icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Perowicz: Czyszczenie planety powinno się zacząć od Bałtyku

Według Mateusza Perowicza współpracującego z BiznesAlert.pl Polacy mogą mieć istotny wkład w ochronę środowiska poprzez czyszczenie Morza Bałtyckiego z wraków.

Troska o środowisko naturalne jest jednym z dominujących tematów w debacie publicznej. Zmiany klimatyczne skłaniają rządzących do podejmowania działań na rzecz niwelowania emisji CO2. Czynienie z globalnego ocieplenia głównego zagrożenia dla planety przyćmiewa inne, nie mniej groźne procesy, które również mogą mieć katastrofalne skutki dla środowiska naturalnego. U wybrzeży Bałtyku zalegają wraki okrętów zatopionych podczas II Wojny Światowej, wypełnione paliwem, bronią konwencjonalną, chemiczną, a nawet jądrową. Z tym zagrożeniem, w przeciwieństwie do globalnego ocieplenia, możemy walczyć skutecznie.

W ostatnich tygodniach rekordy temperatury padały we Włoszech, Francji, w Hiszpanii, Portugalii, Czechach, Chorwacji a także w Polsce. Borykaliśmy się również z brakiem wody. Niemieckie miasta Loehne i Bad Oeynhausen wprowadziły ograniczenia w ilości wody pitnej. Jej zużycie było ograniczone do potrzeb życiowych, a za nadmierne użytkowanie groziło grzywną w wysokości 1000 euro. W Polsce wody zaczęło brakować w Skierniewicach, a Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej alarmował o wszystkich rodzajach suszy. Niepokojące sygnały płyną również z Mazur. Angielscy naukowcy dowodzą, że wszystkie nasze Wielkie Jeziora Mazurskie w ostatnich dziesięciu latach zmniejszyły się o pięć procent. O tyle mniejsza jest ich powierzchnia. Wpływ na to ma ocieplenie klimatu. Problem polega na tym, że całym tym ociepleniem niewiele możemy zrobić. Raport „Global Carbon Budget 2017” przygotowany przez 76 naukowców z 57 instytucji obrazuje emisje ze spalania paliw kopalnych oraz produkcji cementu. W tym zestawieniu Polska znajduje się na 21 miejscu. Rzeczpospolita wyemitowała 326,6 mln ton, co stanowi… 0,9 procent w skali świata. Nawet gdybyśmy z dnia na dzień całkowicie zrezygnowali z emisji CO2 planeta nie odczuje żadnej ulgi. Możemy jej jednak pomóc w inny sposób.

U wybrzeży Bałtyku może spoczywać około 2 tysięcy statków i okrętów z różnych epok historycznych. Wraki to nieoceniona atrakcja dla nurków sportowych, gratka dla historyków, archeologów i inżynierów badających losy techniki morskiej oraz śmiertelne zagrożenie dla ekosystemu Morza Bałtyckiego. Stężenie radioaktywne w miejscu zatonięcia sowieckiego okrętu atomowego Komsomolec było 100 tys. razy wyższe niż jego standardowy poziom w słonej wodzie morskiej. Pomiarów dokonała rosyjsko-norweska ekspedycja, badająca wrak statku. Z kolei naukowcy z Fundacji MARE i Instytutu Morskiego w Gdańsku alarmowali o tykającej bombie zawierającej półtora miliona litrów paliwa, która może w każdym momencie skazić ogromny obszar nad polskim morzem. Powodem całego zamieszania jest statek Franken, który był zaopatrzeniowcem niemieckiej floty dostarczającym paliwo i amunicję dla jednostek, które działały na obszarze Zatoki Gdańskiej podczas II Wojny Światowej. Został zatopiony w kwietniu 1945 roku przez samoloty rosyjskie.

Podczas konferencji „Wraki Bałtyku” zorganizowanej przez Fundację MARE i Instytut Morski w Gdańsku poinformowano opinię publiczną, że na dnie Bałtyku może zalegać nawet setka niebezpiecznych dla środowiska wraków. Według wyliczeń dr inż. Haca jedynie w polskiej strefie Bałtyku może ich być nawet kilkadziesiąt. Sprawie przygląda się Najwyższa Izba Kontroli, która informuje, że według różnych szacunków w Bałtyku może zalegać od 50 do nawet 100 tys. ton broni chemicznej i amunicji. Zatapiano ją głównie w Głębi Gotlandzkiej i Głębi Bornholmskiej. Zainteresowanie państwowych instytucji cieszy, problem jednak w tym, że jak dotąd nie przedstawiono sposobu na zażegnanie zagrożenia. Nie wiadomo też skąd wziąć środki na przeprowadzenie akcji oczyszczania. Kto powinien zapłacić za uprzątnięcie sowieckiego wraku zestrzelonego przez Luftwaffe na wodach przypisanych Polsce po zakończeniu II Wojny Światowej?

Problem jest międzynarodowy, zagrożenie dotyczy wszystkich państw położonych nad Morzem Bałtyckim, a także wszystkich uczestników walk na Morzu Bałtyckim podczas II WS. Tylko skoordynowana współpraca państw nadbałtyckich może skutecznie przeciwstawić się temu zagrożeniu. Potrzebujemy międzynarodowego funduszu do walki z tym zjawiskiem, w którym partycypować będą zarówno państwa, których problem dotyczy obecnie, jak i spadkobiercy ustrojów odpowiedzialnych za to zagrożenie. Efekt cieplarniany jest zjawiskiem, z którym musimy się zmierzyć. Jednak Polska i większość państw regionu mimo szczerych chęci nie będzie w stanie zredukować emisji CO2 o tyle, by skutecznie pomóc planecie. Możemy natomiast zapobiec skażeniu Morza Bałtyckiego, które może nastąpić w każdej chwili.

