Wraz z zapowiedzią kontroli, którą na rynku hurtowym energii elektrycznej przeprowadzą wspólnie URE, KNF i UOKiK, zaczęło się polowanie na czarownice. Kto jest winny skoków cen energii w hurcie: uczestnicy obrotu i ich traderzy? TGE? Pozostaje mieć nadzieję, że niezależnie od wyników kontroli rozpocznie się dyskusja nad kształtem rynku energii, bo to on wymaga przebudowy – pisze Justyna Piszczatowska, ekspert portalu WysokieNapiecie.pl
W ostatnim czasie kwartalnych kontraktów na energię elektryczną wzrosły o prawie 100%. Po tym, jak prezes URE zapowiedział wszczęcie kontroli, ceny spadły.
Już to samo w sobie pokazuje, że wzrosty w ostatnich tygodniach nie były uzależnione wyłącznie od sytuacji fundamentalnej, czyli od np. wzrostu cen uprawnień CO2 i węgla. Faktem jest, że ze względu na pogłębiającą się suszę rynek oczekuje kłopotów z zaopatrzeniem w prąd w lecie, co wzmacnia oczekiwania wzrostu cen prądu i tzw. grę na wzrosty. Jednak spekulacja sama w sobie nie jest czymś złym – to zwykła strategia handlowa, normalna na przykład na rynku akcji na GPW. Przy odpowiedniej płynności, zachowania pojedynczych uczestników obrotu nie powinny wpływać na wysokość indeksów rynkowych.
Handel giełdowy jako obowiązek
W Polsce na rynku energii elektrycznej jest inaczej. Do 2016 r. obowiązywało obligo giełdowe, które nakładało obowiązek obrotu energią na giełdzie na grupy energetyczne, które otrzymywały rekompensaty z tytułu rozwiązania kontraktów terminowych, tzw. KDT-ów. Jednak wraz z wygasaniem rekompensat spółki zaczęły ograniczać aktywność na TGE. Trudno się temu dziwić – skoro poza giełdą mogą obracać energią bez niemal żadnych kosztów, ponosząc jednak zwiększone ryzyko kontrpartnera. Pojawia się zatem pytanie jaki inny motyw, oprócz administracyjnego obowiązku, miałby zachęcać je do innego działania? Cierpi na tym jednak przejrzystość rynku. Indeksy TGE są benchmarkami. Jeśli są wyliczane na podstawie niewielkich tylko wolumenów, nie będą odzwierciedlać realnej sytuacji na rynku.
Rok 2017 był czasem, kiedy widzieliśmy, jak wygląda to w praktyce. Pospadały obroty na wszystkich rynkach energii elektrycznej prowadzonych przez TGE.
Wydawałoby się, że zwiększone od stycznia 2018 r. 30-procentowe obligo powinno uleczyć sytuację. Jak jednak pokazały ostatnie miesiące i zapowiedziana kontrola rynku hurtowego – samo obligo nie wystarczy. Wśród ekspertów można usłyszeć, że wciąż nie ma na polskim rynku wystarczającej „kultury obrotu”, a poprzednie lata nie zostały wykorzystane, by promować zaufanie do rynku giełdowego, tak by mógł funkcjonować bez ustawowego obowiązku.
Czy jest jakieś rozwiązanie które może uzdrowić rynek energii w Polsce? O tym w dalszej części artykułu na portalu wysokieNapiecie.pl