icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Przybyszewski: Wyjście poza Cieśninę Ormuz ma znaczenie strategiczne dla Iranu

– Iranowi raczej nie uda się do końca marca 2021 roku zbudować terminalu naftowego w Dżasku, ale powinniśmy zrozumieć, że Teheran spodziewa się zniesienia sankcji w ciągu najbliższych kilku lat. Czy słusznie? Czas pokaże – pisze Łukasz Przybyszewski, współpracownik BiznesAlert.pl.

Co wiemy o projekcie budowy terminalu w Dżasku?

Władze w Teheranie zapowiadały rozwinięcie południowo-wschodniej części kraju już od wielu lat. Terminal naftowy w Dżask stanowi jeden z wielu projektów, które obejmują tzw. region Makran, czyli nadmorskiego pasa rozciągającego się od Cieśniny Ormuz po port w Czabaharze. W istocie jednak rurociąg nie będzie poprowadzony do portu w samym Dżasku, lecz do leżącej ponad 50 km po linii prostej na zachód miejscowości Kuh-e Mobarak. Ropa do terminalu w Dżasku (Kuh-e Mobarak) będzie pompowana z odległego o ok. 1100 km terminalu w Goure (na płn.-zach. od Buszehr), a koszt inwestycji w rurociąg oszacowano na ok. 45 000 mld riali (ponad miliard dolarów wg. stałego kursu irańskiego banku centralnego 42 tys. riali za dolara). W projekt budowy rurociągu zaangażowane są lokalne firmy i 95 procent materiałów całości projektu zostało pozyskanych od przedsiębiorstw irańskich. Sam rurociąg dostarczą producenci tacy jak Mahszahr, Ahwaz, Arwin, Safa. Mobarakeh Steel Company dostarczy kęsiska dla Esfahan Khuzestan Oxin Stell Company, ona zaś blachę, a z niej z kolei przy pomocy ww. producentów powstanie już sam 42-calowy rurociąg. Obecnie zostały przygotowane materiały pod budowę ponad 400 km odcinka. Rozwojem prac budowlanych zarządzać będzie Państwowa Naftowa Spółka Inżynieryjno-Budowlana oraz Petro Omid Asia i Omid Investment Management Group, a doradzać mają trzy firmy (m.in. Soroush Energy Company). W ramach kontraktu BOT, całość stanie się własnością Państwowej Spółki Naftowej Iranu (NIOC) po 18 latach. Zaangażowanych zostało łącznie dwunastu głównych wykonawców, ale wśród wszystkich wymienionych nie mogło zabraknąć podmiotów podległych pod parapaństwową Fundację Uciemiężonych (powiązaną z Korpusem Strażników Rewolucji – KSRI), jak np. Sina Energy Development Company (SEDCO) czy z samym KSRI, jak np. Chatam al-Anbija.

Niezbędne jest także zbudowanie pięciu stacji pomp, a w samym Dżasku terminal ma móc w 20 zbiornikach z dachem pływającym pomieścić 10 mln baryłek po pierwszej fazie projektu, a w dalszej perspektywie i kolejnych budowach – 30 mln. Rurociąg będzie mógł dostarczać 1 mln baryłek dziennie ze złóż zachodniego Karoun. Tamtejsze złoża szacowane są na 67-87 mld baryłek, ale możliwe wydobycie szacowane jest na ok. 13 mld baryłek. Ażeby jednak złoża te rzeczywiście mogły być eksploatowane na poziomie 1-1,2 mln baryłek wymagane są dalsze inwestycje. Obecnie Iran osiągnął nie więcej niż ok. 30-40 procent tego poziomu, a dotarcie do docelowego wydobycia może zająć jeszcze przynajmniej pięć lat, albo i dłużej. W roku 2020/21 Iran spodziewa się jednak uzyskać jedynie od 3,2 mld do 12 mld dolarów przychodów do budżetu z tytułu węglowodorów, czyli od 22 do 85 procent. Mogą zatem pojawić się problemy, bo NIOC będzie musiała posiłkować się najprawdopodobniej bardziej kredytem, aniżeli własnymi zasobami finansowymi.

