Polska jest nadal beneficjentem członkostwa w Unii Europejskiej i pomimo nadużyć najsilniejszych państw w ramach wspólnej polityki energetyczno-klimatycznej powinna wykluczać możliwość tzw. polexitu. Jednak instytucje unijne muszą lepiej słuchać słabszych i nie pozwalać na dyktat silniejszych państw członkowskich – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.
Argumenty za Unią Europejską są niezmienne
Gdyby nie spór o praworządność w Polsce, nie byłoby sporu o budżet unijny. Skoro jednak Polacy bronią przepisów kwestionowanych przez Komisję Europejską, to trwa dyskusja o pomyśle powiązania środków budżetowych w 2021 roku z przestrzeganiem zasady praworządności. Jest to okazja do lansowania tezy o tym, że Polska powinna opuścić Unię Europejską (wykonać tzw. polexit), bo ta nie daje jej już korzyści. Jest ona błędna, na przykład w odniesieniu do polityki energetyczno-klimatycznej.
Można ograniczyć bilans korzyści i strat z obecności w Unii Europejskiej do argumentów ekonomicznych, ale jest to z gruntu nieuzasadnione ze względu na wielość racji polityki zagranicznej i bezpieczeństwa przemawiających za obecnością Polski we Wspólnocie. Jeżeli jednak mielibyśmy ocenić obecność w Unii tylko z punktu widzenia ekonomicznego, warto spojrzeć chociażby na skalę wsparcia finansowego walki z pandemia koronawirusa. Unia Europejska przeznaczyła na ten cel 37 mld euro, z czego Polska otrzymała lub otrzyma 7,5 mld euro. To ponad 30 mld złotych. To najwięcej w całej Wspólnocie. Drugie na liście są Węgry z wsparciem 5,6 mld euro. Co ciekawe, są to kraje broniące regulacji kwestionowanych na poziomie europejskim ze względu na rzeczoną niezgodność z zasadami praworządności.
To nie miejsce i czas na poszerzoną analizę korzyści i strat udziału Polski we wspólnej polityce energetyczno-klimatycznej Unii Europejskiej. Można jednak wskazać kilka argumentów za dalszym uczestnictwie w tym przedsięwzięciu, które moim zdaniem przemawiają przeciwko opuszczeniu Unii w celu rezygnacji z polityki klimatycznej przy zastrzeżeniu, że nie została jeszcze przedstawiona rzetelna analiza prawna, czy Polska mogłaby się „wypisać” z tej polityki nie opuszczając tej Wspólnoty.
Po pierwsze, porozumienie klimatyczne z Paryża warunkuje globalną walkę ze zmianami klimatu. Oznacza to, że kraje niebędące w Unii Europejskiej także realizują politykę klimatyczną, która na kontynencie europejskim przybiera zaawansowany kształt, jak w Szwajcarii, która ma cel redukcji emisji CO2 o 20 procent do 2020 oraz neutralności klimatycznej do 2050 analogicznie do Unii, czy Norwegii, która chce zredukować emisję CO2 o 50-55 procent do 2030 roku zgodnie z obecną propozycją Komisji Europejskiej dla Wspólnoty oraz zredukować emisje gazów cieplarnianych o 80-95 procent do 2050 roku. Norwedzy nie ogłosili celu neutralności klimatycznej, ponieważ planują pozostać eksporterem węglowodorów, których eksploatacji towarzyszą emisje gazów cieplarnianych. To sytuacja wyjątkowa na kontynencie europejskim.
