icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Giers: Polska może współpracować z Ukrainą przy wodorze. Jest jeszcze biogaz (ROZMOWA)

 – W przypadku Ukrainy wodór do Unii mógłby trafić albo przez Rumunię, albo przez Polskę. Otwiera się więc nowe pole do współpracy energetycznej z naszym wschodnim sąsiadem – mówi Maciej Giers z firmy doradczej Esperis w rozmowie z BiznesAlert.pl. Polska musi szukać własnej niszy w tej branży. Natomiast jego zdaniem wodór nie jest jedyną opcją. – Niektóre państwa, szczególnie skandynawskie, o wiele więcej niż o wodorze mówią o biogazie – dodaje.

BiznesAlert.pl: Jaką część zapotrzebowania na wodór w Europie uda się pokryć z produkcji lokalnej?

Obecnie w Unii Europejskiej produkuje się niespełna 10 mln ton wodoru rocznie. Niemal całość produkcji to wodór produkowany z paliw kopalnych. Teraz Unia chce produkować przede wszystkim wodór zielony z OZE. W pierwszej fazie wdrażania unijnej strategii, tj. do roku 2024, przewiduje się produkcję dodatkowego miliona ton zielonego wodoru. Prawdziwy boom ma nastąpić w fazie drugiej, do roku 2030. Wtedy to na rynku ma się pojawić dodatkowe 10 mln ton zielonego wodoru. Docelowo szacuje się, że wodór mógłby stanowić 13-14 procent miksu energetycznego Unii Europejskiej, a w kwestii produkcji energii nawet ok. 24 procent w 2050 roku. Biorąc pod uwagę, że obecna globalna produkcja wodoru wynosi ok. 74 mln ton rocznie, Unia Europejska jest w stanie sama wyprodukować znaczące ilości wodoru nawet w skali globalnej. Też, niejako z definicji, zielony wodór produkowany będzie na rynku europejskim i dla rynku europejskiego. Problematyczna pozostaje kwestia wodoru produkowanego z gazu ziemnego. Nie jest jasne na ile zielonemu wodorowi uda się zastąpić część produkcji wodoru z paliw kopalnych, a na ile oba te typy produkcji będą współistniały i przez jak długi czas sytuacja taka mogłaby się utrzymywać. Wtedy kwestia samowystarczalności Unii w kwestii produkcji wodoru, jest powiązana z problemem bezpieczeństwa i dywersyfikacji dostaw gazu. Niemniej, rozwijane są też projekty z państwami trzecimi – Partnerstwem Wschodnim czy Marokiem. Niemniej, moim zdaniem, import wodoru będzie jedynie uzupełniał znaczącą produkcję własną Unii.

Jakie kierunki importu wodoru będą dominować? Z jakich źródeł będzie on pochodził?

Wodór używany w Unii Europejskiej ma być przede wszystkim zielony tj. produkowany z odnawialnych źródeł energii. To ten kolor wodoru będzie wspierany. Nie wyprze on jednak całkowicie, a na pewno nie w początkowej fazie, wodoru produkowanego z gazu ziemnego (wodór szary, błękitny, turkusowy). Stąd predyspozycje do stania się eksporterami wodoru mają kraje posiadające duże moce OZE lub zasoby gazu ziemnego, a posiadanie obu tych rzeczy taki kraj wręcz predestynuje do stania się znaczącym graczem na rynku wodoru. Ważna jest także odległość. O ile wodór będzie mógł być transportowany istniejącymi gazociągami, bądź nowymi rurociągami, o tyle transport na większe odległości np. drogą morską, nastręcza na tę chwilę pewnych trudności i jest mało opłacalny.

