Perzyński/Stachura: USA obawiają się rykoszetu z Chin w wojnie technologicznej

28 kwietnia 2023, 07:35 Bezpieczeństwo

Produkcja chipów narodziła się w Stanach Zjednoczonych, ale w ostatnich dziesięcioleciach przeniosła się do Azji, głównie do Tajwanu, Korei Południowej i Chin. Wraz ze zwiększaniem wydatków na rozwój chińskiej armii, amerykańscy urzędnicy i eksperci obawiają się, że ich własny produkt może być wykorzystany podczas inwazji na Tajwan lub nawet przeciwko ich krajowi. Podobne troski spędzają sen z powiek Unii Europejskiej, która chce wyważyć drzwi, ale nie ma łomu w rękach – piszą Jacek Perzyński i Jędrzej Stachura z BiznesAlert.pl.

Chip i półprzewodniki. Fot. Freepik
Chip i półprzewodniki. Fot. Freepik

W październiku amerykańskie Biuro Przemysłu i Bezpieczeństwa (BIS) zdecydowało o wpisaniu ponad 30 firm technologicznych z Państwa Środka do listy podmiotów objętych kontrolą eksportu. Celem restrykcji jest ograniczenie produkcji oraz kupna zaawansowanych chipów komputerowych dla wojska Chińskiej Republiki Ludowej. Administracja Joe Bidena tym samym nałożyła jedne z najostrzejszych zakazów eksportu półprzewodników do Chin.

Co ważne, embargo amerykańskie nie tylko skupia na konkretnych firmach, takich jak Huawei, ale także zwiększy kontrolę nad własnymi przedsiębiorstwami, ponieważ rząd USA będzie wymagać od rodzimych firm uzyskania licencji na eksport niektórych chipów wykorzystywanych w sztucznej inteligencji i superkomputerach, a także sprzętu mającego zastosowanie w zaawansowanej produkcji półprzewodników.

Decyzja amerykańskiego rządu o nałożeniu embarga to cios dla chińskiej armii, ponieważ ma na celu utrudnić rozwój zaawansowanych technologii wojskowych, w tym broni masowego rażenia, a także spowolnienie szybkości i dokładności podejmowania decyzji wojskowych, logistyki i autonomicznych systemów wojskowych. Ponadto amerykańskie sankcje utrudnią również funkcjonowanie i dalszy rozwój systemu masowej inwigilacji na mieszkańcach Chińskiej Republiki Ludowej.

Amerykańskie embargo na półprzewodniki niewątpliwie utrudniło rozwój chińskiej technologii, ale Pekin nie pozostaje bierny i zamierza zainwestować ogromne środki w rozwój własnych możliwości w tym zakresie. Chiny desperacko dążą do zbudowania samowystarczalności w kluczowych technologiach, takich jak półprzewodniki, ponieważ stoją w obliczu rosnącej presji ze strony Stanów Zjednoczonych, które powołując się na bezpieczeństwo narodowe, ograniczają dostęp chińskiego przemysłu do zaawansowanych mikroczipów. Doprowadziło to do tego, że urzędnicy w Pekinie wezwali do przyspieszenia badań i rozwoju najnowocześniejszych technologii. W obliczu wojny technologicznej z USA Państwo Środka dąży do samowystarczalności w branży układów scalonych.

Władze prowincji Guangdong (południowo-wschodnie Chiny) zapowiadają inwestycje warte 74 mld dolarów w sektor produkcji czipów – podał 19 kwietnia dziennik „South China Morning Post”. Wicegubernator Guangdongu Wang Xi powiedział na konferencji dotyczącej przemysłu, że w prowincji realizowanych lub planowanych jest obecnie około 40 dużych projektów związanych z półprzewodnikami. – Branża układów scalonych zapewnia niezbędne wsparcie dla elektroniki nowej generacji, inteligentnych urządzeń domowych, samochodów i innych sektorów przemysłowych o wartości bilionów juanów, które razem tworzą kręgosłup sektora produkcyjnego Guangdong – powiedział Wang.

Wysiłki władz lokalnych w zakresie półprzewodników są zgodne z wezwaniem chińskiego prezydenta Xi Jinpinga do samowystarczalności w sferze produkcji w podstawowych technologi, co powtórzył podczas swojej podróży do prowincji w zeszłym tygodniu. Kanton, będący stolicą prowincji utworzył specjalny fundusz w wysokości 200 miliardów juanów, aby pomóc pobudzić działalność w dziedzinie półprzewodników, energii odnawialnej i innych dziedzin zaawansowanych technologii.