Według Mateusza Perowicza współpracującego z BiznesAlert.pl Polacy mogą mieć istotny wkład w ochronę środowiska poprzez czyszczenie Morza Bałtyckiego z wraków.

Troska o środowisko naturalne jest jednym z dominujących tematów w debacie publicznej. Zmiany klimatyczne skłaniają rządzących do podejmowania działań na rzecz niwelowania emisji CO2. Czynienie z globalnego ocieplenia głównego zagrożenia dla planety przyćmiewa inne, nie mniej groźne procesy, które również mogą mieć katastrofalne skutki dla środowiska naturalnego. U wybrzeży Bałtyku zalegają wraki okrętów zatopionych podczas II Wojny Światowej, wypełnione paliwem, bronią konwencjonalną, chemiczną, a nawet jądrową. Z tym zagrożeniem, w przeciwieństwie do globalnego ocieplenia, możemy walczyć skutecznie.

W ostatnich tygodniach rekordy temperatury padały we Włoszech, Francji, w Hiszpanii, Portugalii, Czechach, Chorwacji a także w Polsce. Borykaliśmy się również z brakiem wody. Niemieckie miasta Loehne i Bad Oeynhausen wprowadziły ograniczenia w ilości wody pitnej. Jej zużycie było ograniczone do potrzeb życiowych, a za nadmierne użytkowanie groziło grzywną w wysokości 1000 euro. W Polsce wody zaczęło brakować w Skierniewicach, a Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej alarmował o wszystkich rodzajach suszy. Niepokojące sygnały płyną również z Mazur. Angielscy naukowcy dowodzą, że wszystkie nasze Wielkie Jeziora Mazurskie w ostatnich dziesięciu latach zmniejszyły się o pięć procent. O tyle mniejsza jest ich powierzchnia. Wpływ na to ma ocieplenie klimatu. Problem polega na tym, że całym tym ociepleniem niewiele możemy zrobić. Raport „Global Carbon Budget 2017” przygotowany przez 76 naukowców z 57 instytucji obrazuje emisje ze spalania paliw kopalnych oraz produkcji cementu. W tym zestawieniu Polska znajduje się na 21 miejscu. Rzeczpospolita wyemitowała 326,6 mln ton, co stanowi… 0,9 procent w skali świata. Nawet gdybyśmy z dnia na dzień całkowicie zrezygnowali z emisji CO2 planeta nie odczuje żadnej ulgi. Możemy jej jednak pomóc w inny sposób.

U wybrzeży Bałtyku może spoczywać około 2 tysięcy statków i okrętów z różnych epok historycznych. Wraki to nieoceniona atrakcja dla nurków sportowych, gratka dla historyków, archeologów i inżynierów badających losy techniki morskiej oraz śmiertelne zagrożenie dla ekosystemu Morza Bałtyckiego. Stężenie radioaktywne w miejscu zatonięcia sowieckiego okrętu atomowego Komsomolec było 100 tys. razy wyższe niż jego standardowy poziom w słonej wodzie morskiej. Pomiarów dokonała rosyjsko-norweska ekspedycja, badająca wrak statku. Z kolei naukowcy z Fundacji MARE i Instytutu Morskiego w Gdańsku alarmowali o tykającej bombie zawierającej półtora miliona litrów paliwa, która może w każdym momencie skazić ogromny obszar nad polskim morzem. Powodem całego zamieszania jest statek Franken, który był zaopatrzeniowcem niemieckiej floty dostarczającym paliwo i amunicję dla jednostek, które działały na obszarze Zatoki Gdańskiej podczas II Wojny Światowej. Został zatopiony w kwietniu 1945 roku przez samoloty rosyjskie.

Podczas konferencji „Wraki Bałtyku” zorganizowanej przez Fundację MARE i Instytut Morski w Gdańsku poinformowano opinię publiczną, że na dnie Bałtyku może zalegać nawet setka niebezpiecznych dla środowiska wraków. Według wyliczeń dr inż. Haca jedynie w polskiej strefie Bałtyku może ich być nawet kilkadziesiąt. Sprawie przygląda się Najwyższa Izba Kontroli, która informuje, że według różnych szacunków w Bałtyku może zalegać od 50 do nawet 100 tys. ton broni chemicznej i amunicji. Zatapiano ją głównie w Głębi Gotlandzkiej i Głębi Bornholmskiej. Zainteresowanie państwowych instytucji cieszy, problem jednak w tym, że jak dotąd nie przedstawiono sposobu na zażegnanie zagrożenia. Nie wiadomo też skąd wziąć środki na przeprowadzenie akcji oczyszczania. Kto powinien zapłacić za uprzątnięcie sowieckiego wraku zestrzelonego przez Luftwaffe na wodach przypisanych Polsce po zakończeniu II Wojny Światowej?

Problem jest międzynarodowy, zagrożenie dotyczy wszystkich państw położonych nad Morzem Bałtyckim, a także wszystkich uczestników walk na Morzu Bałtyckim podczas II WS. Tylko skoordynowana współpraca państw nadbałtyckich może skutecznie przeciwstawić się temu zagrożeniu. Potrzebujemy międzynarodowego funduszu do walki z tym zjawiskiem, w którym partycypować będą zarówno państwa, których problem dotyczy obecnie, jak i spadkobiercy ustrojów odpowiedzialnych za to zagrożenie. Efekt cieplarniany jest zjawiskiem, z którym musimy się zmierzyć. Jednak Polska i większość państw regionu mimo szczerych chęci nie będzie w stanie zredukować emisji CO2 o tyle, by skutecznie pomóc planecie. Możemy natomiast zapobiec skażeniu Morza Bałtyckiego, które może nastąpić w każdej chwili.

Najnowsze artykuły