Cabak: Liczy się strategia, nie tylko fundusze na neutralność klimatyczną

16 stycznia 2020, 11:00 Energetyka

Wszystkich problemów branży energetycznej nie można zrzucić na karby złej kondycji spółek węglowych czy ubiegłorocznego zamrożenia cen energii – pisze Mateusz Cabak, współpracownik BiznesAlert.pl.

Morskie Farmy Wiatrowe. Fot.: WindEurope
Morskie Farmy Wiatrowe. Fot.: WindEurope

We wtorek, 14 stycznia Komisja Europejska przedstawiła budżet Funduszu Sprawiedliwej Transformacji, wyższy o 7,5 mld EUR. Środki te będą przeznaczone przede wszystkim na rozwój inwestycji niskoemisyjnych. Okazuje się że sam FST, który w połączeniu z innymi funduszami UE zagwarantuje środki na poziomie 30-50 mld EUR, nie będzie jedynym źródłem finansowania polityki Europejskiego Zielonego Ładu. Dodatkowe elementy tej układanki to: specjalny system sprawiedliwej transformacji w ramach programu Invest EU (do 45 mld EUR) oraz pożyczki Europejskiego Banku Inwestycyjnego dla sektora publicznego (25–30 mld EUR). Jednak by je efektywnie spożytkować trzeba przemyślanej, jasno sprecyzowanej strategii oraz konsekwencji
w jej realizacji. Jak na tym tle wypadają polskie firmy z sektora energii, które mogą wkrótce stać się beneficjentami funduszy?

Statoil made in Poland

Co prawda ten zdążył zmienić nazwę na Equinor, by nie być kojarzonym jedynie z działalnością swojego poprzednika, to można powoli wysnuć tezę, że Polska po 30 latach od wprowadzenia gospodarki wolnorynkowej dorabia się wreszcie koncernu z prawdziwego zdarzenia, który w dodatku jest kontrolowany przez państwo. Nie umilkły echa zamrożenia przez KE fuzji Orlenu (bo o nim mowa) i Lotosu (za sprawą uruchomienia procedury stop the clock), gdy płocki koncern ogłosił wezwanie na 100 proc. akcji spółki Energa. To istotny ruch z kilku powodów. Przede wszystkim wchłonięcie Energi jest okazją inwestycyjną.

Jej kapitalizacja na tzw. górce w 2015 roku wynosiła 10,1 mld zł. Natomiast cena w wezwaniu Orlenu (ustalona na 7 zł za akcję) oznacza zakup za zaledwie ok. 2,9 mld zł. Dzięki akwizycji koncern z Płocka z jednej strony stanie się bardziej multi-utility (w 2018 moc elektryczna aktywów wytwórczych Orlenu wyniosła blisko 2GWe, co plasuje spółkę na 4. miejscu
w Polsce). Energa dokłada kolejne 1,3 GWe, co skraca dystans do trzeciego w klasyfikacji Tauronu (5 GWe na koniec 2018). Z drugiej zwiększy swoją ekspozycję na OZE, którego udział w Enerdze wynosi aż 30 procent i jest największy spośród wszystkich spółek energetycznych. Widać że Orlen odrobił lekcję sprzed 15 lat. Wielu analityków zarzucało mu wówczas rażący brak inwestycji w segmencie upstream – w przeciwieństwie do jego regionalnych konkurentów OMV czy MOL-a ­­­- co rzutowało na niższą wycenę spółki. Dziś Orlen idzie w sukurs z najnowszymi światowymi trendami, budując portfel aktywów niekonwencjonalnych.

Jednym z jego filarów może być Energa i transpozycja jej kompetencji w realizacji lądowych farm wiatrowych (210 MWe zainstalowanych mocy) na projekty morskie (Orlen posiada koncesję na budowę farm wiatrowych na Bałtyku o maksymalnej mocy do 1,2 GWe). Drugim – Lotos przymierzający się do wykorzystania technologii wodorowych i rozbudowujący sieć punktów ładowania samochodów elektrycznych (nomen omen m.in. właśnie z Energą). Jednak prawdziwą wisienką na torcie jest segment dystrybucji należący do Energii. Długość jej sieć wynosi blisko 190 tys. km i pokrywa swoim obszarem ok. 25 procent powierzchni Polski. Sieć Energi zlokalizowana jest w północno-wschodnich województwach, a więc tam gdzie widmo niedoborów dostaw energii jest największe. To istotny impuls do ostatecznego zamknięcia finansowania budowy Ostrołęki C (mimo wycofania się PGE z umowy), która znacznie zwiększy potencjał mocy wytwórczych zarządzanych przez Energę, co z kolei przełoży się na zagospodarowanie rynku mocy w północno-wschodniej Polsce krajową, nie importowaną energią.

Natomiast w przyszłości ta energia może trafić na Litwę, za sprawą rozbudowy przepustowości LitPol Linku z obecnych 500MWe do 1GWe.

Czarne chmury nad energetyką

Niestety tego samego co o reprezentantach branży naftowo-gazowej (vide Orlen czy PGNiG) nie da się powiedzieć o przedstawicielach segmentu elektroenergetycznego (PGE, Tauron). Znamienne jest to, że w kwestiach rozwoju energetycznego Polski ostatnimi czasy bryluje ta pierwsza grupa (budowa bloków CCGT w Płocku i we Włocławku przez Orlen, wspomniana koncesja na budowę farm wiatrowych na Bałtyku czy przejęcie polskich aktywów Vattenfala przez PGNiG oraz wsparcie przez tą spółkę Tauronu przy budowie CCGT w Stalowej Woli), dla której energetyka nie jest i nie była core-businessem. Nie wspominając o mapie stacji ładowania pojazdów elektrycznych, na której połączone siły Orlenu, Lotosu
i Energi mają łącznie 133 punktów, a PGE i Tauron zaledwie 23 i 20. Wszystkich problemów branży energetycznej nie można zrzucić na karby złej kondycji spółek węglowych (vide Tauron) czy ubiegłorocznego zamrożenia cen energii. A przed Polską cały czas stoi największe wyzwanie, czyli organizacja budowy elektrowni atomowej, wycenianej na bagatela 40-70 mld zł (w zależności od wielkości zainstalowanych mocy). Wszystkie znaki na niebie i ziemi (zwłaszcza wyżej opisanych działaniach Orlenu) wskazują że spółką wiodącą w tym procesie będzie właśnie PGE.