W tym kontekście nasuwają się więc dwa potencjalnie największe kierunki importu do Unii – Norwegia i Afryka Północna (szerzej też kraje Bliskiego Wschodu). Norwegia posiada największe w Europie zasoby gazu ziemnego oraz potencjał rozwoju hydroenergetyki i offshore wind, a ponadto rozbudowany system połączeń gazociągowych. Europa jest też połączona gazociągami z Libią, Tunezją, Algierią i Marokiem, a więc krajami zasobnymi w gaz ziemny oraz dodatkowo posiadającymi dobre warunki do rozwoju farm fotowoltaicznych. Zasoby gazu ziemnego, połączenie gazociągowe z Unią oraz nadwyżki energii posiada też Federacja Rosyjska. Brak jest jednak oficjalnej, przyjętej strategii tego państwa w zakresie eksportu wodoru, a zdolności produkcyjne Rosji też każą odnosić się z dystansem do perspektywy znaczącego udziału rosyjskiego wodoru w unijnym miksie. W perspektywie długoterminowej, kiedy wzrośnie produkcja i spadną koszty, zasięg współpracy z pewnością się powiększy. Może ona dodatkowo opierać się na obecnym łańcuchu dostaw LNG – instalacje produkcji wodoru można bowiem budować w terminalach gazu skroplonego i wykorzystywać surowiec do produkcji wodoru. W tym roku Japonia zaczęła pilotażowy program importu wodoru z Sułtanatu Brunei, który jest też dostawcą LNG na japoński rynek. Wodór został wyprodukowany właśnie w tamtejszym terminalu LNG. Z kolei Niemcy w powstającym terminalu LNG Wilhelmshaven już w fazie projektowania zaplanowali instalację wodorową. Jak widać, ten scenariusz brany jest na serio.

Ciekawym aspektem jest też wspomniana przeze mnie chęć wsparcia instalacji wodorowych w krajach Partnerstwa Wschodniego, w tym na Ukrainie. Do 2030 roku mogłoby tam zostać zainstalowanych 40 GW mocy. Komisja mówi też otwarcie o handlu surowcem z tymi państwami. W przypadku Ukrainy wodór do Unii mógłby trafić albo przez Rumunię, albo przez Polskę. Otwiera się więc nowe pole do współpracy energetycznej z naszym wschodnim sąsiadem.

Czy regulacje unijne powinny uwzględnić zagadnienie bezpieczeństwa dostaw wodoru, czy też dywersyfikacji analogicznie do sektora gazu ziemnego?

Komisja Europejska wyraźnie zaznacza, że dla europejskiego rynku wodoru powinny obowiązywać regulacje analogiczne do rynku gazu, czyli także regulacje antymonopolowe. To pokazuje, że Komisja poważnie traktuje przyszłość europejskiej gospodarki wodorowej. A jeśli wodór miałby stanowić poważną część unijnego miksu energetycznego, potrzebna jest ochrona prawna. Nie wydaje mi się jednak, żeby uregulowanie handlu wodorem z państwami trzecimi było problemem naglącym. Na tę chwilę europejski rynek wodoru wciąż jest w fazie początkowej. Podobnie współpraca państw członkowskich z zewnętrznymi dostawcami, np. umowa Niemcy-Maroko o produkcji zielonego wodoru. Unia jest w stanie zaspokoić swój własny popyt bez konieczności importu znaczących wolumenów wodoru. I popyt ten nie będzie rósł drastycznie w ciągu najbliższych pięciu lat, co daje czas na przygotowanie się na obrót surowcem z państwami trzecimi. Dodatkowo daje się zaobserwować pewne spóźnienie w reakcji niektórych państw np. Rosji. Według doniesień medialnych zdolności produkcji wodoru Federacji Rosyjskiej mogą osiągnąć w 2030 roku 2-3,5 mln ton rocznie. Biorąc pod uwagę zużycie własne w przemyśle, na eksport mogłaby trafić jedynie część surowca. W najbliższych latach Rosja nie zaleje Unii wodorem, nie będzie „wojen wodorowych” podobnych do wojen gazowych.

Niewątpliwie jednak pakiet regulacji stworzyłby swego rodzaju zachętę do rozwoju międzynarodowego rynku wodoru.  Byłoby o tyle korzystne, że obecnie jedynym z głównych problemów wodoru jest jego wysoka cena. Stworzenie warunków dla konkurencji zewnętrznej pobudziłoby rodzimych producentów, a to połączone z dywersyfikacją kierunków dostaw pozwoliłoby na obniżenie ceny surowca.

