– Wobec licznych zagrożeń polska zbrojeniówka ma wiele odpowiedzi, m.in. drony. OPM Głuptak pomoże ochronić bałtycką infrastrukturę krytyczną, a inne bezzałogowce zapewnią bezpieczeństwo granic i zwiększą potencjał wojska – pisze Marcin Karwowski, redaktor BiznesAlert.pl.
Głuptak – obrońca Baltic Pipe
Pod tym kryptonimem kryje się system obrony przeciwminowej (OPM). Projekt stworzyła Politechnika Gdańska przy udziale Polskiej Grupy Zbrojeniowej, jego kluczowym elementem są podwodne drony. Owalne, około półtorametrowe bezzałogowce mogą działać w zanurzeniu od 5 do 200 metrów pod poziomem morza. Po wstępnej identyfikacji obiektu dron jest wysyłany i za pomocą kamer przekazuje obraz do operatora. Dzięki umieszczonemu w dziobie ładunkowi, który można zdalnie zdetonować, ma możliwość podpłynięcia do obiektu i dokonania kontrolowanej eksplozji. Oczywiście w takim przypadku jest to samobójcza wyprawa. Za napęd konstrukcji służą niewielkie elektryczne silniki. W skład zestawu OPM Głuptak wchodzi dziesięć takich dronów, znajdują się one między innymi na wyposażeniu niszczycieli min ORP Kormoran. Warto wspomnieć, że po wykryciu ładunku wybuchowego możliwe jest wycofanie drona i użycie tańszego środka detonacji. Gdy jednak zależy na czasie lub względy bezpieczeństwa to nakazują można poświęcić Głuptaka.
System Głuptak ma olbrzymie znaczenie przy ochronie Baltic Pipe i Bałtyku. Powoli zapędzana, przez sankcję i własne porażki, w kozi róg Rosja stanowi zagrożenie nie tylko dla Ukrainy. Morze Bałtyckie jest prawdopodobnym teatrem jej działań, a Baltic Pipe i bezpieczeństwo energetyczne Europy logicznym celem. Cios w infrastrukturę krytyczną Polska odczułaby bardzo dotkliwie. Zarówno w przypadku próby sabotażu Baltic Pipe jak i utrudnienia transportu morskiego np. przez użycie min Głuptak może być skutecznym ratunkiem. NATO postrzega te zagrożenie jako jak najbardziej realne stąd przeprowadziło ćwiczenia Dynamic Messenger i REPMUS, oba we wrześniu. Położono w nich olbrzymi akcent na wykorzystanie nowych technologii w tym dronów, o czym pisaliśmy w tym tekście.
Raz, dwa, trzy… FlyEye patrzy
Jeden z bardziej znanych polskich bezzałgowców, wykorzystywany na Ukrainie zarówno w trakcie walk o Donbas jak i obecnej inwazji rosyjskiej. Wielozadaniowy system FlyEye jest konstrukcją WB Electronics, znajduje się na wyposażeniu Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej, Straży Granicznej oraz formacji mundurowych innych państw, jak wspomniana Ukraina. System składa się z kilku bezzałgowców, dzięki modułowej budowie jest łatwy w transporcie, przygotowaniu do startu i złożenia po lądowaniu. Producent na swojej stronie deklaruje, że nie zajmie to więcej niż 10 minut. FlyEye wypuszczany jest z „ręki” co ponownie wpływa pozytywnie na aspekt logistyczny, eliminując wszelakie wyrzutnie. Firma dostarcza drony w konfiguracji obserwacyjnej, retransmisyjnej i transportowej, ta ostatnia pozwala przenosić przesyłki. Producent deklaruje, że może go wyposażyć też w lekkie uzbrojenie i wektorowy system akustyczny, służący do wykrywania źródeł wystrzału.
FlyEye, w swojej podstawowej wersji, wyposażony jest w głowicę zawierającą dwie kamery. Telewizyjna pozwala monitorować obszar w świetle dziennym, druga termowizyjna umożliwia prowadzenie działań nocnych i sprawne lokalizowanie źródeł ciepła. Możliwe jest szybkie przełączenie między oboma widokami. Bezzałogowiec zasłynęły też z precyzyjnego podawania celów dla artylerii i monitorowania strefy ostrzałów.
Dron potrafi działać również w trybie autonomicznym. Podążając wcześniej zaprogramowaną trasą na podstawie wgranych punktów orientacyjnych, krążąc nad celem lub w trybie konwojowania, lecąc przed pojazdami. Prędkość maksymalna bezzałogowca to 60-120 km/h w zależności od konfiguracji a czas działania wynosi ponad dwie i pół godziny. Maksymalny pułap lotu to 3500 m nad poziomem morza.
