KOMENTARZ
Julia Michalak
Polski Instytut Spraw Międzynarodowych
Bezpośrednim skutkiem zapowiedzianego przez polski rząd złożenia do Trybunału Sprawiedliwości UE skargi na decyzję w sprawie ustanowienia na unijnym rynku handlu emisjami mechanizmu tzw. rezerwy stabilizacyjnej, ma być doprowadzenie do opóźnienia momentu, w którym mechanizm rozpocznie funkcjonowanie, lub całkowite zaniechanie jego wykorzystania. Najprawdopodobniej jednak zasadniczym celem wniesienia skargi jest zakwestionowanie możliwości podejmowania w UE ważnych decyzji politycznych dotyczących funkcjonowania rynku CO2 w drodze głosowania większością kwalifikowaną. Pomimo tego, że na postawie Traktatu o Funkcjonowaniu Unii Europejskiej tworzenie unijnego prawa środowiskowego odbywa się w zwykłej procedurze ustawodawczej, polski rząd wolałby, aby na forum Rady decyzje dotyczące polityki klimatycznej były podejmowane jednogłośnie.
Skarga na ustanowienie mechanizmu rezerwy stabilizacyjnej może jednak przynieść różne rozstrzygnięcia, w tym także niekorzystne z punktu widzenia strony skarżącej. W ostatnich latach Polska wniosła do unijnego sądu dwie skargi na decyzje dotyczące architektury polityki klimatycznej. Pierwsza, z 2007 roku, dotyczyła zakwestionowania przez Komisję Europejską przygotowanego przez nasz kraj tzw. pierwszego planu rozdziału uprawnień do emisji na lata 2008-2012. I choć w tej sprawie unijny sąd pierwszej instancji przyznał Polsce rację, było to raczej pyrrusowe zwycięstwo ponieważ jednocześnie wyrok nakazał, aby nowy projekt przydziału limitów CO2 został przygotowany w oparciu o zaktualizowane prognozy ekonomiczne: w efekcie końcowy plan zakładał rozdział takiej liczby uprawnień, jakiej domagała się od Polski Komisja. Druga skarga, złożona w 2011 roku i dotycząca metodologii wykorzystywanej do obliczania limitów bezpłatnych uprawnień do emisji dla energochłonnych sektorów przemysłu, została przez Trybunał odrzucona w całości. W orzeczeniu sądu znalazło się zastrzeżenie, że rozwiązanie postulowane przez Polskę nie zachęcałoby do redukcji emisji gazów cieplarnianych, a wręcz niosłoby za sobą ryzyko wzrostu emisji. Ponadto zaledwie kilka miesięcy temu, w odpowiedzi na skargę złożoną przez grupę firm z sektora chemicznego i rafineryjnego, rzecznik generalny Trybunału Sprawiedliwości UE wydał opinię, że przydział bezpłatnych uprawnień dla energochłonnych przemysłów jest zbyt hojny i powinien zostać zredukowany – podczas gdy będące stroną postępowania firmy zaskarżyły przydział jako zbyt niski. I choć w tej sprawie ostateczna decyzja spodziewana jest w najbliższych miesiącach, to wyroki Trybunału najczęściej są zbieżne z opiniami rzeczników.
Stąd skarga do Trybunału to broń obosieczna. W przypadku wygranej Polski pod znakiem zapytania stanąłby nie tylko sam mechanizm rezerwy, ale i mandat Komisji Europejskiej do proponowania klimatycznych regulacji w zwykłej procedurze ustawodawczej. Z kolei przegrana Polski oznaczałaby silniejsze umocowanie w politycznej praktyce podejmowania klimatycznych decyzji metody głosowania większością kwalifikowaną. Takie rozstrzygnięcie wzmocniłoby rolę Komisji i stanowiska krajów, które opowiadają się za ambitną polityką ochrony klimatu.
Nie znając polskiego wniosku do Trybunału – który nie jest jeszcze publicznie dostępny – trudno prognozować jaka może być w tym wypadku decyzja sądu.