Kowal: Sankcje wobec Białorusi pojawią się tylko, jeżeli Łukaszenka utrzyma władzę (ROZMOWA)

18 sierpnia 2020, 07:30 Alert

Sankcje gospodarcze wobec Białorusi, w tym te na dostawy surowców energetycznych, zostaną wprowadzone tylko w przypadku, gdy ekipa Łukaszenki brutalnie zdławi protesty i utrzyma władzę. Na chwilę obecną jednak wszystko wskazuje na to, że dojdzie do okrągłego stołu mocarstw i pokojowego przekazania władzy – mówi profesor Polskiej Akademii Nauk, poseł na sejm RP, były wiceminister spraw zagranicznych Paweł Kowal w rozmowie z BiznesAlert.pl.

Paweł Kowal. Grafika: BiznesAlert.pl
Paweł Kowal. Grafika: BiznesAlert.pl

BiznesAlert.pl Panie profesorze, w życiu zawodowym widział Pan już wiele transformacji politycznych zachodzących w naszej części Europy. Czy wydarzenia na Białorusi mają już charakter rewolucji?

Paweł Kowal: To, co się dzieje na Białorusi ma znamiona rewolucyjne. Przede wszystkim zaistniał jeden z elementarnych czynników kształtowania się rewolucji w naszej części Europy, a więc umowne połączenie sił wielu grup społecznych od inteligencji, przez aktywistów, aż do robotników. Tego w poprzednich latach, kiedy białoruska opozycja wychodziła na ulicę, brakowało i to w głównej mierze determinowało porażki tych zrywów antyrządowych już na samym początku. Jest też główny postulat, który łączy te wszystkie grupy, a więc zmiana władcy. To i wiele pomniejszych czynników pokazuje, że faktycznie można wydarzenia na Białorusi nazwać rewolucją. Charakterystyczne dla tej białoruskiej rewolucji jest to, że silnej pozycji nie mają główni liderzy. Chociaż władza zmusiła do emigracji Swietłanę Ciechanuoską, to protesty, wiece i inne zorganizowane akcje toczą się nadal. Drugim charakterystycznym elementem jest praktycznie całkowite rozproszenie tych protestów. Zdarzają się duże demonstracje, jak w Mińsku, ale generalnie dominuje rozproszenie sił opozycyjnych po całym kraju. Nawet w miejscach, w których wydawałoby się postulaty opozycji w ogóle nie powinny dotrzeć, czyli do małych miasteczek czy miast przemysłowych. Na pierwszy rzut oka takie rozproszenie, zwłaszcza przy braku oczywistego lidera i koordynatora, powinno być oznaką słabości i znacznie ułatwiać pacyfikację, ale okazuje się ich niezwykła siłą. Siła ta wynika z faktu, że siłom porządkowym znacznie trudniej zgasić te zarzewia protestów pojawiających się w tylu miejscach jednocześnie.

Jak w związku z tym powinna reagować Polska? Mamy doświadczenia wsparcia przemian politycznych u naszych sąsiadów. Białoruś jest jednym z kluczowych z nich z racji położenia geograficznego. 

Polska przede wszystkim powinna właściwie odczytać kontekst międzynarodowy. Jeżeli dojdzie do zmiany władzy na Białorusi, to dojdzie do niej w oparciu o jakieś ciche porozumienie Stanów Zjednoczonych, Unii Europejskiej i Rosji. To jest oczywiste. Polska jako sąsiad Białorusi ma duże pole do działania i to jest nasza siła mimo tego, iż nie jesteśmy najsilniejszym graczem wśród tych, którzy będą siedzieć przy tym stole. Polska powinna mieć wpływ na warunki tej transformacji politycznej oraz na to, jakie będzie wsparcie zewnętrzne dla tych przemian pochodzące z zewnątrz. Myślę, że pierwszy etap tej rewolucji wkrótce się zakończy. Wszystko wskazuje na to, że jest do jego zakończenia coraz bliżej. Rezultatem będzie zwycięstwo sił opozycyjnych. W rzeczywistości to będzie dopiero początek początków tej transformacji politycznej. Kluczowe teraz będzie rozstrzygnięcie jak ma wyglądać dalsza droga tych przemian.

Czy myśli Pan, że może jeszcze nastąpić eskalacja napięcia? Czy Rosja może zdecydować się na interwencję zbrojną?

Myślę, że dalszy etap będzie już miał raczej charakter pokojowy. W najbardziej optymistycznym wariancie Łukaszenka ustąpi. Jego rezygnacja będzie jednak poprzedzona negocjacjami i działaniami zakulisowymi. Negocjowane będzie to, czy może już jest, na jakich warunkach odda władzę on i jego najbliższe otoczenie polityczne. Nie wiadomo jak będzie wyglądał tak zwany „dzień po”, czyli jakie będzie miejsce Białorusi w systemie bezpieczeństwa Europy. Należy patrzeć na to w ten sposób realnie, że pozostanie ona w orbicie Rosji. Dzisiaj nie ma żadnych szans na to, aby wyszła z organizacji rosyjskich i międzynarodowych projektów politycznych. Na tym oczywiście też zależy Rosji. Jeżeli  zagwarantuje ona sobie przy stole takie warunki, to nie będzie zależeć jej na ingerencji zbrojnej. Ta przecież kosztowałaby ją nie tylko zasoby finansowe, ale przede wszystkim reputację, którą już ma nadwyrężoną dotychczasowymi agresjami na Ukrainie czy w Gruzji.

Czy unijne sankcje gospodarcze i Zachodu wobec Białorusi są dobrym pomysłem? Wśród nich można wymienić na przykład ograniczenia dostaw surowców energetycznych.

Uważam, że temat sankcji, zwłaszcza gospodarczych, może już niebawem okazać się nieaktualny. Sankcje są prawdopodobne tylko, jeżeli Łukaszenka pozostanie przy władzy. Obserwując rozwój wypadków i intensywność protestów można zauważyć, że prawdopodobieństwo pozostania Łukaszenki i jego ekipy przy władzy jest coraz mniejsze. Jeżeli zmieni się władza, to nie będziemy dyskutować o sankcjach, ale o metodach wsparcia nowego rządu. Poza tym, punktem wyjściowym działań tego typu wobec jakiegoś państwa jest zawsze stosowanie sankcji personalnych, szczególnie wobec ludzi odpowiedzialnych za represje i oczywiste fałszowanie wyborów. Do tego rzeczywiście może dojść. Jednak sankcje gospodarcze to broń stosowana wyjątkowo ostrożnie i tylko w przypadku, gdy nie widać szans perswazji innymi metodami. Na chwilę obecną stosowane są groźby werbalne, uwzględniające między innymi temat dostaw ropy. To jest jednak wariant tylko na wypadek, gdyby eskalacja przemocy przez reżim gwałtownie wzrosła, a Łukaszenka ostatecznie utrzymał fotel prezydenta. Przesłanki jednak są zgoła odmienne i mniej pesymistyczne dla narodu białoruskiego, który masowo wypowiada posłuszeństwo obecnemu prezydentowi w różnych pokojowych formach.

Rozmawiał Mariusz Marszałkowski

Marszałkowski: Gorący sierpień na Białorusi. Czy nastąpi przesilenie?