Wydaje się, że aktualnie produkcja ze złóż zachodniego Kouranu trafia przede wszystkich do Petrochemii Esfahan. Warto jednak patrzeć na projekt terminalu w Dżasku także z szerszej perspektywy: władze Iranu dedykowały w tym roku środki w wysokości 11,5 mld dolarów na rozwój 17 projektów przemysłu petrochemicznego. Jeśli wszystko przebiegnie zgodnie z planem, co z powodu sankcji i wrodzonych problemów strukturalnych irańskiej gospodarki nie jest takie oczywiste, przychody z eksportu produktów petrochemicznych mają się podwoić. Ogólnie rzecz ujmując, Iran dąży do pełnego wykorzystania łańcucha wartości, który można zbudować na bazie wydobycia i przetwarzania węglowodorów. Warto w tym kontekście zwrócić uwagę także na irański Zachodni Rurociąg Etylenowy, który finalnie osiągnął długość 1660 km i połączył Petrochemię Tabriz z portem w Asaluje (ang. transkrypcja Assaluyeh) w prowincji Buszehr. Oznacza to, że nie należy patrzeć na irańskie plany jako proste i ryzykowne oparcie się jedynie na zwiększaniu zdolności eksportu ropy naftowej, ale jako część szerszego programu zwiększania złożoności irańskiej gospodarki. Jednakże z perspektywy bezpieczeństwa terminal w Dżasku będzie oczywiście dużej wagi.

Znaczenie strategiczne i perspektywy

Nie ulega wątpliwości, że budowa rurociągu do Dżasku i budowa terminala w tym miejscu ma nieocenione znaczenie dla Iranu pod względem bezpieczeństwa narodowego. Pojawiają się także sugestie irańskich władz, najpewniej skierowane do Iraku, że w ten sposób w razie potrzeby Iran może pomóc innym krajom w eksporcie. W przypadku zablokowania Cieśniny Ormuz, Iran hipotetycznie mógłby wciąż eksportować ropę naftową przy wykorzystaniu tego portu, ale w sytuacji większego konfliktu w regionie ataki na tankowce i obiekty związane z branżą węglowodorową wciąż byłyby możliwe. Oznacza to, że Iran nie uodparnia się na ewentualne starcie całkowicie, a jedynie zwiększa elastyczność. Samo w sobie jest to wystarczające, bo istotnie zmienia to kalkulacje rywali Teheranu w regionie, szczególnie, jeśli weźmie się pod uwagę zaangażowanie irańskich sił zbrojnych w rozwijanie zdolności obronnych Wybrzeża Makran. Jeśli wina za atak na norweski i japońskie tankowiec w Zatoce Omańskiej z połowy czerwca 2019 roku zostałaby Iranowi udowodniona, to można byłoby uznać, że Teheran zaprezentował już zdolność do przeprowadzania ataków na okręty handlowe poza Cieśniną Ormuz. Teoretycznie obszar Makran powinien podlegać pod Artesz, ale druga gałąź irańskiego wojska, tj. Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej (armia rewolucyjna) także znalazła już uzasadnienie dla swej obecności na tych terenach. Świadczy o tym m.in. zapowiedź budowy bazy „nad Oceanem Indyjskim”, co można rozumieć jako ew. budowę odpowiedniej infrastruktury w lub przy porcie w Czabaharze. Na bazę marynarki na jemeńskiej Sokotrze irańskie władze raczej na pewno nie mogą liczyć.

