– W przeciwieństwie do moich oponentów politycznych nie mam w tyle głowy po cichu budowania elektrowni atomowych – powiedziała 4 października premier RP Ewa Kopacz. Osoba, która miałaby zastąpić obecną premier na stanowisku w wypadku zwycięstwa Prawa i Sprawiedliwości, Beata Szydło, przekonuje, że Polska powinna tworzyć zróżnicowany miks energetyczny, choć jego podstawą w dalszym ciągu powinien być węgiel. Czy Polacy nagle zrezygnują za atomu?
– Na poziomie racjonalnej dyskusji o polityce energetycznej nie ma w Polsce sprzeczności między atomem, a węglem. Tak samo jak nie ma między atomem a źródłami odnawialnymi – twierdzi Adam Rajewski z Politechniki Warszawskiej. – Ale ta dyskusja na poziomie politycznym w Polsce nie jest racjonalna i nigdy nie była. Albo inaczej, jest bardzo racjonalna, tylko w innym kontekście. Bo patrząc z punktu widzenia bezpieczeństwa energetycznego twierdzenie, że ma być tylko węgiel to absurd – ocenia rozmówca BiznesAlert.pl.
– Jeśli jednak spojrzymy do czego w Polsce służy węgiel, to już nie. Bo np. w Chinach węgiel służy do spalania w elektrowniach. W Australii służy do sprzedawania za granicę i zarabiania pieniędzy. W USA do chomikowania na gorsze czasy. A u nas służy do wydobywania i tworzenia miejsc pracy. U nas nie jest dziś tak, że kopalnia węgla jest do wydobywania paliwa dla elektrowni, tylko elektrownia węglowa służy do spalania węgla z kopalni – twierdzi Rajewski. Jak wskazuje ekspert, Polski Program Energetyki Jądrowej jest obowiązującym dokumentem rządu przyjętym uchwałą Rady Ministrów, a jego realizacja jest zapisana we wszystkich scenariuszach polityki energetycznej do 2050 roku, nad którą cały czas pracuje Ministerstwo Gospodarki.
– To oczywiście nie jest tak, że raz podjętej decyzji nie można zmienić. Ale zmiana ta powinna być poprzedzona rzetelnymi analizami. Sprawa jest chyba za poważna by o niej dyskutować za pomocą luźnych komentarzy w czasie kampanii wyborczej – kwituje nasz rozmówca.