Orban przedłuża umowę gazową z Putinem. „Daje prztyczka opozycji i Brukseli”

17 lutego 2016, 14:00 Atom

Podpisany pod koniec 2015 roku kontrakt na dostawy rosyjskiego gazu na Węgry został przedłużony o kolejne cztery lata. Wynika to z informacji ze spotkania prezydenta Władimira Putina z premierem Węgier Wiktorem Orbanem, na którą powołuje się agencja Interfax.

– Przedłużono do końca 2019 roku długoterminowe kontrakty na dostawy do Węgier rosyjskiego gazu (przez ukraińskie Bieregowo i austriacki Baumgarten) – czytamy w dokumencie.

W 2015 roku Gazprom dostarczył Węgrom 5,869 mld m3 gazu.

Rok temu podczas rozmów z Putinem Orban mówił, że przy nowej umowie gazowej Węgry będą płacić rocznie tylko za taką ilość gazu, która została zużyta, a nie za tą, która została przewidziana w umowie.

Premier Węgier zaapelował także o normalizację stosunków Unii Europejskiej z Rosją. Uderzył tym samym w politykę sankcji uzgodnioną przez Radę Europejską. Zostały one przedłużone do 31 lipca 2016 roku, pomimo głosów o konieczności ich zniesienia pomimo faktu, że Rosjanie nie wycofali swoich wojsk z terytorium Ukrainy.

– Podpisana przez Węgry umowa to zdecydowana realizacja składanych przed rokiem deklaracji – twierdzi Dominik H– Przed rokiem, kiedy Władimir Putin odwiedzał Budapeszt zawarto wstępne porozumienie, które wielu mylnie odebrało jako faktyczną umowę. Acz był on niezwykle istotny, bowiem pozwolił Węgrom nie płacić za gaz, który nie został wykorzystany. To oszczędność 1500 mld forintów – wskazuje w rozmowie z BiznesAlert.pl.

– Nowa umowa podpisana została na trzy lata. Wiktor Orban już dawno zapowiadał, że Węgry nie będą wiązały się umowami gazowymi na zbyt długi czas. Umowa gazowa zapewni tani gaz dla Węgrów, a to pokaże, że jednak tańsze rachunki za energię są możliwe. To swoisty pstryczek w nos opozycji i Brukseli, podmiotom, które twierdziły, że niższe opłaty są już niewykonalne. Na wszystkim zarobią zwykli mieszkańcy Węgier, których interesuje stan portfela, a nie lojalność w sojuszach. Nie jest to rzecz jasna nic złego. To kolejny argument za tym, że polityka zagraniczna Budapesztu w dużej mierze determinowana jest polityką wewnętrzną – kwituje ekspert.

Razem przeciwko Nord Stream 2?

Kontrowersje w relacjach Rosja-Węgry budzi projekt Nord Stream 2, kontestowany przez Węgrów, bo ich zdaniem zgoda na niego, przy jednoczesnym blokowaniu bałkańskiego South Stream byłaby „hipokryzją” instytucji unijnych. Komisja nie zgodziła się na gazociąg południowy proponowany przez Gazprom ze względu na zastrzeżenia co do niezgodności z prawem unijnym.

27 listopada 2015 r. minister Krzysztof Tchórzewski wraz z ministrami do spraw energii z Rumunii, Węgier, Słowacji, Litwy, Łotwy, Estonii wystosowali list do wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej M. Sefcovica. Poinformowali w nim o spodziewanych negatywnych skutkach budowy gazociągu Nord Stream 2 dla bezpieczeństwa energetycznego i sytuacji politycznej w Unii Europejskiej oraz państwach regionu Europy Środkowej.

Ministrowie podkreślili, iż są zaniepokojeni geopolitycznymi konsekwencjami ewentualnej realizacji tego projektu oraz zagrożeniami, jakie może on spowodować dla stabilności dostaw gazociągami Jamał i Braterstwo do państw naszego regionu. Ministrowie zwrócili także uwagę na niekorzystne konsekwencje budowy Nord Stream 2 dla Ukrainy, podkreślając sprzeczność tego projektu z podstawowymi założeniami unijnej polityki energetycznej, w tym w szczególności z filarami Unii Energetycznej. W liście wyrażono oczekiwanie, iż Nord Stream 2 objęty będzie wszystkimi przepisami III pakietu liberalizującego rynek gazu oraz, że będzie wobec niego stosowana zasada dostępu stron trzecich.