Z perspektywy ponadregionalnej budowa terminalu w Dżasku ma przede wszystkim na celu zwiększenie atrakcyjności Iranu dla potencjalnych odbiorców irańskiej ropy. Z perspektywy geopolitycznej jego powstanie znacząco odsuwa ciężar polityczny z północnej Zatoki Perskiej, a zatem zainteresowanie niektórych państw losami np. Iraku może w warunkach pokoju w regionie (niekoniecznie na poziomie poszczególnych krajów) zmaleć. Potencjalnie dalsze wzmacnianie się Iranu pod względem infrastruktury węglowodorowej oraz zdolności do projekcji siły może przyspieszyć prace organizacyjne nad Bliskowschodnim Sojuszem Strategicznym (MESA – Middle East Strategic Alliance), znanym też potocznie jako „arabskie NATO”. Choć Egipt zadeklarował, że nie weźmie jednak w tej inicjatywie udziału, to nieobecność Kairu w takim układzie w zasadzie wiele upraszcza. Łatwiej bowiem przekonać np. mniejsze od Arabii Saudyjskiej państwa Zatoki Perskiej, że MESA ma na celu wspólną obronę przed Iranem, gdy mogą one liczyć na poparcie Egiptu (a także Turcji i czasem Iranu), np. w sytuacji, kiedy wolałyby one dać odpór ambicjom Rijadu. Można aktualnie uznać, że MESA ma szanse na powstanie, ale szersze znaczenie takiej organizacji oraz skalę zdolności i kooperacji pokażą dopiero przyszłe wyzwania.

Jeśli terminal w Dżasku rzeczywiście zostanie w jakiś sposób uzupełniony w przeciągu roku lub dwóch o bazę marynarki Artesz i KSRI w Czabaharze, to zawiązanie głębokiej współpracy strategicznej Chin i Iranu w oparciu o porozumienie 25-letnie powinno być traktowane ze znaczącą dozą sceptycyzmu. Prawdopodobnie spodziewać się możemy zawiązania jedynie wybiórczego porozumienia, zgodnego z najważniejszymi potrzebami obu stron. Iran ma małe szanse, a tym mniejszą wolę, aby stać się jak Pakistan kolejnym przyczółkiem dla chińskich sił. Pekin prawdopodobnie również jest mało zainteresowany tego typu rozwiązaniem. Poza tym chęć Teheranu do degradacji relacji z Nowym Delhi wydaje się bowiem bardzo mało prawdopodobna, choć port w Czabaharze spotkał się z umiarkowanym zaangażowaniem Indii. Póki co, wartość tego portu utrzymuje zwolnienie go z amerykańskich sankcji, z uwagi na jego potencjalne znaczenie dla gospodarki Afganistanu.

Oznacza to, że władze Iranu wciąż dążą do maksymalnego: wykorzystania własnych zdolności odstraszania w regionie, zwiększania swej atrakcyjności handlowej w wymiarze ponadregionalnym, a także przyspieszenia zniesienia sankcji USA lub chociaż na zwiększenie asertywności państw UE, co spowodowałoby sprzężenie rozwoju produkcji artykułów przemysłowych, dóbr konsumenckich z eksportem węglowodorów, m.in. z terminalu w Dżasku. Splecenie tych trzech warunków dałoby Iranowi istotnie o wiele silniejszą pozycję w regionie, więc powinniśmy się spodziewać zaciętych i agresywnych negocjacji w najbliższych miesiącach, o ile nie dojdzie do zdarzenia lub zdarzeń, które spowodowałyby jednak potrzebę ponownego namysłu wśród członków RB ONZ. Patrząc na region, np. sytuację w Libanie, Syrii, Iraku czy biorąc pod uwagę zapowiedź izraelskiej aneksji, wydaje się, że powody do refleksji mogą się pojawić. Nie oznacza to, że muszą. Iranowi raczej nie uda się do końca marca 2021 roku zbudować terminalu naftowego w Dżasku, ale powinniśmy zrozumieć, że Teheran spodziewa się zniesienia sankcji w ciągu najbliższych kilku lat. Czy słusznie? Czas pokaże.

