icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

OSW: Czechy i Niemcy będą się żegnać z węglem brunatnym nie bez perypetii

W nowym komentarzu analitycy Ośrodka Studiów Wschodnich (OSW) Krzysztof Dębiec i Michał Kędzierski piszą o roli i perspektywach węgla brunatnego w Czechach i w Niemczech. – Zarówno Berlin, jak i Praga planują rezygnację z wydobycia i spalania węgla brunatnego. RFN ustaliła już datę wyjścia z węgla na 2038 roku, a debata w Czechach zbliża się do konkluzji, w której brana jest pod uwagę ta sama data lub nawet rok 2033. Odejście od tego paliwa wiąże się z wyzwaniami społeczno-gospodarczymi dla regionów węglowych, które borykają się z licznymi problemami strukturalnymi – piszą.

Węgiel brunatny w Czechach i Niemczech

Analitycy zauważają, że węgiel brunatny wciąż odgrywa istotną rolę w energetyce Czech i Niemiec, pozostając jednym z kluczowych źródeł energii elektrycznej. – Kraje te – oraz Polska – to najwięksi producenci i konsumenci tego surowca w UE. Udział węgla brunatnego w miksie energetycznym obydwu państw wykazuje tendencję spadkową, na co wpływają ambicje polityki klimatycznej UE, w tym zwłaszcza rosnące ceny uprawnień do emisji CO2. Branża tego surowca w Czechach i RFN jest też powiązana kapitałowo – kopalnie we wschodnich Niemczech należą do czeskich koncernów. Działalność kopalń, elektrowni i ciepłowni zasilanych węglem brunatnym budzi w obu państwach szereg kontrowersji, m.in. na tle środowiskowym. Protestują społeczności lokalne dotknięte negatywnymi skutkami ich działalności, rośnie też znaczenie problematyki ekologicznej w polityce krajowej. Zarówno Berlin, jak i Praga planują rezygnację z wydobycia i spalania węgla brunatnego. RFN ustaliła już datę wyjścia z węgla na 2038 roku, a debata w Czechach zbliża się do konkluzji, w której brana jest pod uwagę ta sama data lub nawet rok 2033. Odejście od tego paliwa wiąże się z wyzwaniami społeczno-gospodarczymi dla regionów węglowych, które borykają się z licznymi problemami strukturalnymi – piszą.

– Nad Wełtawą najbardziej prawdopodobną datą zakończenia dekarbonizacji jest rok 2038, niemniej może się to zmienić po jesiennych wyborach, gdy do władzy dojdzie nowa, zapewne bardziej prośrodowiskowa konstelacja polityczna. Za późniejszym terminem przemawiają – oprócz przykładu niemieckiego – także opóźnienia procesu rozbudowy energetyki jądrowej i niepewność co do kierunku polityki unijnej względem coraz bardziej marginalizowanego gazu. To w dużej mierze na ten surowiec postawił rząd jako na substytut węgla i konieczne zaplecze dla rozwoju OZE. Skutkuje to stałym poparciem dla budowy gazociągu Nord Stream 2 i wspieraniem powiązanej z nim infrastruktury powstającej w Czechach. Wyjście z węgla już w 2033 roku wiązałoby się ponadto – zgodnie ze scenariuszem przedsiębiorstwa ČEPS, zarządzającego infrastrukturą przesyłową – ze znacznie większymi niż w wariancie roku 2038 nakładami na inwestycje i cenami energii dla użytkowników końcowych. Te obawy podsyca branża węglowa – przykładowo firma Sev.en Energy przeprowadziła kampanię medialną „Na szczęście mamy węgiel”, w której przekonywała, że OZE w czeskim kontekście nie jest realną alternatywą dla tego surowca. Z drugiej strony większość krajowych elektrowni i ciepłowni węglowych zbliża się do końca okresu żywotności, co wpływa na ich emisyjność, a nowsze bloki należą do rzadkości. Na obniżenie rentowności zakładów, zwłaszcza tych mniej efektywnych, wpływają rosnące ceny pozwoleń emisyjnych. Dodatkowo za szybszą dekarbonizacją przemawia zwiększenie pod wpływem pandemii środków przeznaczanych przez UE na transformację energetyczną – piszą eksperci.

W kontekście Niemiec, Dębiec i Kędzierski piszą, że ustalenie daty wygaszenia ostatnich elektrowni na 2038 rok, a rozpoczęcia tego procesu we wschodnich landach dopiero na drugą połowę lat dwudziestych nastąpiło w dużej mierze wskutek presji rządów krajów związkowych, na których terenie działają kopalnie węgla brunatnego. – Premierzy Saksonii, Brandenburgii i Saksonii-Anhalt nalegali, aby uzgodnione z rządem środki finansowe z budżetu federalnego (40 mld euro do 2038 roku) na restrukturyzację regionów węglowych umożliwiły im rozpoczęcie planowanych inwestycji na długo przed przystąpieniem do zamykania kopalń i elektrowni. Władze regionalne liczą na to, że rozwój infrastruktury transportowej oraz otwarcie filii uniwersytetów i ośrodków badawczych czy urzędów administracji federalnej zapewni nowe perspektywy dla mieszkańców oraz przyciągnie nowe, atrakcyjne miejsca pracy, a co za tym idzie – będzie skutkowało zwiększeniem akceptacji społecznej dla wyjścia z węgla – przypominają.