Uznając, iż budowa Nord Stream 2 może zagrozić spójności Wspólnej Polityki Zagranicznej i Bezpieczeństwa Unii Europejskiej Ministrowie wspólnie zaapelowali o rzeczową dyskusję odnośnie tego projektu na Radzie Europejskiej w grudniu 2015 r. Wyrazili także oczekiwanie, iż Unia Europejska będzie mówiła w tej sprawie jednym głosem.

Opór Węgier wobec Nord Stream 2 ma jednak inne podłoże niż w przypadku Polski, co jest ważne dla interpretacji ich stanowiska. Wynika on z faktu, że nowy projekt Gazpromu ma zastąpić Gazociąg Południowy, czyli South Stream, zablokowany przez Komisję Europejską, w którym Węgrzy chcieli wziąć udział. Węgry mogą zaakceptować Nord Stream 2, jeśli dostaną rekompensatę od Rosjan, jak zrobili to już Czesi, dla których ten projekt nie stanowi zagrożenia z punktu widzenia bezpieczeństwa energetycznego. Praga nie wsparła krajów Grupy Wyszehradzkiej w proteście ministrów odpowiedzialnych za energetykę przesłanym do Komisji Europejskiej, bo wybrała lepsze relacje z Niemcami. Węgrzy mogą w pewnym momencie porzucić tę krytykę ze względu na potrzebę utrzymania dobrych relacji z Moskwą. Z tego powodu nie warto czynić z wspólnego oporu przeciwko Nord Stream 2 koronnego argumentu za współpracą z Węgrami. Ich opór ma charakter taktyczny, nie dotyczy – jak w przypadku Polski – samej zasady budowania nowych gazociągów z Rosji do Europy, ale konkretnej propozycji i konsekwencji w polityce Brukseli, która zdaniem Węgrów powinna zablokować Nord Stream 2, skoro zablokowała South Stream.

Chociaż Węgrzy stoją dziś w jednym szeregu z Polakami w sprawie polityki klimatycznej, węgierski miks energetyczny jest mniej zależny od węgla. Polacy wytwarzają z niego ponad 90 procent energii elektrycznej, ale Węgrzy już tylko nieco poniżej 20 procent. Pozostała energia pochodzi m.in. z energetyki jądrowej i gazowej. Nowy blok jądrowy w elektrowni Paks będzie budował rosyjski Rosatom.Gaz pochodzi od Gazpromu. Polityka pozyskiwania źródeł energii Budapesztu bierze na dzień dzisiejszy kurs na Moskwę, bo dostawy gazu kaspijskiego i inne projekty dywersyfikacyjne to pieśń przyszłości. To jest kluczowy punkt sporny z Warszawą, która stawia na uniezależnienie od importu z Rosji, m.in. poprzez gazoport. W pewnym momencie Budapeszt może opuścić naszą koalicję ws. Nord Stream 2, jak zrobili to już Czesi, w których sektorze gazowym również jest silnie obecny Gazprom.

Nowe pomysły Komisji

Spotkanie Orban-Putin odbyło się dzień po prezentacji pakietu rozwiązań na rzecz zwiększenia bezpieczeństwa dostaw gazu do Europy. Zaprezentuje go Komisja Europejska.

Fundamentem zmian mają być dwa akty prawne: rozporządzenie ws. środków zapewniających bezpieczeństwo dostaw gazu oraz decyzja dotycząca mechanizmu wymiany informacji ws. umów międzyrządowych w dziedzinie energii. Na tzw. pakiet bezpieczeństwa składać się będą też dwa komunikaty KE – pierwsza unijna strategia na rzecz wykorzystania LNG i magazynowania gazu oraz strategia dotycząca chłodnictwa i ciepłownictwa.

Z projektu dokumentów wynika, że KE chce zrealizowania jednego z głównych postulatów, na jakich zależało Polsce. Chodzi o wgląd Komisji w umowy międzyrządowe (IGA – od ang. intergovernmental agreement) jeszcze przed ich zawarciem.