Po drugie, trendy technologiczne będą wspierać dekarbonizację gospodarki wraz z rozwojem czystych technologii węglowych, jądrowych, odnawialnych i wodorowych. To zjawisko jest tłumaczone przez naukowców tak zwaną krzywą S, która tłumaczy dlaczego technologie innowacyjne są drogie na początku i po przekroczeniu określonej masy krytycznej tanieją do stopnia gwarantującego ich upowszechnienie. Ten trend można przyspieszać przez odpowiednie wsparcie państwa. Polska doświadcza go na przykładzie fotowoltaiki, która została wsparta programem Mój Prąd mającym obniżyć koszty paneli fotowoltaicznych, a po roku jego obowiązywania trwają już dyskusje o tym, czy należy go utrzymywać, skoro panele ta potaniały. Ponadto, wszelkie projekty innowacyjne w energetyce oraz polityce klimatycznej uwzględniają oddziaływanie na środowisko oraz emisyjność ze względu na tak zwane zrównoważone finansowanie. Pozyskiwanie środków na ich realizację jest coraz częściej powiązane z pozytywnym oddziaływaniem na klimat, nie tylko w Unii Europejskiej tworzącej regulacje tego rodzaju w ramach tak zwanej taksonomii, bo to zjawisko coraz silniej obecne w sektorze finansowym na świecie. Oznacza to, że dekarbonizacja ma związek nie tylko z polityką klimatyczną podawaną w wątpliwość przez jej przeciwników, ale także z obiektywnymi trendami technologicznymi, które nie zniknęłyby wraz z opuszczeniem Unii przez Polskę.
Po trzecie, Polska potrzebuje środków na transformację energetyczną, które będzie trudno pozyskać ze źródeł innych niż unijne. Wieloletnie ramy finansowe na lata 2021-2027 zakładają, że Fundusz Odbudowy mający wspierać odrodzenie gospodarcze po pandemii koronawirusa będzie wart 750 mld euro w dotacjach i pożyczkach. BiznesAlert.pl informował, że Polska otrzyma z tego tortu ponad 139 mld euro w dotacjach i pożyczki warte 173 mld euro. Sposób ich wydatkowania zostanie opisany w Krajowym Planie Odbudowy powstającym w ministerstwie finansów i polityki regionalnej. Resort przekazał nam, że ponad 200 z 1198 projektów z planu ma dotyczyć energetyki oraz środowiska pozwalających dekarbonizować gospodarkę z pomocą OZE, wodoru i elektromobilności. Do środków Funduszu Odbudowy należy dodać około 3,5 mld euro, które mają trafić do Polski w ramach Funduszu Sprawiedliwej Transformacji służącego łagodzeniu skutków dekarbonizacji w regionach powęglowych. Skala finansowania unijnego polskiej polityki energetyczno-klimatycznej jest nieporównywalnie wielka w zestawieniu z alternatywami sugerowanymi w debacie publicznej, jak Fundusz Trójmorza potrzebujący według szacunków Banku Gospodarstwa Krajowego nawet 600 mld zł, ale wart obecnie 800 mln euro, z czego zaangażowanie Polaków można szacować na około 500 mln euro. Oznacza to, że środki Funduszu Trójmorza niezapewnione przez stronę polską można szacować na 300 mln euro. Dla porównania Komisja Europejska chce wydac tyle na Globalny Sojusz na rzecz Szczepionek i Szczepień GAVI mający umożliwić w 2021-25 roku zaszczepienie 300 mln dzieci i sfinansowanie zapasów szczepionek poza Unią. Można zatem stwierdzić, że Polacy będą mieli póki co do dyspozycji w Trójmorzu tyle środków, ile Europa przekazuje krajom poza nią w ramach pomocy humanitarnej. Warto wspomnieć, że USA mogą dofinansować Trójmorze, ale skala ich zaangażowania deklarowana na miliard euro nadal nie robi wrażenia w porównaniu ze środkami unijnymi na odbudowę. Skala wsparcia finansowego transformacji energetycznej ze środków unijnych w Polsce jest bezprecedensowa i nie do zastąpienia z innych źródeł. Rezygnacja z tych środków w ramach ewentualnego polexitu byłaby błędem.