Czy wodór jest jedynym gazem odnawialnym, który będzie napędzał zdekarbonizowaną gospodarkę? Czy alternatywa także musi pochodzić z zewnątrz?

Nie, wodór nie jest jedyną opcją. Niektóre państwa, szczególnie skandynawskie, o wiele więcej niż o wodorze mówią o biogazie. Oczyszczony biometan może być dystrybuowany i stosowany we wszystkich formach znanych nam obecnie z rynku gazu ziemnego, bo na dobrą sprawę to ten sam związek chemiczny, wyprodukowany jednak z odnawialnej biomasy. Biometan może być mieszany z gazem ziemnym w gazociągach, czy docelowo całkowicie go zastąpić. Taki plan mają Szwedzi – obecnie biometan stanowi około 20 procent gazu w ich sieci, a docelowo ma całkowicie wyprzeć gaz ziemny. Biometan może być skraplany, a LBG (liquefied biogas) używany do napędzania samochodów czy też statków. Na Morzu Bałtyckim doszło już do pierwszego bunkrowania statku skroplonym biogazem. Co warte podkreślenia, LBG może być mieszane z LNG, co obniża koszty paliwa. Bo właśnie cena biogazu jest obecnie największym problemem tego paliwa. Armatorzy deklarują często chęć napędzania swoich statków biogazem, by nie tylko sprostać wymaganiom tzw. dyrektywy siarkowej, ale również pomóc realizować cel neutralności klimatycznej. Niestety, bez różnych subwencji i wsparcia ze strony państwa wielkoskalowe wykorzystanie biogazu pozostaje nieopłacalne.

Biogaz ma jednak wiele zalet. Produkcja biogazu pozwala na niezależność energetyczną oraz wprowadzenie gospodarki obiegu zamkniętego. To ogromna szansa dla krajów z rozbudowanym rolnictwem, a więc także dla Polski. Odpady produkowane przez rolnictwo mogą być efektywniej przetwarzane w energię elektryczną, ciepło, a także paliwo dla pojazdów, a więc tak samo, jak w przypadku wodoru. Otrzymujemy więc energię produkowaną od początku do końca lokalnie. To nie tylko dobre rozwiązanie z punktu widzenia bezpieczeństwa energetycznego państwa, ale też samorządów. Tam gdzie nie ma dostępu do sieci przesyłowej gazu można tworzyć lokalne sieci, opierające się również na biogazowniach zaopatrywanych w surowiec lokalnie. 

Jaka strategia wodorowa da najlepszy efekt w Polsce?

Realistyczna. Cel miliona aut elektrycznych w 2025 roku wyznaczony w Planie Rozwoju Elektromobilności jest przykładem założenia nierealistycznego. To dobra lekcja, o której trzeba pamiętać tworząc polską strategię wodorową. Polski rząd nie powinien się skupiać na definiowaniu konkretnych celów liczbowych np. ilości aut wodorowych, które mają się poruszać po polskich drogach. Te liczby zweryfikuje rynek, dlatego też ważne jest by strategię konsultować nie tylko z dużymi koncernami-producentami, ale przede wszystkim z przedsiębiorcami, firmami transportowymi, samorządami. Polska strategia wodorowa musi też zawierać konkretne i rzetelne wyliczenia odnośnie obniżenia emisji, które miałyby nastąpić w wyniku wdrażania gospodarki wodorowej. To powinno być celem strategii, bo w takich kategoriach myśli Unia Europejska, nie procentowy udział wodoru w miksie energetycznym lub liczba aut wodorowych. Nie można też zapominać, że rynek wodoru cechuje wysokie zaawansowanie technologiczne. W strategii wodorowej musi znaleźć się konkretne wsparcie dla polskiej nauki i firm rozwijających technologie. Rynek wodoru to też pojęcie szerokie. Na pewno dobrym pomysłem jest też przemyślenie polskiej niszy, polskiej specjalizacji wewnątrz tego rynku. Nie będziemy liderami we wszystkich aspektach od produkcji, przez technologie, po końcowe zużycie. Ale Polska jako np. lider wodorowego transportu ciężarowego w 2040 roku? Z odpowiednim wsparciem to brzmi realnie.