Przybyszewski: Iran próbuje wykorzystać sankcje do uniezależnienia od ropy

 

– Iranowi raczej nie uda się do końca marca 2021 roku zbudować terminalu naftowego w Dżasku, ale powinniśmy zrozumieć, że Teheran spodziewa się zniesienia sankcji w ciągu najbliższych kilku lat. Czy słusznie? Czas pokaże – pisze Łukasz Przybyszewski, współpracownik BiznesAlert.pl.

Co wiemy o projekcie budowy terminalu w Dżasku?

Władze w Teheranie zapowiadały rozwinięcie południowo-wschodniej części kraju już od wielu lat. Terminal naftowy w Dżask stanowi jeden z wielu projektów, które obejmują tzw. region Makran, czyli nadmorskiego pasa rozciągającego się od Cieśniny Ormuz po port w Czabaharze. W istocie jednak rurociąg nie będzie poprowadzony do portu w samym Dżasku, lecz do leżącej ponad 50 km po linii prostej na zachód miejscowości Kuh-e Mobarak. Ropa do terminalu w Dżasku (Kuh-e Mobarak) będzie pompowana z odległego o ok. 1100 km terminalu w Goure (na płn.-zach. od Buszehr), a koszt inwestycji w rurociąg oszacowano na ok. 45 000 mld riali (ponad miliard dolarów wg. stałego kursu irańskiego banku centralnego 42 tys. riali za dolara). W projekt budowy rurociągu zaangażowane są lokalne firmy i 95 procent materiałów całości projektu zostało pozyskanych od przedsiębiorstw irańskich. Sam rurociąg dostarczą producenci tacy jak Mahszahr, Ahwaz, Arwin, Safa. Mobarakeh Steel Company dostarczy kęsiska dla Esfahan Khuzestan Oxin Stell Company, ona zaś blachę, a z niej z kolei przy pomocy ww. producentów powstanie już sam 42-calowy rurociąg. Obecnie zostały przygotowane materiały pod budowę ponad 400 km odcinka. Rozwojem prac budowlanych zarządzać będzie Państwowa Naftowa Spółka Inżynieryjno-Budowlana oraz Petro Omid Asia i Omid Investment Management Group, a doradzać mają trzy firmy (m.in. Soroush Energy Company). W ramach kontraktu BOT, całość stanie się własnością Państwowej Spółki Naftowej Iranu (NIOC) po 18 latach. Zaangażowanych zostało łącznie dwunastu głównych wykonawców, ale wśród wszystkich wymienionych nie mogło zabraknąć podmiotów podległych pod parapaństwową Fundację Uciemiężonych (powiązaną z Korpusem Strażników Rewolucji – KSRI), jak np. Sina Energy Development Company (SEDCO) czy z samym KSRI, jak np. Chatam al-Anbija.

Niezbędne jest także zbudowanie pięciu stacji pomp, a w samym Dżasku terminal ma móc w 20 zbiornikach z dachem pływającym pomieścić 10 mln baryłek po pierwszej fazie projektu, a w dalszej perspektywie i kolejnych budowach – 30 mln. Rurociąg będzie mógł dostarczać 1 mln baryłek dziennie ze złóż zachodniego Karoun. Tamtejsze złoża szacowane są na 67-87 mld baryłek, ale możliwe wydobycie szacowane jest na ok. 13 mld baryłek. Ażeby jednak złoża te rzeczywiście mogły być eksploatowane na poziomie 1-1,2 mln baryłek wymagane są dalsze inwestycje. Obecnie Iran osiągnął nie więcej niż ok. 30-40 procent tego poziomu, a dotarcie do docelowego wydobycia może zająć jeszcze przynajmniej pięć lat, albo i dłużej. W roku 2020/21 Iran spodziewa się jednak uzyskać jedynie od 3,2 mld do 12 mld dolarów przychodów do budżetu z tytułu węglowodorów, czyli od 22 do 85 procent. Mogą zatem pojawić się problemy, bo NIOC będzie musiała posiłkować się najprawdopodobniej bardziej kredytem, aniżeli własnymi zasobami finansowymi.

