Perzyński: Drugie dno polsko-niemieckiego sporu o Odrę

6 września 2022, 07:35 Opinie

Wciąż czekamy na raport polsko-niemieckiej grupy roboczej, która ma wyjaśnić przyczyny katastrofy naturalnej na Odrze. Zgodnie z zapowiedziami polskiej minister klimatu i środowiska Anny Moskwy oraz jej niemieckiej odpowiedniczki Steffi Lemke z konferencji prasowej w Bad Saarow pod Berlinem, dokument ma być gotowy pod koniec września. Wydarzenie wywołało silne emocje wśród publicystów i polityków po obu stronach rzeki, ale sprawa ma też drugie dno – pisze Michał Perzyński, redaktor BiznesAlert.pl.

Konferencja prasowa Anny Moskwy i Steffi Lemke. Fot. Mchał Perzyński
Konferencja prasowa Anny Moskwy i Steffi Lemke. Fot. Mchał Perzyński

Katastrofa na Odrze

W trakcie konferencji prasowej w Bad Saarow niemiecka minister środowiska Steffi Lemke zapowiedziała podjęcie kroków „jakie razem z Polską możemy podjąć, by odtworzyć mocno zniszczony ekosystem Odry”. – Należy usprawnić współpracę z Polską w takich wypadkach, aby w przyszłości można było zapobiegać tego rodzaju katastrofom – powiedziała Lemke. Również niemieckie organizacje ekologiczne alarmowały, że sprawa jest zdecydowanie poważna; WWF stwierdziła na przykład, że na dużym obszarze Odra jest zatruta. Wydarzenia na Odrze kładą się cieniem na i tak nienajlepszych stosunkach polsko-niemieckich, pomiędzy rządami doszło do wymiany krytycznych uwag: Niemcy krytykowały polską politykę informacyjną, przede wszystkim dlatego, że Warszawa zbyt późno poinformowała Berlin o zagrożeniu, a polski rząd mówił o „fake newsach” z Niemiec, mając na myśli głównie zdementowane później doniesienia o wysokiej zawartości rtęci na obszarze dotkniętym katastrofą.

Mimo to konferencja prasowa w Bad Saarow przebiegała w dobrej atmosferze, a obie strony podkreślały potrzebę dialogu i współpracy przy usuwaniu środków katastrofy. – Jest jasne, że jest to wynik wielu okoliczności, w tym i błędów ludzkich. Mogło do tego doprowadzić szereg czynników. Któryś z nich doprowadził do wzrostu zasolenia przy wysokiej temperaturze i niskim poziomie wody, a to doprowadziło do rozwinięcia się złotych alg w sposób niezmiernie szybki – mówiła Lemke. Jak dodała, toksyczne substancje, wytwarzane przez algi i niskie natlenienie doprowadziły do katastrofy. – Kiedy znajdziemy przyczynę, mam nadzieję, że ustalimy kto popełnił błąd. Kiedy będziemy mieli wyniki, musimy wyciągnąć konsekwencje na przyszłość – dodała niemiecka minister środowiska.

Tymczasem minister Moskwa mówiła, że „Odra została nieprawidłowo uregulowana i musimy ją naprawić tak, by odzyskała swoją dynamikę”. – W Polsce mierzymy się dzisiaj z mitem regulowania rzek, który kojarzy nam się przede wszystkim z betonowaniem Renu czy Łaby. Teraz technologie są inne niż np. 20 lat temu – powiedziała. Dodała, że są to technologie nieinwazyjne i często niewidoczne. Przekonywała, że pozostawienie rzeki tylko procesom naturalnym byłoby nieodpowiedzialne ze względu na zagrożenie powodzią, bo – jak podkreśliła – „mówimy tu o życiu ludzi”. Zaznaczyła też, że prowadzone działania inwestycyjne na Odrze mają służyć przede wszystkim wyeliminowaniu podtopień czy powodzi. – To są właściwie korekty, prace modernizacyjne, to jest przywrócenie rzece dynamicznego biegu – podkreśliła.

Andrzejewska: Nurt Odry niesie spustoszenie w głąb Polski. Potrzeba apolitycznych decyzji (FELIETON)

Różnice polityczne

W tym miejscu dyskusja o katastrofie naturalnej sprawiła, że na jaw wychodzą różnice interesów Polski i Niemiec co do tego, jaka powinna być rola Odry w przyszłości: Polakom zależy na tym, by dostosować Odrę do tego, by mogła ona w większym stopniu służyć żegludze śródlądowej; Niemcy ustami swojej minister środowiska podkreślają potrzebę jej naturalizacji. – Zasięg szkód w cennym ekosystemie Odry nie jest jeszcze możliwy do przewidzenia. W tym kontekście, moim zdaniem, rozbudowa Odry jest bardzo problematyczna i musi zostać teraz zatrzymana – przekonywała Lemke w rozmowie z Niemiecką Agencją Prasową (dpa).

Rozmowy między Polską a Niemcami o poszerzaniu i pogłębianiu Odry trwają od lat. Podstawowym elementem jest tu niemiecko-polskie porozumienie rządowe z 2015 roku, które stanowi, że na granicy lub przez większą część roku rzeka powinna mieć co najmniej 1,8 metra głębokości. Chodzi przede wszystkim o ochronę przeciwpowodziową – w czasie roztopów na przełomie zimy i wiosny, niemiecko-polska flota lodołamaczy powinna mieć wystarczającą głębokość, aby móc dotrzeć do ewentualnych barier lodowych, za którymi spiętrzana jest woda. Organizacje ekologiczne twierdzą, że jest to pretekst do tego, by dostosować rzekę do tego, by rozwijać na niej żeglugę śródlądową. Wraz z wydłużeniem i budową nowych ostróg, czyli zwałów skał wystających do rzeki niemal pod kątem prostym do brzegu – główny nurt Odry zostałby wepchnięty do środka, pogłębiony i przyspieszony. Jednocześnie niepokój ekologów budzi fakt, że w ten sposób rzeka wbija się głębiej w swoje koryto. To obniżyłoby poziom wody i zagroziłoby równinom zalewowym. W ten sposób ucierpieć miałby niemiecki Park Narodowy Doliny Dolnej Odry. Oprócz siedlisk ptactwa wodnego ucierpiałyby również torfowiska, które w przypadku wyschnięcia emitowałyby więcej gazów cieplarnianych.