Warmate – polski samobójca
Kolejny z produktów WB Electronics, tym razem jest to amunicja krążąca. Dron, którego zadaniem jest namierzenie celu i samobójczy lot zakończony detonacją. System może zmieścić się w dwóch plecakach i startuje z pomocą wyrzutni, również dwóch żołnierzy wystarczy do jego skutecznej obsługi. Warmate może być też montowany na pojazdach. Producent reklamuje go jako alternatywę dla przeciwpancernych pocisków kierowanych (PPK). W odróżnieniu od nich Warmate po wykryciu celu może go obserwować przed atakiem. Po wykorzystaniu drona w charakterze obserwacyjnym operator ma możliwość zdalnego przejścia w tryb uzbrojony lub wylądowania bezzałogowcem i wykorzystania go ponownie.
Jego młodszym bratem jest Warmate R, który posiada tylko głowicę obserwacyjną zaopatrzoną w trzy kamery. Jedną, o obiektywie 12 mm, skierowaną do przodu oraz dwie, o obiektywach 8 mm, skierowane w dół lub bok. Umożliwia to znaczną kontrolę terenu. Służy on do lokalizacji i podawania współrzędnych celów oraz nanoszenie poprawek dla artylerii.
FlyEye, razem z wozem rozpoznania i dowodzenie (RCV) oraz Warmate zintegrowanym z pojazdami bojowymi (Strike Vehicles – SV) tworzą system Swarm. Zapewnia on wsparcie dla pododdziałów wojska, w postaci możliwości prowadzenia rozpoznania i przeprowadzenia precyzyjnych uderzeń.
Mayfly mały przyjaciel
Konkurencją dla FlyEye jest Mayfly, twór polskiej firmy Asseco. Bezzałogowiec otrzymał swoją nazwę (ang. mayfly – jętka) nie przez długość życia a rozmiary. Według specyfikacji udostępnionej na portalu Spidersweb jego długość i szerokość mierzą 313 mm a wysokość 300 mm. Dla porównania rozpiętość skrzydeł FlyEye to 3,6 metra a długość 1,8 metra. Mayfly jako napęd używa czterech śmigieł i położono nacisk na dyskrecję działania. Dodatkowo przygotowanie go to kwestia kilku minut jak deklaruje producent a do sterowania wystarczy tablet z odpowiednim oprogramowaniem. Tym samym Mayfly wyróżnia się dyskrecją, mobilnością i gotowością. FlyEye wygrywa zaś pod względem osiągalnego pułapu, zasięgu działania i czasu lotu oraz zdolności do pełnienia innych funkcji niż rozpoznawcze. Mimo fundamentalnych podobieństw oba bezzałogowce znajdują trochę odmienne zastosowania. Wojsko Polskie zakupiło w 2022 roku sześć systemów Mayfly, każdy z nich zawiera stację kierowania oraz kontroli, pakiet akcesoriów i cztery drony wyposażone w dwie kamery, jedną do działań dziennych i drugą, termowizyjną, do nocnych.
Hunter ochroni granice i wspomoże Wojska Specjalne
Głuptak pływa, produkty WB Electronics i Asseco latają ale polskie drony mają też i swoich lądowych reprezentantów. Firma PIAP-Łukasiewicz pracuje nad projektem HUNTeR, jego celem jest stworzenie zrobotyzowanej platformy mobilnej wspierająca działania interwencyjne, np. na granicy ale i wspierającej wojska w działaniach operacyjnych. Docelowo ma być wspomagany przez latającego drona, prowadzącego obserwację z powietrza. Hunter może być sterowany zdalnie lub działać w trybie autonomicznym. Bezzałogowiec osiąga prędkość 50 km/h i jest wstanie pokonywać zróżnicowany teren. Napęd na cztery koła i duży skok zawieszenia umożliwiają znaczną mobilność przy pokonywaniu przeszkód terenowych. Widok dla operatora zapewniąją dwie kamery jezdne, przednia oraz tylna i cztery obrysowe. Do konsoli sterującej jest możliwość podłączenia dodatkowego ekranu, kierownicy i pedałów. Hunter może pełnić funkcję transportową, a po dodatkowym opancerzeniu i uzbrojeniu bojową, jak przedstawiono na ćwiczeniach Anakonda. Jego deklarowany udźwig to tona.
Polska dronami stoi
Dobra renoma jaką zyskały polskie drony na Ukrainie to cenna moneta. Wykorzystywanie bezzałogowców przez obie strony konfliktu pokazuje, że w nich tkwi przyszłość zbrojeniówki. A czym bardziej niezawodne i skuteczne, tym chętniej będą nabywane przez wojska poszczególnych krajów. To sprawia, że polskie firmy mają duży potencjał eksportowy. A ich produkty odpowiednio dofinansowane mogą wzmocnić bezpieczeństwo państwa, w tym infrastruktury krytycznej i nienaruszalność granic zewnętrznych Unii Europejskiej. Fakt, że takie firmy jak WB Group czy Asseco w całości produkują swoje drony w kraju zapewnia pełne bezpieczeństwo i kontrolę zarówno nad sprzętem jak i oprogramowaniem.
Siemieniuk: Kontrakty zbrojeniowe ogłoszone w Kielcach warte tyle co elektrownia jądrowa