Wydaje się, że aktualnie produkcja ze złóż zachodniego Kouranu trafia przede wszystkich do Petrochemii Esfahan. Warto jednak patrzeć na projekt terminalu w Dżasku także z szerszej perspektywy: władze Iranu dedykowały w tym roku środki w wysokości 11,5 mld dolarów na rozwój 17 projektów przemysłu petrochemicznego. Jeśli wszystko przebiegnie zgodnie z planem, co z powodu sankcji i wrodzonych problemów strukturalnych irańskiej gospodarki nie jest takie oczywiste, przychody z eksportu produktów petrochemicznych mają się podwoić. Ogólnie rzecz ujmując, Iran dąży do pełnego wykorzystania łańcucha wartości, który można zbudować na bazie wydobycia i przetwarzania węglowodorów. Warto w tym kontekście zwrócić uwagę także na irański Zachodni Rurociąg Etylenowy, który finalnie osiągnął długość 1660 km i połączył Petrochemię Tabriz z portem w Asaluje (ang. transkrypcja Assaluyeh) w prowincji Buszehr. Oznacza to, że nie należy patrzeć na irańskie plany jako proste i ryzykowne oparcie się jedynie na zwiększaniu zdolności eksportu ropy naftowej, ale jako część szerszego programu zwiększania złożoności irańskiej gospodarki. Jednakże z perspektywy bezpieczeństwa terminal w Dżasku będzie oczywiście dużej wagi.

Znaczenie strategiczne i perspektywy

Nie ulega wątpliwości, że budowa rurociągu do Dżasku i budowa terminala w tym miejscu ma nieocenione znaczenie dla Iranu pod względem bezpieczeństwa narodowego. Pojawiają się także sugestie irańskich władz, najpewniej skierowane do Iraku, że w ten sposób w razie potrzeby Iran może pomóc innym krajom w eksporcie. W przypadku zablokowania Cieśniny Ormuz, Iran hipotetycznie mógłby wciąż eksportować ropę naftową przy wykorzystaniu tego portu, ale w sytuacji większego konfliktu w regionie ataki na tankowce i obiekty związane z branżą węglowodorową wciąż byłyby możliwe. Oznacza to, że Iran nie uodparnia się na ewentualne starcie całkowicie, a jedynie zwiększa elastyczność. Samo w sobie jest to wystarczające, bo istotnie zmienia to kalkulacje rywali Teheranu w regionie, szczególnie, jeśli weźmie się pod uwagę zaangażowanie irańskich sił zbrojnych w rozwijanie zdolności obronnych Wybrzeża Makran. Jeśli wina za atak na norweski i japońskie tankowiec w Zatoce Omańskiej z połowy czerwca 2019 roku zostałaby Iranowi udowodniona, to można byłoby uznać, że Teheran zaprezentował już zdolność do przeprowadzania ataków na okręty handlowe poza Cieśniną Ormuz. Teoretycznie obszar Makran powinien podlegać pod Artesz, ale druga gałąź irańskiego wojska, tj. Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej (armia rewolucyjna) także znalazła już uzasadnienie dla swej obecności na tych terenach. Świadczy o tym m.in. zapowiedź budowy bazy „nad Oceanem Indyjskim”, co można rozumieć jako ew. budowę odpowiedniej infrastruktury w lub przy porcie w Czabaharze. Na bazę marynarki na jemeńskiej Sokotrze irańskie władze raczej na pewno nie mogą liczyć.