Rozmawiał Wojciech Jakóbik

 – W przypadku Ukrainy wodór do Unii mógłby trafić albo przez Rumunię, albo przez Polskę. Otwiera się więc nowe pole do współpracy energetycznej z naszym wschodnim sąsiadem – mówi Maciej Giers z firmy doradczej Esperis w rozmowie z BiznesAlert.pl. Polska musi szukać własnej niszy w tej branży. Natomiast jego zdaniem wodór nie jest jedyną opcją. – Niektóre państwa, szczególnie skandynawskie, o wiele więcej niż o wodorze mówią o biogazie – dodaje.

BiznesAlert.pl: Jaką część zapotrzebowania na wodór w Europie uda się pokryć z produkcji lokalnej?

Obecnie w Unii Europejskiej produkuje się niespełna 10 mln ton wodoru rocznie. Niemal całość produkcji to wodór produkowany z paliw kopalnych. Teraz Unia chce produkować przede wszystkim wodór zielony z OZE. W pierwszej fazie wdrażania unijnej strategii, tj. do roku 2024, przewiduje się produkcję dodatkowego miliona ton zielonego wodoru. Prawdziwy boom ma nastąpić w fazie drugiej, do roku 2030. Wtedy to na rynku ma się pojawić dodatkowe 10 mln ton zielonego wodoru. Docelowo szacuje się, że wodór mógłby stanowić 13-14 procent miksu energetycznego Unii Europejskiej, a w kwestii produkcji energii nawet ok. 24 procent w 2050 roku. Biorąc pod uwagę, że obecna globalna produkcja wodoru wynosi ok. 74 mln ton rocznie, Unia Europejska jest w stanie sama wyprodukować znaczące ilości wodoru nawet w skali globalnej. Też, niejako z definicji, zielony wodór produkowany będzie na rynku europejskim i dla rynku europejskiego. Problematyczna pozostaje kwestia wodoru produkowanego z gazu ziemnego. Nie jest jasne na ile zielonemu wodorowi uda się zastąpić część produkcji wodoru z paliw kopalnych, a na ile oba te typy produkcji będą współistniały i przez jak długi czas sytuacja taka mogłaby się utrzymywać. Wtedy kwestia samowystarczalności Unii w kwestii produkcji wodoru, jest powiązana z problemem bezpieczeństwa i dywersyfikacji dostaw gazu. Niemniej, rozwijane są też projekty z państwami trzecimi – Partnerstwem Wschodnim czy Marokiem. Niemniej, moim zdaniem, import wodoru będzie jedynie uzupełniał znaczącą produkcję własną Unii.

Jakie kierunki importu wodoru będą dominować? Z jakich źródeł będzie on pochodził?

Wodór używany w Unii Europejskiej ma być przede wszystkim zielony tj. produkowany z odnawialnych źródeł energii. To ten kolor wodoru będzie wspierany. Nie wyprze on jednak całkowicie, a na pewno nie w początkowej fazie, wodoru produkowanego z gazu ziemnego (wodór szary, błękitny, turkusowy). Stąd predyspozycje do stania się eksporterami wodoru mają kraje posiadające duże moce OZE lub zasoby gazu ziemnego, a posiadanie obu tych rzeczy taki kraj wręcz predestynuje do stania się znaczącym graczem na rynku wodoru. Ważna jest także odległość. O ile wodór będzie mógł być transportowany istniejącymi gazociągami, bądź nowymi rurociągami, o tyle transport na większe odległości np. drogą morską, nastręcza na tę chwilę pewnych trudności i jest mało opłacalny.