Celem ma być nie tylko wyeliminowanie z tych porozumień ewentualnych klauzul sprzecznych z prawem UE, ale również zapewnienie właściwego funkcjonowania rynku wewnętrznego i zwiększenie bezpieczeństwa energetycznego. W projekcie decyzji w tej sprawie zapisano również, że zwiększenie transparentności ma na celu „poprawę efektywności kosztowej” dostaw energetycznych oraz solidarności pomiędzy państwami UE.

Innymi słowy dzięki temu podejściu gaz ma być tańszy, a jego dostawy bezpieczniejsze. To ważne, zwłaszcza dla krajów naszego regionu, gdzie dominujący rosyjski dostawca wykorzystuje swoją pozycję, by dyktować gorsze niż w zachodnich państwach UE warunki. Z analizy KE wynika, że ceny gazu w krajach bałtyckich, Europie Wschodniej i Środkowej są o 23 proc. wyższe niż w zachodnich państwach UE. KE szacuje, że ich obniżka mogłaby przynieść oszczędności 1,3-1,7 mld euro rocznie.

Do tej pory KE mogła przeglądać międzyrządowe umowy gazowe dopiero po ich zawarciu. Ich przedstawianie do oceny przed podpisaniem było możliwe, ale na zasadzie dobrowolności. W efekcie do tej pory nie zdarzyło się to.

Z projektu regulacji wynika, że teraz zawarcie międzyrządowej umowy będzie zabronione, dopóki Komisja nie przedstawi swojej opinii w tej sprawie. Co więcej, Bruksela będzie miała obowiązek podzielenia się wszystkimi dokumentami, jakie otrzyma, z innymi krajami członkowskimi. Dużo bardziej ograniczony ma być zasięg kontrolowania umów, jakie zawierają między sobą firmy gazowe. KE proponuje, by te najbardziej znaczące dla bezpieczeństwa energetycznego UE były jej przedstawiane tuż po zawarciu.

W propozycji przepisów zapisano jednak ograniczenie, że dotyczyć ma to kontraktów z dostawcami, którzy zapewniają ponad 40 proc. rocznego zapotrzebowania w danym kraju (może być to rozłożone na kilka umów). Według nieoficjalnych informacji ten próg to kompromis, by swoich kontraktów nie musiały pokazywać firmy z zachodniej Europy, gdzie nie ma jednego dominującego dostawcy. KE zastrzegła jednak, że odpowiednie władze mogą zażądać informacji dotyczących cen nawet z umowy z dostawcami, którzy nie mają 40-procentowego udziału w rynku. Regulacja ma być też rozciągnięta do tych porozumień, które zostały zawarte przed wejściem w życie nowych przepisów.

Z punktu widzenia bezpieczeństwa ważną nowością ma być wprowadzenie klauzuli solidarnościowej. Zgodnie z nią wielcy odbiorcy z jednego kraju UE nie będą otrzymywać gazu, jeśli w sąsiednim państwie unijnym problemy z zaopatrzeniem miałby gospodarstwa domowe, szpitale, szkoły czy ciepłownictwo. W praktyce oznaczać to będzie, że państwo członkowskie będzie musiało zagwarantować dostawy dla podstawowych odbiorców u swojego sąsiada nawet kosztem swojego przemysłu.

KE chce też podzielić UE na regiony, w ramach których mają zostać przygotowane plany na wypadek kryzysu gazowego. Polska ma się znaleźć w jednym koszyku z Niemcami, Słowacją i Czechami. Nasi dyplomaci zwracają uwagę, że to bardzo korzystna zmiana, bo urealnia możliwość awaryjnych dostaw.

O tym, jakie to ma znaczenie może świadczyć fakt, że podczas kryzysu gazowego w 2009 r. w Bułgarii były przypadki zgonów spowodowanych brakiem ogrzewania.

W pakiecie jest też mowa o wspólnych zakupach gazu. „Państwa członkowskie i firmy zajmujące się gazem ziemnym mogą badać potencjalne korzyści ze wspólnych zakupów, aby zaradzić niedoborowi surowca” – wskazała Komisja. O tym, czy ta możliwość zostanie wykorzystana, zdecydują już przedsiębiorstwa gazowe.