Na Bałtyku wyznaczono nowy obszar pod rozwój farm wiatrowych. To powinno ucieszyć inwestorów, bo chętnych do inwestowania w polski offshore nie brakuje. Teren jest jednak dość głęboki – pisze Magdalena Skłodowska z portalu WysokieNapiecie.pl.
Morskie farmy wiatrowe znalazły się w strategicznych planach rządu. Według Krajowego Planu na Rzecz Energii i Klimatu, pierwsze farmy w polskiej strefie Morza Bałtyckiego zaczną działać w połowie przyszłej dekady. Docelowo w 2040 roku polski offshore będzie miał już 10 GW. Aby do tego doszło potrzebny jest wpierw Plan Zagospodarowania Przestrzennego Polskich Obszarów Morskich. Projekt planu przeszedł już konsultacje i choć energetyka odnawialna dostała trochę lepsze warunki, to do pełnego zadowolenia jest daleko.
Farmy wiatrowe na głębokiej wodzie
Elektrownie wiatrowe na Bałtyku przewidziano w obszarach z funkcją podstawową E – pozyskiwanie energii odnawialnej. Jak zaznaczono, w praktyce chodzi o farmy wiatrowe, gdyż „inne formy pozyskiwania energii odnawialnej w polskich obszarach morskich w najbliższym czasie nie osiągną oraz przy granicy z wodami szwedzkimi. W sumie 2 340 km2 kw. W porównaniu do czerwcowej wersji planu jest to o ok. 300 km2 więcej, głównie ze względu na ustanowienie nowego obszaru POM.53.E przy granicy z wodami szwedzkimi.
Czy branża, która wnioskowała o zwiększenie możliwości budowy farm wiatrowych na morzu się cieszy? Nie do końca. Jak się okazuje, nowy teren może się nadawać raczej pod …. pływające farmy.
„Obszar ten ze względu na wykazane w badaniach uwarunkowania geofizyczne (głębokość przekraczająca 50 m) będzie możliwy do wykorzystania z ekonomicznego i technicznego punktu widzenia dopiero w przyszłości” – stwierdza Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej. Co więcej, pozostałe obszary z funkcją E nie zostały dokładnie zbadane, a najbardziej uzasadnione ekonomicznie są projekty na wodach o głębokości 20 – 50 m. Dlatego PSEW nie składa broni i w kolejnym stanowisku prosi o dodatkowe obszary dla farm wiatrowych.
Czego nie widać?
Według stowarzyszenia pod rozwój energetyki odnawialnej można przeznaczyć tereny, na których w przeszłości pozwolono wznoszenie sztucznych wysp oraz obszary, gdzie dopuszczono działalność wydobywczą. Jak argumentuje PSEW, morska energetyka wiatrowa może być wykorzystywana do zasilania morskiego górnictwa nafty i gazu, więc powiązanie obu tych funkcji wydaje się być logicznym połączeniem.
Na pierwszy rzut oka wydawać się może, że miejsca na Bałtyku jest sporo i dla każdego wystarczy. Ale inwestorzy nie wiedzą wszystkiego, na przykład gdzie umiejscowione są wojskowe poligony. To stanowi duże ograniczenie.
Z powodu konfliktu z „innymi użytkownikami” odrzucono na przykład wniosek koncernu EDP Renewables, który chciał uwzględnienia w planie Morskiej Farmy Wiatrowej „Neptun”.
Jakie są plusy, a jakie minusy offshoru? Kiedy zobaczymy polski offshore? O tym w dalszej części artykułu na portalu WysokieNapiecie.pl