W tym kontekście nasuwają się więc dwa potencjalnie największe kierunki importu do Unii – Norwegia i Afryka Północna (szerzej też kraje Bliskiego Wschodu). Norwegia posiada największe w Europie zasoby gazu ziemnego oraz potencjał rozwoju hydroenergetyki i offshore wind, a ponadto rozbudowany system połączeń gazociągowych. Europa jest też połączona gazociągami z Libią, Tunezją, Algierią i Marokiem, a więc krajami zasobnymi w gaz ziemny oraz dodatkowo posiadającymi dobre warunki do rozwoju farm fotowoltaicznych. Zasoby gazu ziemnego, połączenie gazociągowe z Unią oraz nadwyżki energii posiada też Federacja Rosyjska. Brak jest jednak oficjalnej, przyjętej strategii tego państwa w zakresie eksportu wodoru, a zdolności produkcyjne Rosji też każą odnosić się z dystansem do perspektywy znaczącego udziału rosyjskiego wodoru w unijnym miksie. W perspektywie długoterminowej, kiedy wzrośnie produkcja i spadną koszty, zasięg współpracy z pewnością się powiększy. Może ona dodatkowo opierać się na obecnym łańcuchu dostaw LNG – instalacje produkcji wodoru można bowiem budować w terminalach gazu skroplonego i wykorzystywać surowiec do produkcji wodoru. W tym roku Japonia zaczęła pilotażowy program importu wodoru z Sułtanatu Brunei, który jest też dostawcą LNG na japoński rynek. Wodór został wyprodukowany właśnie w tamtejszym terminalu LNG. Z kolei Niemcy w powstającym terminalu LNG Wilhelmshaven już w fazie projektowania zaplanowali instalację wodorową. Jak widać, ten scenariusz brany jest na serio.

Ciekawym aspektem jest też wspomniana przeze mnie chęć wsparcia instalacji wodorowych w krajach Partnerstwa Wschodniego, w tym na Ukrainie. Do 2030 roku mogłoby tam zostać zainstalowanych 40 GW mocy. Komisja mówi też otwarcie o handlu surowcem z tymi państwami. W przypadku Ukrainy wodór do Unii mógłby trafić albo przez Rumunię, albo przez Polskę. Otwiera się więc nowe pole do współpracy energetycznej z naszym wschodnim sąsiadem.

Czy regulacje unijne powinny uwzględnić zagadnienie bezpieczeństwa dostaw wodoru, czy też dywersyfikacji analogicznie do sektora gazu ziemnego?

Komisja Europejska wyraźnie zaznacza, że dla europejskiego rynku wodoru powinny obowiązywać regulacje analogiczne do rynku gazu, czyli także regulacje antymonopolowe. To pokazuje, że Komisja poważnie traktuje przyszłość europejskiej gospodarki wodorowej. A jeśli wodór miałby stanowić poważną część unijnego miksu energetycznego, potrzebna jest ochrona prawna. Nie wydaje mi się jednak, żeby uregulowanie handlu wodorem z państwami trzecimi było problemem naglącym. Na tę chwilę europejski rynek wodoru wciąż jest w fazie początkowej. Podobnie współpraca państw członkowskich z zewnętrznymi dostawcami, np. umowa Niemcy-Maroko o produkcji zielonego wodoru. Unia jest w stanie zaspokoić swój własny popyt bez konieczności importu znaczących wolumenów wodoru. I popyt ten nie będzie rósł drastycznie w ciągu najbliższych pięciu lat, co daje czas na przygotowanie się na obrót surowcem z państwami trzecimi. Dodatkowo daje się zaobserwować pewne spóźnienie w reakcji niektórych państw np. Rosji. Według doniesień medialnych zdolności produkcji wodoru Federacji Rosyjskiej mogą osiągnąć w 2030 roku 2-3,5 mln ton rocznie. Biorąc pod uwagę zużycie własne w przemyśle, na eksport mogłaby trafić jedynie część surowca. W najbliższych latach Rosja nie zaleje Unii wodorem, nie będzie „wojen wodorowych” podobnych do wojen gazowych.

Niewątpliwie jednak pakiet regulacji stworzyłby swego rodzaju zachętę do rozwoju międzynarodowego rynku wodoru.  Byłoby o tyle korzystne, że obecnie jedynym z głównych problemów wodoru jest jego wysoka cena. Stworzenie warunków dla konkurencji zewnętrznej pobudziłoby rodzimych producentów, a to połączone z dywersyfikacją kierunków dostaw pozwoliłoby na obniżenie ceny surowca.

Czy wodór jest jedynym gazem odnawialnym, który będzie napędzał zdekarbonizowaną gospodarkę? Czy alternatywa także musi pochodzić z zewnątrz?

