m.in. najbardziej znane „Ajdar” (obwód ługański), „Kijów” czy „Dnipro-2” i „Kriwbass” (obwód dniepropietrowski). W strefie ATO znalazły się też bataliony patrolowej służby milicji specjalnego przeznaczenia: „Dnipro-1”, „Artemiwsk”, „Winnica”, „Złote Wrota”, „Iwano-Frankiwsk”, „Kijów-1”, „Kijów-2”, „Kijewszczyzna”, „Kriwbass”, „Ługańsk-1”, „Lwów”, „Mirotworec”, „Mikołajów”, „Połtawszczyzna”, „Sarmata”, „Świteź”, „Święta Maria”, „Sicz”, „Słobożanszczyna”, „Tarnopol”, „Charków-1”, „Charków-2”, „Chersoń”, „Czernihów”, „Sztorm”, „Berda”, „Bohdan”, „Wschodni Korpus”, „Sumy”.
Trzecim filarem są jednostki Gwardii Narodowej: pułki specnazu „Gepard” i „Jaguar”, pułk specnazu „Azow” (do września 2014 batalion), 1. brygada operacyjna, batalion „Donbass”, batalion im. gen. Kulczyckiego.
W walkach biorą udział również inne jednostki, takie jak np. oddział antyterrorystów „Omega”, oddział specnazu „Bars”, oddział specnazu „Gryfon”, czy też oddziały szybkiego reagowania „Sokół”. W walce z Rosjanami w Donbasie uczestniczą też zbrojne oddziały niepodlegające ani ministerstwu obrony, ani spraw wewnętrznych. To pododdziały Państwowej Służby Pogranicznej oraz grupa Alfa (specnaz SBU). Do niedawna na froncie walczył też Ochotniczy Korpus Ukraiński (DUK), sformowany latem 2014 r. z inicjatywy Prawego Sektora. Należą do niego głównie nacjonaliści i ochotnicy zagraniczni, na czele stoi zaś Dmytro Jarosz. W czasie walk często dochodziło do napięć między DUK a regularną armią. Korpus działał z bardzo dużą autonomią, często lekceważąc rozkazy sztabu ATO. Na wiosnę br. DUK opuścił pozycje na froncie i wycofał się do obwodu dniepropietrowskiego – tam z czasem stracił jednak protekcję Ihora Kołomojskiego, gdy ten został zdymisjonowany z funkcji gubernatora. Władze zdecydowały, że oddziały DUK zostaną wcielone do sił zbrojnych, a członkowie formacji mieliby przejść na służbę kontraktową. Jarosz stawia jednak opór – w efekcie pod koniec kwietnia oddziały wojska otoczyły bazę Korpusu i było o włos od zbrojnej konfrontacji.
Słabości
Konflikt wokół Ochotniczego Korpusu Ukraińskiego obrazuje jedną z głównych słabości ukraińskiej obrony – problemy na styku wojska i kilkudziesięciu w sumie ochotniczych batalionów podległych MSW. Doświadczenie letniej (2014) i zimowej (2015) kampanii w Donbasie pokazują brak silnego centralnego dowodzenia, co powoduje duże problemy z koordynacją działań. Często problem jest przepływ informacji pomiędzy różnymi oddziałami i formacjami. Problemy z dowodzeniem i koordynacją działań występują zarówno na poziomie ATO, jak i samym Kijowie – w tym na samym szczycie machiny państwowej. Nie chodzi nawet o dualizm (resort obrony – resort spraw wewnętrznych), ale o systemową słabość w samych siłach zbrojnych. Otóż zgodnie z wciąż obowiązującym prawem dochodzi do dublowania się kompetencji ministerstwa obrony i Sztabu Generalnego. Ma to oczywiście negatywny wpływ na funkcjonowanie wojska oraz na sposób prowadzenia konkretnych działań bojowych. Co prawda w październiku prezydent Petro Poroszenko wydał rozporządzenie wnoszące zmiany do programu rozwoju Sił Zbrojnych, ich uzbrojenia oraz doktryny wojskowej, ale do tej pory nie zostało to zrealizowane.
Skoro już mowa o dublowaniu się cywilnego (nominalnie, bo ministrem jest oficer) i wojskowego kierownictwa sił zbrojnych, to nie można pominąć czynnika ludzkiego. Słabości, o których była wyżej mowa, odnoszą się też do najwyższych dowódców. Od momentu obalenia reżimu Janukowycza Ukraina miała już aż czterech ministrów obrony: Ihora Tieniucha (luty-marzec 2014), Mychajłę Kowala (marzec-lipiec 2014), Wałeryja Hełeteja (lipiec-październik 2014) oraz Stepana Połtoraka (od października 2014). Na tle poprzedników Połtorak wygląda najlepiej – być może dlatego, że został ściągnięty z zewnątrz (MSW) i wykazał się przy budowie Gwardii Narodowej, której był dowódcą. Większa stabilność jest na stanowisku naczelnika Sztabu Generalnego. Mianowanego przez p.o. prezydenta Turczynowa w lutym 2014 r. gen. Mychajłę Kucyna w lipcu zastąpił gen. Wiktor Mużenko. Dziś to najbardziej krytykowana postać w kierownictwie wojskowym, a lista jego błędów i niekompetentnych decyzji wydłuża się z każdym miesiącem. Jego utrzymanie się na stanowisku tłumaczone jest bliskimi kontaktami i zaufaniem prezydenta Poroszenki. Ukraińskie dowództwo jest powszechnie uważane za bardzo złe, powolne w podejmowaniu decyzji i reagowaniu na wydarzenia. Na dodatek w jego szeregach nie brakuje agentów. Brakuje za to dobrych oficerów i podoficerów zdolnych wykazać się inicjatywą. Błędy i wpadki w dowodzeniu, od poziomu pododdziału na polu walki, przez koordynację działań bojowych w sektorze ATO, koordynację działań różnych sektorów, po strategiczne decyzje w Sztabie Generalnym, wynikają nie tylko z osobowych uwarunkowań, braków w edukacji i wyszkoleniu ale też i z nielojalności wobec państwa i nadzwyczajnego rozpolitykowania walczących w Donbasie sił rządowych.
Słabość sił ukraińskich najlepiej widać w obszarze C3I (Command, Control, Communication And Intelligence), czyli dowodzeniu, kontroli, komunikacji i wywiadzie. Legendarnym jest to, że ochotnicze bataliony praktycznie nie korzystają z wojskowej łączności, ale posługują się za to łącznością przez telefony komórkowe, co powoduje, że ich działania są zupełnie przejrzyste dla Rosjan. Wielokrotnie podsłuchane rozmowy ochotników ukraińskich pozwalały rosyjskim oddziałom uniknąć ataku wroga lub samemu zaatakować w odpowiednim miejscu i czasie. Działania ukraińskich oddziałów sprawiają wrażenie chaotycznych – nieraz prowadzone są wręcz po omacku.
Trudno nie odnotować poświęcenia Ukraińców, którzy bronią swojej ojczyzny. Należy odnotować poprawę stanu sił rządowych, ale trudno zarazem uciec od konstatacji, że jeśli miarą stanu państwa ukraińskiego są siły zbrojne to nad Dnieprem mamy do czynienia nadal z krajem skrajnie niewydolnym i słabym. Można pokusić się o stwierdzenie, że dopiero 25 lat po uzyskaniu niepodległości Ukraina przeszła z fazy demontażu systemu sowieckiego do etapu budowy instytucji własnego państwa. Paradoksem historii jest to, że stało się to w pewnym sensie dzięki Władimirowi Putinowi.
Źródło: Ośrodek Analiz Strategicznych