Po wtorkowym gwałtownym spadku cen ropy naftowej, wczorajsza sesja przyniosła odreagowanie wzrostowe, niemniej wciąż jest ono relatywnie niewielkie w porównaniu do skali wcześniejszych zniżek. Presję na spadek cen ropy naftowej wywierają obawy o nadpodaż surowca na globalnym rynku, na które składają się zarówno prognozy osłabienia popytu na ropę, jak i informacje o rosnącej produkcji tego surowca – pisze Dorota Sierakowska, analityk surowcowy DM BOŚ.
Wczoraj Amerykański Instytut Paliw podał, że w minionym tygodniu zapasy ropy naftowej w Stanach Zjednoczonych wzrosły o 8,8 mln baryłek do poziomu 440,7 mln baryłek. Był to prawie trzykrotnie większy wzrost od oczekiwań. Sama produkcja ropy naftowej w USA pobija kolejne rekordy i dąży w kierunku 12 mln baryłek dziennie.
Obecna sytuacja na rynku ropy naftowej przywołuje echa lat 2014-2015, kiedy to notowania tego surowca gwałtownie spadły, powodując problemy nie tylko dla spółek wydobywczych (w tym spółek z branży łupkowej w USA), lecz także dla wielu krajów, których przychody budżetowe są w dużej mierze oparte o sprzedaż ropy naftowej. Trudna sytuacja skłoniła wtedy producentów ropy z OPEC oraz niektórych państw spoza kartelu do solidarnych działań mających na celu ograniczenie wydobycia i, tym samym, presję na wzrost cen.
Takie kroki rozważane są przez kartel OPEC również teraz. Według źródeł cytowanych przez agencję Reuters, organizacja ta rozważa cięcie produkcji ropy naftowej o 1,4 mln baryłek dziennie w celu stabilizacji cen ropy naftowej. Jest to o tyle ciekawe, że jeszcze niedawno OPEC pozwoliło na zwiększenie wydobycia ze względu na problemy z produkcją w Wenezueli i Iranie. Jeśli decyzja o cięciu zapadnie, będzie ona z pewnością wsparciem dla cen ropy naftowej.
DM BOŚ