Nie, wodór nie jest jedyną opcją. Niektóre państwa, szczególnie skandynawskie, o wiele więcej niż o wodorze mówią o biogazie. Oczyszczony biometan może być dystrybuowany i stosowany we wszystkich formach znanych nam obecnie z rynku gazu ziemnego, bo na dobrą sprawę to ten sam związek chemiczny, wyprodukowany jednak z odnawialnej biomasy. Biometan może być mieszany z gazem ziemnym w gazociągach, czy docelowo całkowicie go zastąpić. Taki plan mają Szwedzi – obecnie biometan stanowi około 20 procent gazu w ich sieci, a docelowo ma całkowicie wyprzeć gaz ziemny. Biometan może być skraplany, a LBG (liquefied biogas) używany do napędzania samochodów czy też statków. Na Morzu Bałtyckim doszło już do pierwszego bunkrowania statku skroplonym biogazem. Co warte podkreślenia, LBG może być mieszane z LNG, co obniża koszty paliwa. Bo właśnie cena biogazu jest obecnie największym problemem tego paliwa. Armatorzy deklarują często chęć napędzania swoich statków biogazem, by nie tylko sprostać wymaganiom tzw. dyrektywy siarkowej, ale również pomóc realizować cel neutralności klimatycznej. Niestety, bez różnych subwencji i wsparcia ze strony państwa wielkoskalowe wykorzystanie biogazu pozostaje nieopłacalne.

Biogaz ma jednak wiele zalet. Produkcja biogazu pozwala na niezależność energetyczną oraz wprowadzenie gospodarki obiegu zamkniętego. To ogromna szansa dla krajów z rozbudowanym rolnictwem, a więc także dla Polski. Odpady produkowane przez rolnictwo mogą być efektywniej przetwarzane w energię elektryczną, ciepło, a także paliwo dla pojazdów, a więc tak samo, jak w przypadku wodoru. Otrzymujemy więc energię produkowaną od początku do końca lokalnie. To nie tylko dobre rozwiązanie z punktu widzenia bezpieczeństwa energetycznego państwa, ale też samorządów. Tam gdzie nie ma dostępu do sieci przesyłowej gazu można tworzyć lokalne sieci, opierające się również na biogazowniach zaopatrywanych w surowiec lokalnie. 

Jaka strategia wodorowa da najlepszy efekt w Polsce?

Realistyczna. Cel miliona aut elektrycznych w 2025 roku wyznaczony w Planie Rozwoju Elektromobilności jest przykładem założenia nierealistycznego. To dobra lekcja, o której trzeba pamiętać tworząc polską strategię wodorową. Polski rząd nie powinien się skupiać na definiowaniu konkretnych celów liczbowych np. ilości aut wodorowych, które mają się poruszać po polskich drogach. Te liczby zweryfikuje rynek, dlatego też ważne jest by strategię konsultować nie tylko z dużymi koncernami-producentami, ale przede wszystkim z przedsiębiorcami, firmami transportowymi, samorządami. Polska strategia wodorowa musi też zawierać konkretne i rzetelne wyliczenia odnośnie obniżenia emisji, które miałyby nastąpić w wyniku wdrażania gospodarki wodorowej. To powinno być celem strategii, bo w takich kategoriach myśli Unia Europejska, nie procentowy udział wodoru w miksie energetycznym lub liczba aut wodorowych. Nie można też zapominać, że rynek wodoru cechuje wysokie zaawansowanie technologiczne. W strategii wodorowej musi znaleźć się konkretne wsparcie dla polskiej nauki i firm rozwijających technologie. Rynek wodoru to też pojęcie szerokie. Na pewno dobrym pomysłem jest też przemyślenie polskiej niszy, polskiej specjalizacji wewnątrz tego rynku. Nie będziemy liderami we wszystkich aspektach od produkcji, przez technologie, po końcowe zużycie. Ale Polska jako np. lider wodorowego transportu ciężarowego w 2040 roku? Z odpowiednim wsparciem to brzmi realnie.

Rozmawiał Wojciech Jakóbik

Najnowsze artykuły