Z perspektywy ponadregionalnej budowa terminalu w Dżasku ma przede wszystkim na celu zwiększenie atrakcyjności Iranu dla potencjalnych odbiorców irańskiej ropy. Z perspektywy geopolitycznej jego powstanie znacząco odsuwa ciężar polityczny z północnej Zatoki Perskiej, a zatem zainteresowanie niektórych państw losami np. Iraku może w warunkach pokoju w regionie (niekoniecznie na poziomie poszczególnych krajów) zmaleć. Potencjalnie dalsze wzmacnianie się Iranu pod względem infrastruktury węglowodorowej oraz zdolności do projekcji siły może przyspieszyć prace organizacyjne nad Bliskowschodnim Sojuszem Strategicznym (MESA – Middle East Strategic Alliance), znanym też potocznie jako „arabskie NATO”. Choć Egipt zadeklarował, że nie weźmie jednak w tej inicjatywie udziału, to nieobecność Kairu w takim układzie w zasadzie wiele upraszcza. Łatwiej bowiem przekonać np. mniejsze od Arabii Saudyjskiej państwa Zatoki Perskiej, że MESA ma na celu wspólną obronę przed Iranem, gdy mogą one liczyć na poparcie Egiptu (a także Turcji i czasem Iranu), np. w sytuacji, kiedy wolałyby one dać odpór ambicjom Rijadu. Można aktualnie uznać, że MESA ma szanse na powstanie, ale szersze znaczenie takiej organizacji oraz skalę zdolności i kooperacji pokażą dopiero przyszłe wyzwania.

Jeśli terminal w Dżasku rzeczywiście zostanie w jakiś sposób uzupełniony w przeciągu roku lub dwóch o bazę marynarki Artesz i KSRI w Czabaharze, to zawiązanie głębokiej współpracy strategicznej Chin i Iranu w oparciu o porozumienie 25-letnie powinno być traktowane ze znaczącą dozą sceptycyzmu. Prawdopodobnie spodziewać się możemy zawiązania jedynie wybiórczego porozumienia, zgodnego z najważniejszymi potrzebami obu stron. Iran ma małe szanse, a tym mniejszą wolę, aby stać się jak Pakistan kolejnym przyczółkiem dla chińskich sił. Pekin prawdopodobnie również jest mało zainteresowany tego typu rozwiązaniem. Poza tym chęć Teheranu do degradacji relacji z Nowym Delhi wydaje się bowiem bardzo mało prawdopodobna, choć port w Czabaharze spotkał się z umiarkowanym zaangażowaniem Indii. Póki co, wartość tego portu utrzymuje zwolnienie go z amerykańskich sankcji, z uwagi na jego potencjalne znaczenie dla gospodarki Afganistanu.

Oznacza to, że władze Iranu wciąż dążą do maksymalnego: wykorzystania własnych zdolności odstraszania w regionie, zwiększania swej atrakcyjności handlowej w wymiarze ponadregionalnym, a także przyspieszenia zniesienia sankcji USA lub chociaż na zwiększenie asertywności państw UE, co spowodowałoby sprzężenie rozwoju produkcji artykułów przemysłowych, dóbr konsumenckich z eksportem węglowodorów, m.in. z terminalu w Dżasku. Splecenie tych trzech warunków dałoby Iranowi istotnie o wiele silniejszą pozycję w regionie, więc powinniśmy się spodziewać zaciętych i agresywnych negocjacji w najbliższych miesiącach, o ile nie dojdzie do zdarzenia lub zdarzeń, które spowodowałyby jednak potrzebę ponownego namysłu wśród członków RB ONZ. Patrząc na region, np. sytuację w Libanie, Syrii, Iraku czy biorąc pod uwagę zapowiedź izraelskiej aneksji, wydaje się, że powody do refleksji mogą się pojawić. Nie oznacza to, że muszą. Iranowi raczej nie uda się do końca marca 2021 roku zbudować terminalu naftowego w Dżasku, ale powinniśmy zrozumieć, że Teheran spodziewa się zniesienia sankcji w ciągu najbliższych kilku lat. Czy słusznie? Czas pokaże.

Przybyszewski: Iran próbuje wykorzystać sankcje do uniezależnienia od ropy

 

Najnowsze artykuły