Ponadto tradycyjne centrum elektroniki i oprogramowania w pobliskim mieście Shenzhen stara się wzmocnić swoją rolę w łańcuchu wartości chipów za pomocą zachęt, w tym oferując 10 milionów juanów rocznie w postaci dotacji dla lokalnych firm projektujących chipy. Należy zaznaczyć, że prowincja Guangdong jest krajowym centrum produkcji elektroniki. Miejscowe zakłady w 2022 roku zaimportowały układy scalone o wartości 415,6 mld dolarów, wynika z oficjalnych chińskich danych celnych.

Europa też chce być samowystarczalna, ale nie może

Jeśli mowa o dużych projektach, nie sposób nie wspomnieć o European Chips Act, czyli rozwiązaniu serwowanym w ostatnich miesiącach przez władze Unii Europejskiej. Wspólnota chce zapewnić sobie dostęp do półprzewodników, być samowystarczalna i konkurować z USA oraz Azją w zakresie technologii. Ten zapał jest efektem globalnych niedoborów części, z którymi producenci samochodów i elektroniki na całym świecie mierzą się od 2020 roku i pandemii koronawirusa.

European Chips Act to pakiet inwestycji publicznych i prywatnych o wartości 43 miliardów euro. 6,2 miliarda euro ma zostać przeznaczone na promocję innowacji w przemyśle półprzewodników i budowę odpowiednich kompetencji wśród przyszłych pracowników sektora. Wsparcie finansowe w postaci dotacji ma zachęcać do tworzenia zakładów produkcyjnych i otwartych odlewni w Unii Europejskiej. Według najnowszych ustaleń, państwa członkowskie będą monitorować podaż i tworzyć prognozy niedoborów, aby „łatać je” w przyszłości. Co ciekawe, nie minął rok od ogłoszenia powyższej strategii, a urzędnicy z Brukseli informują o dużym zainteresowaniu ze strony przedstawicieli firm prywatnych i sektora publicznego.

Europa chce więc kontrolować większą część łańcucha dostaw układów scalonych i tym samym zmniejszyć zależność od firm zagranicznych, głównie z Chin i Tajwanu, które przodowały w produkcji chipów. 18 kwietnia 2023 roku Parlament Europejski i 27 państw członkowskich osiągnęły porozumienie, w ramach którego będą dążyć do podwojenia udziału Unii Europejskiej w światowym rynku półprzewodników, z 10 do 20 procent. Ma to się stać do 2030 roku.

Wiele wskazuje jednak na to, że Wspólnota nie poradzi sobie bez pomocy z zewnątrz, ponieważ nie ma na jej terytorium firm, które produkowałyby najnowocześniejsze układy scalone. Rozwiązaniem ma być zachęcanie zagranicznych podmiotów do inwestowania w budowę fabryk w Niemczech, we Francji i innych państwach unijnych. Najbardziej skorzy do pomocy wydają się być Amerykanie i ich Intel, który już w połowie 2024 roku miał produkować najbardziej zaawansowane chipy w niemieckim Magdeburgu. Już wiemy, że tak się nie stanie, ponieważ budowa jest opóźniona i nie wiadomo, kiedy nastąpi rozruch. Intel oczekuje od władz niemieckich wsparcia rzędu 10 mld euro i gwarancji niskich cen energii. Nie zgadza się na to rząd federalny.

Unii nie pomoże również Wielka Brytania. Władze brytyjskie mierzą się bowiem z groźbą ze strony rodzimych producentów, którzy domagają się podobnego wsparcia, jak to proponowane przez Wspólnotę. Podkreślają, że w przeciwnym razie opuszczą Wyspy. Jest jeszcze ASML w Holandii, ale ten kolos nie wytwarza własnych chipów, a maszyny potrzebne do produkcji.

Włodarze unijni mają więc o czym myśleć. Zaawansowane chipy są w coraz większym stopniu filarem władzy geopolitycznej, stanowiąc podstawę systemów wojskowych i możliwości przetwarzania danych, które napędzają nowoczesną gospodarkę. Powstaje zatem pytanie o to, kogo napędzą najmocniej i za jaką cenę.

Służby sprawdzą czy Chińczycy szpiegowali unijny bąbel w Brukseli z użyciem swych firm