Opracował Michał Perzyński

W nowym komentarzu analitycy Ośrodka Studiów Wschodnich (OSW) Krzysztof Dębiec i Michał Kędzierski piszą o roli i perspektywach węgla brunatnego w Czechach i w Niemczech. – Zarówno Berlin, jak i Praga planują rezygnację z wydobycia i spalania węgla brunatnego. RFN ustaliła już datę wyjścia z węgla na 2038 roku, a debata w Czechach zbliża się do konkluzji, w której brana jest pod uwagę ta sama data lub nawet rok 2033. Odejście od tego paliwa wiąże się z wyzwaniami społeczno-gospodarczymi dla regionów węglowych, które borykają się z licznymi problemami strukturalnymi – piszą.

Węgiel brunatny w Czechach i Niemczech

Analitycy zauważają, że węgiel brunatny wciąż odgrywa istotną rolę w energetyce Czech i Niemiec, pozostając jednym z kluczowych źródeł energii elektrycznej. – Kraje te – oraz Polska – to najwięksi producenci i konsumenci tego surowca w UE. Udział węgla brunatnego w miksie energetycznym obydwu państw wykazuje tendencję spadkową, na co wpływają ambicje polityki klimatycznej UE, w tym zwłaszcza rosnące ceny uprawnień do emisji CO2. Branża tego surowca w Czechach i RFN jest też powiązana kapitałowo – kopalnie we wschodnich Niemczech należą do czeskich koncernów. Działalność kopalń, elektrowni i ciepłowni zasilanych węglem brunatnym budzi w obu państwach szereg kontrowersji, m.in. na tle środowiskowym. Protestują społeczności lokalne dotknięte negatywnymi skutkami ich działalności, rośnie też znaczenie problematyki ekologicznej w polityce krajowej. Zarówno Berlin, jak i Praga planują rezygnację z wydobycia i spalania węgla brunatnego. RFN ustaliła już datę wyjścia z węgla na 2038 roku, a debata w Czechach zbliża się do konkluzji, w której brana jest pod uwagę ta sama data lub nawet rok 2033. Odejście od tego paliwa wiąże się z wyzwaniami społeczno-gospodarczymi dla regionów węglowych, które borykają się z licznymi problemami strukturalnymi – piszą.

– Nad Wełtawą najbardziej prawdopodobną datą zakończenia dekarbonizacji jest rok 2038, niemniej może się to zmienić po jesiennych wyborach, gdy do władzy dojdzie nowa, zapewne bardziej prośrodowiskowa konstelacja polityczna. Za późniejszym terminem przemawiają – oprócz przykładu niemieckiego – także opóźnienia procesu rozbudowy energetyki jądrowej i niepewność co do kierunku polityki unijnej względem coraz bardziej marginalizowanego gazu. To w dużej mierze na ten surowiec postawił rząd jako na substytut węgla i konieczne zaplecze dla rozwoju OZE. Skutkuje to stałym poparciem dla budowy gazociągu Nord Stream 2 i wspieraniem powiązanej z nim infrastruktury powstającej w Czechach. Wyjście z węgla już w 2033 roku wiązałoby się ponadto – zgodnie ze scenariuszem przedsiębiorstwa ČEPS, zarządzającego infrastrukturą przesyłową – ze znacznie większymi niż w wariancie roku 2038 nakładami na inwestycje i cenami energii dla użytkowników końcowych. Te obawy podsyca branża węglowa – przykładowo firma Sev.en Energy przeprowadziła kampanię medialną „Na szczęście mamy węgiel”, w której przekonywała, że OZE w czeskim kontekście nie jest realną alternatywą dla tego surowca. Z drugiej strony większość krajowych elektrowni i ciepłowni węglowych zbliża się do końca okresu żywotności, co wpływa na ich emisyjność, a nowsze bloki należą do rzadkości. Na obniżenie rentowności zakładów, zwłaszcza tych mniej efektywnych, wpływają rosnące ceny pozwoleń emisyjnych. Dodatkowo za szybszą dekarbonizacją przemawia zwiększenie pod wpływem pandemii środków przeznaczanych przez UE na transformację energetyczną – piszą eksperci.

W kontekście Niemiec, Dębiec i Kędzierski piszą, że ustalenie daty wygaszenia ostatnich elektrowni na 2038 rok, a rozpoczęcia tego procesu we wschodnich landach dopiero na drugą połowę lat dwudziestych nastąpiło w dużej mierze wskutek presji rządów krajów związkowych, na których terenie działają kopalnie węgla brunatnego. – Premierzy Saksonii, Brandenburgii i Saksonii-Anhalt nalegali, aby uzgodnione z rządem środki finansowe z budżetu federalnego (40 mld euro do 2038 roku) na restrukturyzację regionów węglowych umożliwiły im rozpoczęcie planowanych inwestycji na długo przed przystąpieniem do zamykania kopalń i elektrowni. Władze regionalne liczą na to, że rozwój infrastruktury transportowej oraz otwarcie filii uniwersytetów i ośrodków badawczych czy urzędów administracji federalnej zapewni nowe perspektywy dla mieszkańców oraz przyciągnie nowe, atrakcyjne miejsca pracy, a co za tym idzie – będzie skutkowało zwiększeniem akceptacji społecznej dla wyjścia z węgla – przypominają.

Opracował Michał Perzyński

Najnowsze artykuły