Rząd podnosi limity mrożenia cen energii oraz obniża pułap cenowy. Robi coś przeciwnego od potrzeb wobec słabnącego oddziaływania kryzysu energetycznego, zagrażając dodatkowym uderzeniem w budżet w razie ponownego pogorszenia sytuacji. To może być kolejna ofiara złożona na ołtarzu wyborczym – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.
Jak mrozić, to z głową
Kiedy ceny energii w Polsce zostały zamrożone po raz pierwszy w 2018 roku, byłem przeciwko ze względu na fałszowanie sygnału rynkowego, który ma pobudzać do oszczędności. Politycy zdecydowali jednak inaczej, aby zmniejszyć oddziaływanie podwyżek na portfele Polaków. Ceny i tak wzrosły, oddziałując na gospodarkę pośrednio. Gdy rząd RP reagował na kryzys energetyczny podobnie jak reszta Europy, wprowadzając cenę maksymalną energii, uważałem, iż to dobre rozwiązanie ze względu na niezwykłą sytuację. Zastrzegałem, że powinno uwzględniać ograniczony zakres wsparcia oraz cenzus majątkowy, by wsparcie było wymierzone w najbardziej potrzebujących. Dlatego oceniłem dobrze plan wprowadzenia limitu wsparcia uzależnionego od zużycia energii, który wyniósł 2000 kilowatogodzin w przypadku gospodarstw domowych oraz 3000 w dużych rodzinach oraz gospodarstwach rolnych. Cenzus majątkowy nie został niestety wprowadzony.
Trzeszczy mrożenie energii, trzeszczy budżet
10 lipca rząd przyjął projekt nowelizacji progów wsparcia ceną maksymalną energii w postaci zwiększenia limitu zużycia dla gospodarstw domowych do 3000 kilowatogodzin oraz obniżenia ceny maksymalnej dla samorządów oraz małych i średnich przedsiębiorców z 785 do 693 złotych za 1000 kilowatogodzin, czyli do pułapu obowiązującego dotąd w przypadku gospodarstw domowych. Oznacza to zatem kolejne miliardy złotych do wydania w odniesieniu do ponad 100 mld wydanych szacunkowo w 2022 roku na wsparcie w sektorze energetycznym doby kryzysu. W momencie publikacji tego tekstu nie została jeszcze opublikowana ocena skutków regulacji pozwalająca przedstawić konkretne koszty i BiznesAlert.pl czeka na odpowiedzi resortu klimatu w tej sprawie. Wiadomo jednak, że będzie trzeba wydać więcej pieniędzy z budżetu. Ten jest już naprężony, a należy przypomnieć, że nie wszystkie wydatki są w nim widoczne za sprawą przenoszenia ich do budżetu Banku Gospodarstwa Krajowego oraz innych agend. Warto dodać, że obciążenia budżetowe będą rosły nadal przez słuszne wydatki zbrojeniowe Polski liczone w sektach miliardów złotych oraz wskutek zamiany wsparcia rodzin z dziećmi z 500 na 800 złotych na dziecko w programie 800+ z kosztem szacowanym na 25 mld zł.
Energetyka znów na wyborach
Kryzys musi nieuchronnie być okresem zaciskania pasa. Poszerzone i pogłębione mrożenie cen energii nieograniczone do najbardziej potrzebujących może działać demobilizująco na wysiłki na rzecz ograniczenia marnotrawstwa oraz zwiększenia efektywności energetycznej. Może mieć uzasadnienie w logice wyborczej, bo jesienią odbędą się wybory parlamentarne w Polsce. Wyborcy mogą odebrać z zadowoleniem propozycję kolejnych wydatków socjalnych w sektorze energetycznym, ale będzie ich trudniej przekonać do oszczędzania energii, szczególnie wobec słabnięcia kryzysu energetycznego. Ceny gazu i energii w Unii Europejskiej są nadal dwa razy wyższe niż przed kryzysem, ale dalekie od apogeum z wakacji 2022 roku. Warto także pamiętać, że w następnym sezonie grzewczym można sobie wyobrazić szereg niespodzianek, które znowu wywindują ceny w kosmos. Demobilizacja nowym wsparciem cen energii może utrudnić przygotowanie Polski na nieznane.
Jakóbik: 800+ nie zawali budżetu, jeśli zaczniemy odmrażać ceny energii i paliw