Raport wyjaśniający przyczyny katastrofy na Odrze ma być gotowy do końca września

Inwestycja, której obawiają się teraz Niemcy, to projekt o nazwie „Prace modernizacyjne na Odrze granicznej w celu zapewnienia zimowego lodołamania – odcinek 1, 2 i 4”. Jak podawało w 2020 roku polskie ministerstwo infrastruktury, „jest to jedno z największych zadań realizowanych obecnie przez Wody Polskie”. – To pierwsza tak duża inwestycja na tym odcinku Odry od kilkudziesięciu lat. Zapewni to głębokość 180 cm przez większość część roku. Jest to bardzo dobra wiadomość dla mieszkańców bezpośrednio chronionych przed powodzią miast, ale także dla Szczecina i całej Odrzańskiej Drogi Wodnej. Podniesie ona poziom bezpieczeństwa regionu – mówił dwa lata temu wiceminister infrastruktury Marek Gróbarczyk, komentując podpisanie umowy z Centrum Unijnych Projektów Transportowych na dofinansowanie realizacji projektu. Jego celem miała być poprawa warunków nawigacyjnych na Odrze granicznej i dostosowanie do III klasy drogi wodnej, która miała zapewnić powstrzymanie degradacji Odrzańskiej Drogi Wodnej. – Wykonane prace pozwolą zmniejszyć ilość miejsc, w których mogą wystąpić zatory – podawał dwa lata temu resort infrastruktury.

Prace ruszyły w marcu bieżącego roku, przeciwko czemu protestował niemiecki land Brandenburgia, którego wschodnią granicą jest właśnie Odra. W połowie czerwca Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie uchylił ubiegłoroczne postanowienie Generalnego Dyrektora Ochrony Środowiska, który nie zgodził się wstrzymać decyzji Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska w Szczecinie, która pozwoliła Wodom Polskim przystąpić do opisanej powyżej inwestycji na Odrze. We wspólnym oświadczeniu niemieckie organizacje ekologiczne Deutscher Naturschutzring, NABU i Bund für Umwelt und Naturschutz z zadowoleniem przyjęły decyzję warszawskiego sądu. – Wyrok przeciwko polskiemu rządowi jest ważnym sygnałem. Po raz pierwszy, w związku z postępującym rozwojem Odry wzdłuż granicy polsko-niemieckiej, polski organ ochrony środowiska został zobowiązany do uwzględnienia transgranicznych skutków przedsięwzięcia dla chronionych gatunków i siedlisk oraz wywiązania się ze swojej odpowiedzialności za kryzys bioróżnorodności. Swobodnie płynąca Odra, ze swoimi ważnymi usługami dla różnorodnych ekosystemów i dla ochrony naturalnego klimatu, pozostaje na razie zabezpieczona – powiedział Florian Schöne, dyrektor organizacji Deutscher Naturschutzring (DNR). Było to w połowie czerwca, kiedy jeszcze nie było mowy o masowym śnięciu ryb na Odrze.

Polityczne pokłosie katastrofy na Odrze

Katastrofa ekologiczna na Odrze zmieniła jednak w tej kwestii wiele, a z pewnością dostarczyła argumentów rządowi Niemiec, by wstrzymać inwestycje mające ułatwić żeglugę śródlądową na rzece – według Berlina teraz nie czas na duże projekty infrastrukturalne, tylko na przywrócenie życia rzece. To z kolei rozsierdziło Warszawę – wydaje się, że po deklaracjach współpracy przy wyjaśnianiu przyczyn i ogólnie dobrym wrażeniu z konferencji w Bad Saarow pozostało niewiele; w czwartek 1 września minister klimatu i środowiska Anna Moskwa w mocnych słowach skrytykowała politykę niemieckiego rządu federalnego: – Praworządni Niemcy nie realizują i nie zamierzają realizować podpisanej i ratyfikowanej w 2015 umowy o ochronie przeciwpowodziowej na Odrze Granicznej, co więcej żadąją od Polski tego samego od kilku lat. Zatrzymać KPO dla Niemiec – napisała na Twitterze.

Trzy dni wcześniej wiceminister infrastruktury Marek Gróbarczyk napisał na tym samym portalu, że „rewitalizacja Odry jest dla nas zadaniem priorytetowym dlatego, że musimy zabezpieczyć nasz kraj przed suszą, powodziami czy niedoborem wody”. – Wszelkie działania strony niemieckiej blokujące jakąkolwiek inwestycje z tym związaną jest uderzeniem w rozwój gospodarczy Polski – ocenił wiceminister Gróbarczyk.

Z dobrych wiadomości, wczoraj wojewoda lubuski poinformował, że na odcinku Odry w tym województwie stan wody wrócił do normy, a sytuacja jest stabilna. Nie ulega jednak wątpliwości, że sam fakt, że do katastrofy jednak doszło, a współpraca pomiędzy odpowiednimi służbami po obu stronach rzeki nie była najlepsza również z polskiej winy, na pewno nie ułatwi rozmów z Berlinem o inwestycji, na której tak Polakom zależy.

MKiŚ: Wiele wskazuje na to, że przyczyną śnięcia ryb na Odrze były złote algi