Czas na refleksję
Nie oznacza to, że nie należy rozmawiać o poprawie stosunków wewnątrz Unii Europejskiej. Można zdiagnozować szereg nadużyć w Komisji Europejskiej przez kraje o silniejszym głosie wewnątrz Wspólnoty. Opisywałem wielokrotnie nadużycia Niemiec w obronie spornego projektu Nord Stream 2, które prowadziły do paraliżu Komisji w tej sprawie. Cel redukcji emisji CO2 w Unii Europejskiej proponowany przez Komisję na poziomie 50-55 procent do 2030 roku wskutek zabiegów prezydencji niemieckiej z drugiej połowy 2020 roku może być nie do zaakceptowania przez kraje unijne na wcześniejszym etapie transformacji energetycznej jak Polska i jest forsowany pomimo braku odpowiedniej oceny skutków takiej regulacji. Dokumenty z posiedzenia Komitetu Stałych Przedstawicieli poświęconego przygotowaniom do Rady Europejskiej w grudniu 2020 roku potwierdzają, że Polacy przypominali, iż konkluzje Rady powinny uwzględniać ocenę skutków regulacji, zasadę neutralności technologicznej, a także wyjaśnienie w jaki sposób zostaną pokryte kosztu realizacji podwyższonego celu redukcji emisji CO2. Konkluzje zawierające takie elementy zostały przygotowane w 2014 roku przy okazji ostatniego podniesienia celu redukcyjnego. Ich stanowisko zostało poparte przez Rumunię, Bułgarię, Słowację, Czechy, Węgry, Cypr, Malte, Litwę i Estonię. W odpowiedzi prezydencja niemiecka wsparta przez Finlandię, Szwecję, Austrię, Luksemburg, Holandię, Danię, Portugalię, Francję i Belgię przekonywała, że sytuacja jest inna niż w 2014 roku, a konkluzje powinny być zwięzłe. Z kolei Rada nie powinna przesądzać o legislacji sektorowej, a jedynie poprzeć cel ze względu na porozumienie paryskie i cel neutralności klimatycznej do 2050 roku. Komisja zgodziła się, że należy opracować szczegółowe wytyczne, a prezydencja niemiecka obiecała dać gwarancje krajom zgłaszającym obiekcje. Późniejsze spotkanie Komisji Europejskiej z przedstawicielami Grupy Wyszehradzkiej (Czechy, Polska, Słowacja, Węgry) posłużyło Brukseli do promocji wyższego celu redukcyjnego znów bez przedstawienia określonych wyliczeń na temat konsekwencji jego realizacji oraz gwarancji wspominanych wcześniej na COREPER przez prezydencję niemiecką. Była to także okazja do krytyki energetyki jądrowej, która na przykład w Polsce ma być fundamentem transformacji energetycznej. Tymczasem pojawiają się spekulacje, że Komisja Europejska może uznać atom za źródło niskoemisyjne, nie zeroemisyjne, utrudniając jego finansowanie w taksonomii, pomimo wiedzy naukowej pozwalającej stwierdzać, że energetyka jądrowa nie prowadzi do emisji CO2.
Konsensus europejski jest nadal możliwy
Oznacza to, że instytucje unijne pod dyktando silniejszych krajów na czele z Niemcami chcą nierzadko od krajów słabszych, jak Polska, podpisywania się pod najbardziej ambitnymi planami czekiem in blanco i wbrew ich potrzebom. To działanie patologicznie uderzające w jedność Wspólnoty oraz wiarygodność wspólnej polityki energetyczno-klimatycznej, która może posłużyć silnym do wymuszania realizacji celów zgodnych z ich potrzebami kosztem słabszych. Zrozumiała frustracja państw członkowskich, które nie chcą godzić się na taki dyktat napędza siły antyeuropejskie na ich scenach politycznych i promuje postulat jak polexit, chociaż nadal argumenty za pozostaniem w Unii Europejskiej przeważają nad kontrargumentami. Z tego względu Polska, Niemcy i Komisja Europejska powinny dojść do kompromisu w sprawie praworządności oraz budżetu, a Rada Europejska przyjąć niedyskryminacyjne konkluzje na szczycie w grudniu po to, aby wesprzeć wspólną politykę energetyczno-klimatyczna odpowiednimi środkami budżetowymi pozwalającymi realizować dekarbonizacje w zgodzie z konsensusem unijnym, a nie dyktatem obecnej prezydencji lub jej najsilniejszych państw członkowskich.
Jakóbik: Neutralność klimatyczna dzieli Europę. Wasze ambicje, nasze ulice